Rozdział 2

156 15 0
                                    

Szłam w kierunku grupki chłopaków. Mega się wstydziłam i nie wiedziałam co powiedzieć.

-Hej, chłopaki.- Powiedziałam jak podeszłam bliżej.

-Cześć.- Odpowiedzieli równo i podali mi rękę.

-Paweł.

-Tomek.

-Kacper.

-Miło mi Was poznać, Julia jestem. Jak tam u was?-Zapytałam niepewnie.

-Wszystko w porządku, idziesz z nami na skocznie? Bo pozmieniało się trochę i jednak nie mamy na boisku a już zapomniałem ci napisać.-Odrzekł Paweł.

-Chętnie, jeśli to trenerowi nie będzie przeszkadzać.

Powiedziałam a w tym samym momencie usłyszałam za sobą głos. 

-Ej zbierać się po narty.- Krzyknął jakiś pan.

-Hej Jula.- Krzyknął jakiś chłopak do mnie. Nie zdążyłam odpowiedzieć i zobaczyć kto to, bo stałam tyłem.

-Chyba Wolny pomylił się z twoją Tomuś.- Śmiał się Kacper.

-Ej ale o co chodzi, bo nie zrozumiałam chyba?-Zapytałam.

-A no bo Tomek ma dziewczynę o imieniu też Julka i Szybki pewno myślał, że to ona a ty tak zareagowałaś haha.- Zaczął się śmiać Paweł.

-A okej hihi. Dobra to ja pójdę już na skocznie i poczekam na Was.

A oni się uśmiechnęli i odeszli w stronę wejścia do ośrodka. Pomyślałam sobie ale masakra z Tym Kubą. Będzie mega niezręcznie jak mnie zobaczy a to nie będzie "Julka Tomka". No ale nic, westchnęłam i ruszyłam dalej w kierunku skoczni. Zajęłam miejsce zaraz przy zejściu z zeskoku. Oni mają zaczynać o 9, jest za pięć więc dodam szybkie instastory. Nim się obejrzałam a chłopacy już jechali wyciągiem w górę skoczni. Pierwszy skakał Kacper po zejściu z zeskoku podszedł do mnie i powiedział:

-Teraz będzie skakał Wolny. Jakby co wolny w dwóch znaczeniach.-Uśmiechnął się i odszedł.

I tym razem zrozumiałam o co chodzi! Już za taką głupią mnie nie uznają. No no Kuba skoczył nieźle. Schowałam telefon i postanowiłam się z nim zabawić wzrokiem. Przejechałam go wzrokiem od góry do dołu, odwróciłam wzrok a następnie szybko powróciłam oczami na jego twarz. Mine miał zakłopotaną ale uśmiechnął się do mnie i minął mnie z nartami. No spoko spoko jest, przynajmniej mi się tak wydaję. Zaraz po tym dostałam telefon od rodziców, że mam się zbierać bo wyjeżdżają z mieszkania. W tym momencie skakał Tomek, kazałam przekazać mu aby powiedział Pawłowi, że muszę spadać do rodziców. Następnie szybkim krokiem ruszyłam w stronę ulicy głównej.

Weszłam do auta a pierwsze co usłyszałam to:

-I co masz zdjęcie z kimś?-Zapytała mama.

-Nie.-Odparłam nieśmiało, aby za chwilę dokończyć co mnie spotkało ale coś mi przerwało.

-Ha no widzisz jak cię zrobili w chuja.-Zaśmiał się ojciec i przyśpieszył.

Już nie odezwałam się nic, bo nie chciałam zaczynać kolejnej kłótni. Dojechaliśmy na parking. Ja na początku chciałam jechać wyciągiem, bo to jednak ponad 1200 metrów do góry. Koniec końców zaczęłam iść do góry. Na początku było okej spoko droga w cieniu pomiędzy drzewami. Gdy wchodziliśmy coraz wyżej, moje kolano zaczęło dziwnie pulsować. Nigdy tak nie miałam, nawet przy dużym wysiłku. Nic nie mówiłam rodzicom i szłam dalej. W końcu usłyszałam w moim kolanie nagłe strzelenie i postanowiłam niezwłocznie zakomunikować to rodzicom. Mama była obojętna temu żebym wracała, natomiast tata mocno się wkurzył i kazał spierdalać. Tak jak powiedział tak zrobiłam. Wróciłam się i zapłakana wybrałam numer najlepszej przyjaciółki-Julity. Przegadałam z nią całą drogę w dół. Następnie wyszłam na główną drogę i postanowiłam poszukać jakiegoś autobusu pod skocznie, aby pójść zobaczyć czy jeszcze chłopacy są, bo co prawda nie minęła nawet godzina od tamtej pory. Udało mi się znaleźć odpowiedni autobus, długo nie musiałam czekać bo już za 5 minut autobus podjechał i pojechałam pod samą skocznie. Przeszłam skocznie dookoła a ich na skoczni ani w pobliżu wyciągu nie było. Byłam niesamowicie rozmazana a szczególnie rzęsy mówiły same za siebie. Postanowiłam iść nad rzeczkę, przy której była legendarna ławeczka. Siadłam na krańcu i zamoczyłam nogi aż po kolana. Woda była niesamowicie lodowata, aż się dziwiłam jako blondynka jak ona jeszcze nie zamarzła. Może tak lodowata woda uśmierzy mi ból nogi choć chwilowo. Włączyłam muzykę w telefonie i położyłam się na bluzie, zamknęłam oczy a przez powieki przebijały mi się fale słońca. Po jakiś 30 minutach podniosłam się aby napić się wody. Nagle zza pleców wyłoniły się znajome sylwetki.

-Hej, ty nie miałaś być z rodzicami? AHA okłamałaś nas i nie chciałaś popatrzeć jak skaczemy.-Powiedział Wąsek i siadł obok mnie a za nim cała grupka ( Czytaj. Kacper, Tomek no i Wolny).

-Nie to nie tak. Po prostu wróciłam się od nich bo mnie kolano zaczęło boleć i wróciłam autobusem no i postanowiłam zobaczyć czy jesteście jeszcze ale was nie było na skoczni więc siadłam tutaj.- Powiedziałam i uśmiechnęłam się pod nosem.

-Pokaż to kolano- Powiedział Kuba wstając i kucnął za mną.

-Ale to nic wielkiego, ja już długo mam takie momenty i nic mi się nie dzieję muszę tylko odpocząć.

-Jak szybki nalega to tak ma być.-Powiedział Kacper.

Wyciągnęłam nogę z wody i wystawiłam nogę w stronę Kuby. Super wygląda moja noga aktualnie, nie ogolona bo miałam to robić dziś wieczorem i jeszcze sina od ziemnej wody. Pewno pomyśli sobie nie wiadomo co.

-Byłaś z tym u lekarza?

-Nie.

-Kolano masz zupełnie inne niż drugie. Powinien cię zobaczyć lekarz. Jak to zrobiłaś?-Zapytał i odłożył mi nogę i już siadł nieco za mną.

-Na meczu, gram w koszykówkę.-Odparłam w jego stronę.

-Ooo w kosza?- Dopytał Tomek.

-A co nie słyszałeś tępaku?-Zapytał Paweł.

Na te słowa wszyscy wybuchliśmy śmiechem.

-To co może szybki meczyk w kosza?-Zapytał Kacper.

-Wiesz może jutro jak macie czas, bo dziś już wole odpocząć z tym kolanem. Ja już chłopaki będę się zbierać.- Następnie wstałam i zaczęłam pakować swoje rzeczy do małego plecaka.

-To odprowadzimy cię.-Powiedział Paweł podając mi rękę.

-Chętny ja też- Odparł Wolny.

-Ej Pawełek ale ja kaleką nie jestem haha.

Jeszcze Kuba tylko odłożył torbę z treningu i zamknął auto i dobiegł do nas. Szliśmy pod górkę kiedy Kuba zapytał się czy mi pomóc. Na co ja od razu zaprzeczyłam bo już się o wiele lepiej czułam niż wcześniej. W mojej głowie były tylko myśli, w jaki sposób on by mi miał pomóc, bo na przykład za rękę by mnie pewno nie wziął, bo zapewne ma laskę, na ręce tym bardziej. A no przecież Juroszek mówił, że podobno nie ma, no ale na ile ja mam mu wierzyć nie? Po niezmiernie wyczerpującej wędrówce na górę do mieszkania, niemal przypomniało mi się poranne góry haha. Wpisałam kod, a następnie wyciągnęłam z szafki klucz do mieszkania i otwarłam drzwi.

-Z góry przepraszam za bałagan ale mieszka tu jeszcze dwójka młodszych dzieciaków. Co chcecie do picia?-Zapytałam wyciągając szklanki.

-Macie wódkę? A zapomniałam ty się nie trawisz takimi trunkami.-Zaśmiał się Paweł.

-A byś się zdziwił Wąsek!- Zaśmiałam się i postawiłam na stoliku butelkę wody.

Siedzieliśmy jeszcze może z 30 minut przed mieszkaniem, rozmawiając i podziwiając super widok na skocznie Skalite. 

-No, no to my się już zbieramy, Tomek, Kacper idziemy.-Krzyknął Paweł.-Zgadamy się jeszcze wieczorem o jutro. Eluwina.-Krzyknęli równo odchodząc.

-I dlatego ich się tak wstydzę ah- Powiedział Wolny, popijając szklankę wody.

-Dlaczego?- Zapytałam uśmiechając się.

-Eluwina, serio?- Powiedział i zmarszczył czoło.

-Sama tak mówię-Założyłam ręce i odwróciłam się plecami do niego.

-Z twoich ust na pewno to lepiej brzmi...

"Przypadek rodzi miłość" J. Wolny, Ski JumpingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz