Rozdział 4

864 74 122
                                    


Ostatni raz poprawiła włosy przed wyjściem i wzięła głęboki oddech. Chitose wyszła przed pięcioma minutami, zostawiając przyjaciółkę w pełni przyszykowaną na randkę.

Tak jak ustaliły przed kilkoma dniami, ubrały ją w rybaczki, u których nie zapięta była jedna szelka i zwisała luźno, dodając jej zawadiackiego wyglądu. Do tego biała, ale obcisła, koszulka z krótkim rękawkiem i dekoltem w serek, który zdobił srebrny łańcuszek z koniczynką. Do kompletu miała również kolczyki, pożyczone od Hasegawy. Nawet nałożyła jej delikatny makijaż, by chłopak nie uznał, że czegoś mogło brakować.

Nayumi podobała się sobie, gdy spoglądała w lustro, a bicie jej serca przyspieszało z każdym ruchem wskazówki zegara, który przybliżał ją do wyjścia z domu. Umówili się przy posągu w pobliskim parku, bo każde z nich miało do niego mniej-więcej tyle samo drogi.

Ostatni raz poprawiła loki, spływające z kucyka luźno na jej ramiona i wyszła, zamykając za sobą dom. Asahi na szczęście miał trening, a mama była w pracy, więc cieszyła się, że nie musiała nikomu się tłumaczyć, dlaczego tak się odstroiła i dokąd się wybierała. Nie musieli przecież wiedzieć, że poszła na randkę. Ba, wolałaby, żeby się nie dowiedzieli, bo inaczej zasypywali by ją oboje niechcianymi pytaniami, od których rumieniłaby się i wściekała jednocześnie.

Nie, zdecydowania nie chciała przeprowadzać z nimi podobnej konwersacji.

W międzyczasie dostała już pięć wiadomości od Chitose, które – musiała przyznać – uspakajały ją. Serce nie biło jej już aż tak, jakby miała je zwymiotować i kiedy czekała kilka chwil pod posągiem, uśmiechała się jak głupia do ekranu telefonu, póki jej randka nie pojawiła się na horyzoncie.

Przyszedł punktualnie. Z perfekcyjnie ułożonymi włosami, u których jeden lok zawadiacko opadał mu na czoło. Czarna koszulka opinała jego umięśnioną klatę, pozwalając Azumane namacać wzrokiem każdy jego cal, a podarte, obcisłe jeansy wyglądały na nim aż za dobrze.

- Witam piękną piłkareczkę – przywitał się, ujmując ją za dłoń i całując nad wyraz delikatnie. Nayumi chciała się rozpłynąć pod wpływem tego dotyku.

- H-hej – odezwała się w odpowiedzi nieśmiało, chyląc delikatnie głowę. Zaraz poczuła, jak chwytał ją za brodę i zmusił do zmierzenia się z jego magnetyzującym spojrzeniem.

- Masz piękne oczy, nie wstydź się ich pokazywać – powiedział, uśmiechając się do niej. – Chodź, mam pomysł, gdzie pójdziemy najpierw.

I dała się ponieść, pozwalając się trzymać za rękę całą drogę.

Nie dało się zaprzeczyć, że tego dnia po parku kręciły się tłumy, prawdopodobnie przez jakiś pomniejszy festiwal, który musiał mieć miejsce. Tak przynajmniej dało się stwierdzić po ogromie dzieci, idących z balonami w ręku, watą cukrową lub popcornem. Mijali także wiele par, mizdrzących się na ławkach i szepczących sobie słodkie słówka.

Pierwszym przystankiem okazały się być lody. Ale to nie byle jakie, a najwspanialsze, jakie jadła do tej pory. I nie, wcale nie chodziło o towarzystwo, w jakim miała przyjemność je pałaszować.

Kaito pozwolił jej wybrać sobie smaki i zapłacił za nią, ale gdy podał jej porcję, zdziwiła się, że było aż o jeden więcej, niż go poprosiła. Powiedziała mu, że na pewno chciałaby miętowe, bo to jej ulubione, po czym sam je wziął i dobrał jej trzeci smak, z kolei ten jego ulubiony. Lodziarnia, do której ją zabrał, miała ogródek przy parku i usiedli właśnie tam przy jednym ze stolików.

Azumane miała wrażenie, że róż wcale nie był jej potrzebny, bo zawstydzała się za każdym razem, kiedy Run na nią patrzył. A robił to naprawdę często, jakby specjalnie chciał ją zawstydzić.

Oh my Tsukki | Tsukishima Kei x OC | HAIKYUU Fanfiction | ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz