Rozdział 2

1K 70 55
                                    




W poniedziałek spotkała się z Hasegawą pod budynkiem szkolnym i przywitały się ze sobą uściskiem. Reszta weekendu zleciała Azumane naprawdę zatrważająco prędko, głównie na rzucaniu ukradkowych spojrzeć w ekran telefonu i wyczekiwanie na otrzymanie jakiejkolwiek wiadomości od Kaito.

- Odezwał się? – zapytała, kiedy szły korytarzem w stronę ich klasy.

- Nie, jeszcze nie – odpowiedziała, starając się nie brzmieć żałośnie.

A co jeśli robił sobie z niej żarty? Może tak naprawdę nie chciał się z nią umówić, tylko założył się z kolegami, że zdobędzie jej numer i tyle?

- Nayu, dostaniesz zaraz w łeb – uprzedziła ją Chitose. – Wiem dobrze, o czym myślisz i nakazuje ci przestać.

- Przecież o niczym nie myślę! – broniła się pani kapitan. – Może nie ma czasu, albo czeka na odpowiedni moment. Przecież nie musiał tego robić od razu. Proste.

Razem weszły do sali, gdzie wpadły na nie dwie dziewczyny, do razu rzucając im się na szyję. Niemalże runęłyby na ziemię, gdyby Azumane nie utrzymała pionu, przytrzymując się najbliżej stojącej ławki. Jak zwykle przykuły sobą uwagę wszystkich obecnych w pomieszczeniu swoimi wybrykami i śmiechami.

- Znowu wygrałyście, niezmordowane kruki! – Rin przytrzymała Nayumi za szyję i zaczęła pięścią mierzwić jej włosy.

- Ał! Stop, błagam, to boli! – Mimo to śmiała się, bo druga z kolei, kiedy puściła już Hasegawę, zaczęła ją łaskotać.

- No, to ile im dokopałyście? Słyszałam, że cztery – zagaiła Ueno.

- Dokładnie pięć do zera – poprawiła ją Chitose.

Rin i Ueno były naczelnymi – i chyba jedynymi – fankami żeńskiej drużyny piłkarskiej Karasuno, jednak z powodu pracy nieczęsto mogły pojawiać się na ich meczach, szczególnie na tych wyjazdowych. Zawsze pytały, jak im poszło, z kim grały. Musiały wiedzieć dosłownie wszystko. Dzięki nim wrony czuły się niejako doceniane, pomimo pustek, jakie nieustannie widywały na trybunach, kiedy rozgrywały mecz na swoim boisku szkolnym.

Podczas gdy bramkarka opowiadała dziewczynom o ich sobotnim meczu, Azumane rzuciła swoje rzeczy na ławce, a potem na niej usiadła, przyglądając się pogrążonym w rozmowie. Dołączyły do nich jeszcze dwie osoby, przysłuchując się zdawanej relacji. Każdy komplement, jakim specjalnie Chitose obdarzała przyjaciółkę, ta zbywała machnięciem ręki i zaprzeczała. Nie przywykła do tego nadal.

- Słyszałem, że nie poszło wam dobrze. – Spięła się na dźwięk tego głosu. Odwróciła się dopiero po kilku sekundach, żeby spojrzeć na siadającego przy swojej ławce Tsukishimę. Tak, losowanie z początku roku wyznaczyło im niestety miejsca obok siebie. – Przykro.

- Ciekawe skąd ci się to wzięło, bo widzisz, wygrałyśmy pięć do zera.

- Hmm, niech no pomyślę... od waszych niewidzialnych kibiców?

Nayumi zacisnęła dłonie w pięści, a Kei uśmiechnął się cwaniacko, unosząc głowę delikatnie w ten swój specyficzny sposób. Wiedział, że uderzył w czuły punkt. Do tego właśnie dążył.

- Mógłbyś już z tym skończyć, wiesz? Kończą ci się teksty, Tsukki.

- Nie nazywaj mnie tak – ostrzegł ją.

- Wolisz okularnik, a może czterooki?

- Jeszcze jedno słowo...

Wraz z dźwiękiem dzwonka do klasy wpadła nauczycielka. Uczniowie w sekundzie zasiedli w ławkach, a kobieta przemówiła.

Oh my Tsukki | Tsukishima Kei x OC | HAIKYUU FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz