Rozdział 38

46 7 0
                                    

-Jula, udało się...- Powiedział Kamil ze łzami w oczach, na co ja od razu wpadłam w jego ramiona i pomyślałam: Co by było gdyby nas tutaj nie było?

Po pięknej ceremonii dekoracji, wracaliśmy do hotelu bawiąc się, śpiewając i ciesząc się tak cudownymi chwilami, które możemy doświadczać na własnej skórze. 

Na spokojnie zjedliśmy kolacje, a następnie jak po każdym ważniejszym turnieju, przyszedł czas na after party. 

Klęczałam nad walizką i wpatrywałam się w dwie sukienki, nie mogąc się zdecydować którą wybrać. Z restauracji na dole słyszałam głośną muzykę, co oznaczało że ludzie już się bawią. Wzięłam cekinową, obcisłą sukienkę i poszłam do łazienki. Pomalowałam się, wyprostowałam na szybko włosy i się ubrałam w docelowy strój. 

Wstąpiłam jeszcze do pokoju po Andrzeja, ponieważ reszta już się bawi, a następnie we dwójkę zeszliśmy na dół.

-Patrz ile kolejek ominęłaś.- Wskazał Piotrek na stół, kiedy usiadłam obok nich.

-Ja nie pije.- Uśmiechnęłam się pod nosem, a wszyscy zaczęli się śmiać.

-Jakby co to ja nic nie widzę.- Zaśmiał się trener.

-No to siup.- Łyknęłam trzy kieliszki likieru po kolei.

-No panowie bawimy się.- Krzyknęłam, a następnie chwyciłam Kamila za rękę i wbiegliśmy na parkiet.

Zanim się rozkręciłam musiało minąć jeszcze pare piosenek i wlecieć pare kieliszków magicznego napoju. Na początku wszyscy tańczyliśmy razem w kółku, natomiast później się działo. Po skończonej piosence, kiedy odchodziłam od chłopaków podszedł do mnie znajomy facet.

-Dasz się skusić do tańca?- Zapytał po niemiecku Eisenbichler.

-Ja, ja mój drogi.- Krzyknęłam i z powrotem wybiegłam na parkiet.

-Pijesz?- Zapytał Dawid, kiedy siadałam zmęczona do stołu. 

-Pytasz dzika czy sra w lesie.- Rzuciłam i nastawiłam kieliszek.

Poszły może z trzy kolejki wódki, a mój kryzys formy zbliżył się nie ubłagalnie. Poprosiłam Kamila, aby poszedł ze mną do toalety.

-Wszystko okej?- Zapytał zza drzwi.

-Chodź tu, bo będę rzygać.- Krzyknęłam i zjechałam na podłogę.

-Będzie dobrze, zaraz wrócisz i chlejemy dalej.- Zaśmiał się i złapał mi włosy.

Po nieprzyjemnej wizycie w łazience, wróciliśmy jak nowo narodzeni do zabawy. Siadłam do stołu i nalałam sobie coli.

-Zjedz coś, bo nie możesz pić na pusty żołądek.- Odezwał się Dawid, a trener mu przytaknął.

-O widać, że tata Zuzanny.- Zaśmiałam się i zaczęłam nakładać sobie sałatkę.

Nagle poczułam czyjeś lekkie szturchnięcie w ramię. Z opóźnionym zapłonem się odwróciłam i popatrzyłam z wielkimi oczami na faceta.

-Mogę się dosiąść?- Zapytał po angielsku, na co ja tylko kiwnęłam głową.

-Andreas.- Przedstawił się i podał mi rękę.

-Wellinger?- Zapytałam wkładając do buzi widelec z sałatką.

-Widhölzl, trener Austrii.- Zaśmiał się i jeszcze raz podał mi rękę.

-A dobra.- Rzuciłam i wróciłam do jedzenia.

Przestałam jeść, bo coś mi nie pasowało w naszej rozmowie.

-A, no ja Julia.- Z głupim uśmiechem podałam rękę, która była cała w sosie śmietanowym.

Wytarłam rękę i od razu ucichłam.

-Idziesz zatańczyć?- Zapytał Andreas.

-Jasne.- Tym razem wytarłam dłonie i poszliśmy na parkiet.

Przez cały taniec uważnie się mu przyglądałam. Przypominał mi mojego ojca. Tym bardziej chciałam już od niego odjeść. Po skończonej katordze podeszłam do baru poprosić o drinka. Stanęłam przy ladzie, a obok mnie siedział Markus wraz z ich fizjoterapeutką, z którą nie darzę się szczególną sympatią. 

-Poproszę jakiegoś lekkiego drinka.- Krzyknęłam, ponieważ było bardzo głośno.

-Mogłabyś się tak nie drzeć?- Zapytała ironicznie blondyna, która definitywnie próbowała poderwać Eisenbichlera. 

Szeroko się uśmiechnęłam, odebrałam swojego drinka i poszłam do stolika.

-Która godzina?- Zapytałam pijana Piotrka.

-Nasza ostania.- Odpowiedział i rzucił się na stół.



"Przypadek rodzi miłość" J. Wolny, Ski JumpingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz