Rozdział 7

96 11 0
                                    

-Dlaczego mi tego od razu nie powiedziałaś co?- Zapytał Kuba pakując rzeczy do swojego auta.

-No o czym tu mówić. Nie ma o czym tu opowiadać eh.- Powiedziałam podciągając nosem co chwilę.

-Mogłaś mi powiedzieć. Wiesz, że bym ci pomógł kochanie.- Powiedział i ruszył autem, a ja już się nie odzywałam, co chwilę ocierając łzy z moich policzków.

Dalszą drogę, spędziliśmy w ciszy. Gdy tylko uspokoiłam myśli zapytałam sama siebie.

Co ja zrobię ze szkołą?

-Jak to co, przepiszesz się do szkoły do Bielska albo Szczyrku co ty na to?- Zapytał Kuba zjeżdżając z autostrady w stronę McDonalds. 

-No jest dopiero początek roku, to może dało by się coś zrobić.- Powiedziałam, wysiadając z auta.

-No to słuchaj obczaimy sobie jakie są szkoły w okolicy i jutro się wybierzemy, aby załatwić to jak najszybciej. 

-Mam obawy co to zmiany szkoły, i mieszkania gdzie indziej wiesz Kuba?

Chłopak nic nie odpowiedział tylko objął mnie ramieniem, a ja poczułam momentalne ciepło i bezpieczeństwo. Zjedliśmy niezwykle niezdrową kolacje. Kupiliśmy jedzenie w maku jeszcze na następny dzień rano aby nie musieć iść do sklepu. Ruszyliśmy w dalszą drogę. Dojechanie na czas uniemożliwiły nam ogromne korki spowodowane wypadkiem na autostradzie. Nasze opóźnienie wynosiło aż 2 godziny. Do mieszkania Kuby w Bielsku Białej dojechaliśmy dopiero na prawie 4 rano. 

Gdy tylko weszliśmy do mieszkania, rzuciliśmy wszystkie walizki i padliśmy na łóżko. Mocny sen przerwał nam dzwonek do drzwi już o 8 rano. Kuba natychmiast zerwał się z łóżka i pobiegł otworzyć. Ja wzięłam telefon do ręki i otworzyłam instagrama. W przedpokoju usłyszałam starszy kobiecy głos, przeraziłam się. To pewno mama Kuby. Co ja mam zrobić. Jestem w samej bieliźnie. Słyszałam kobiece obcasy idące w stronę naszego pokoju, a jedyne co zdążyłam zrobić to zakryć się kołdrą po samą szyję, aby nic nie było widać. 

-A tu syneczku przyniosłam ci kwiatka do... O rany boskie, a co to za dziewucha w twoim łóżku!- Krzyknęła mama Kuby, w moją stronę.

-Yyy dzień dobry, ja Pani wszystko wytłumaczę.- Powiedziałam nie pewnie.

-Mamo, spokojnie, to moja dziewczyna, to u niej byłem wczoraj, przecież mówiłem ci o tym.- Powiedział Kuba i objął mamę ramieniem, a ja nadal siedziałam cała okryta kołdrą, nie wiedząc co zrobić.

-A to Julia tak? Przepraszam cię kochana, ale on ma czasami takie wybryki więc muszę go pilnować.- Oznajmiła Pani Małgosia i siadła na skraju łóżka, czym mój poziom stresu podskoczył jeszcze bardziej.

-MAMO, przestań nie miałem takich wybryków od czasu wesela Piotrka.- Oburzył się Kuba. 

A ja tylko się uśmiechnęłam na widok miny Kuby. 

-No dobrze to ja spadam, musisz przyprowadzić Julkę jeszcze do nas kiedyś Kubuniu.- Powiedziała mama i wyszła z mieszkania.

-Kubuniu, Kubuniu słodko brzmi, też Cię będę tak nazywać haha. Zaśmiałam się wychodząc spod kołdry. 

-Haha bardzo śmieszne a ja do Ciebie będę mówić Juluniu i co fajnie?- Powiedział Kubuś i usiadł tyłem do mnie z założonymi rękami.

-No mi się podoba.- I na tym stanął temat. 

Wczoraj upatrzyłam sobie fajną szkołę. Jest to szkoła artystyczna z możliwością dołączenia do klasy sportowej, czyli to co uwielbiam i muzykę i sport. Wybrałam wstępnie kierunek śpiewu w klasie sportowej z koszykówką. 

Już po śniadaniu zadzwoniłam do szkoły czy mogłabym przyjść zobaczyć jak ta szkoła wygląda. Szybko ogarnęłam się z Kubą i pojechaliśmy do szkoły.  Szkoła bardzo mi się spodobała i już złożyłam wstępne papiery aby wniosek został pozytywnie rozpatrzony.  Bardzo się cieszę że znalazłam coś lepszego niż u mnie w mieście. W Krakowie byłam zmuszona przez rodziców pójść na jeden z najtrudniejszych kierunków, który tak naprawdę mnie nie interesował w ogóle. 

W drodze powrotnej wstąpiliśmy do Lidla abym kupiła coś na obiad. Może w końcu sprawdzę się w roli kucharki co? Zdecydowanie zawyżyłam swoje umiejętności w gotowaniu, ponieważ kupiłam łososia. Wiem, że jest dobry, natomiast jak się go przygotowuję to już nie wiem ale od czego mamy wujka Google. 

No jakoś wyszedł ten obiad, choć zdecydowanie inaczej wygląda niż na obrazku w przepisie.

-No i jak kochanie smaczne no nie? haha- Zapytałam zawstydzona a jednocześnie z uśmiechem bo wiem, że nie mamy nic innego do jedzenia.

-No ładnie wygląda tylko dlaczego tu końcu coś się rusza?- Zapytał Kuba z dziwnym ruchem brwiami.

-O kurwa nie dobili jej, no patrz ale jaja.- Krzyknęłam. A następnie wybuchliśmy śmiechem.

Koniec końców ryba była dobra, i smakowała nam. Po obiedzie usiedliśmy na kanapie i ogarnęłam wszystkie papiery związane z nową szkołą, i zadzwoniłam do starej powiadomić jaka jest sytuacja. Na szczęście nie było żadnego problemu z moją sytuacją i wszystko załatwiłam bezproblemowo.  

Po południu Kuba miał trening na skoczni. Postanowiłam że wezmę komputer i pojadę z nim na obiekt. A komputer mi potrzebny do tego aby dodać nowe posty na mojego bloga sportowego, którego prowadzę już od jakiegoś czasu. Gdy podjechaliśmy pod skocznie zobaczyłam od razu chłopaków przyglądających się mi, nie poznając z kim Kuba przyjechał.

-Ohoh a kto tu zawitał!- Krzyknął Stoch jak wysiadłam z auta.

-Ohoho witam, siema.- Krzyknęłam również i podbiegłam przywitać się ze wszystkimi.

Chwile pogadaliśmy, popytali mnie co tak naprawdę robię w Szczyrku. Jeszcze nie chciałam mówić im prawdy, po prostu powiedziałam, że zrobiłam sobie pare dni wolnego i postanowiłam ich odwiedzić. 

Kiedy zaczął się trening, zasiadłam na trybunach zaraz przy zejściu z zeskoku i włączyłam komputer. Obrabiałam zdjęcia gotowe do wstawienia na posty, gdy nagle zadzwonił mój telefon.

"A ty co gówniaro, gdzie ty jesteś? Masz wracać natychmiast do domu ale już!"- Krzyknął potężny głos. To był mój ojciec. Momentalnie podskoczyłam ze strachu a z oczu zaczęły lecieć łzy. Nie mogłam nic z siebie wydusić. 

Rozłączyłam się.

I ze łzami w oczach pisałam dalej. Wiem, że nie mogę wrócić tam, bo się nic nie zmieni, nie poradzę sobie sama, a tutaj przynajmniej Kuba jest obok mnie. 

Właśnie, obok mnie. 

Gdy uniosłam wzrok zobaczyłam idącego Kubę z nartami. Kiedy zobaczył moją zapłakaną twarz szybko podbiegł do mnie i powiedział:

-Skarbie, co się stało?

-Ojciec, ojciec dzwonił.- Powiedziałam przez łzy napływające już mi w kąciki ust.- Mówił, że mam wracać do domu czym prędzej.

-Daj mi ten telefon, i nie martw się już.- Wziął telefon, otarł łzy z twarzy dając szybkiego buziaka w tym samym czasie i odszedł w nieznany mi zakamarek skoczni...

"Przypadek rodzi miłość" J. Wolny, Ski JumpingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz