Rozdział 11

96 10 0
                                    

Z tłumu wyłonili się moi rodzice. Bardzo się wystraszyłam i nie wiedziałam co zrobić. Stanęłam w miejscu i zaczęłam patrzeć się w bliżej nie określony punkt. Zauważył to Kamil.

-Ej co jest? Idziemy?- Zapytał Kamil i stanął za mną.

Nie zdążyłam odpowiedzieć kiedy moi rodzice byli już przede mną.

-No i co gówniaro, gdzie ty się szlajasz co to ma być?- Krzyknął ojciec, tak aby wszyscy słyszeli.

-Może grzeczniej trochę co?- Powiedział Kamil i wychylił się zza mnie.  Stałam jak słup soli, starając nie poronić ani jednej łzy.

-O Stoch, no jak mamy z nią postępować jak tak się zachowuję, a tak bez krzyków możemy zdjęcie?- Zapytała moja matka Kamila.

-Nie, nie możecie Państwo. Ja jakbym miał córkę, traktowałbym ją z szacunkiem a nie jak państwo.- Powiedział Kamil, otulając mnie ramieniem. 

-Nie będziesz mówił nam jak mamy wychowywać córkę!- Krzyknął ojciec gdy odchodziliśmy. 

Nie odezwałam się ani słowem przy tej rozmowie, ale w środku płakałam, płakałam jak bóbr.

Weszłam z Kamilem do szatni gdzie siedział Kuba wpatrzony w telefon. Nie zwracając na niego uwagi, pobiegłam do toalety. Zamknęłam drzwi za sobą, i oparłam się o ścianę. Wtedy coś we mnie pękło. Zaczęły mi lecieć łzy jak nigdy dotąd. Zsunęłam się po ścianie i upadłam na ziemie. Zamknęłam się w sobie i nie kontaktowałam z światem rzeczywistym. Nie zwróciłam uwagi, że któryś z chłopaków puka w drzwi i próbuję się do mnie dobić. 

Nagle usłyszałam, a w zasadzie przestałam słyszeć dobijanie się do łazienki i cichą rozmowę chłopaków. Postanowiłam wstać i wytrzeć łzy. Gdy wyszłam z łazienki, zdziwiłam się ponieważ nikogo już nie było w domku. Wzięłam telefon i wyszłam poszukać któregoś z chłopaków. Zobaczyłam ich od razu gdy wyszłam z szatni. Kuba stał na przeciwko moich rodziców i zacięcie dyskutował, a Kamil stał z tyłu i dopingował mu. Z ust Kamila usłyszałam tylko:

-Dawaj! Jedziesz z kurwami.

-Rób tak jak twoją matkę.

-Oj dobrze młody szybko się uczysz.

-Szmacisz ich jak Klaudię

Usta miałam otwarte ze zdziwienia, co on gada?

Pov. Kuba

-Julka sobie świetnie radzi. Radzi sobie jak nie jeden dorosły. I jesteśmy razem szczęśliwi. I tyle mam państwu do powiedzenia.- Powiedziałem i odszedłem.

Nareszcie może w końcu dadzą jej spokój. 

-No szybki dobre to było. Ale mogłeś pojechać im tak jak po Klaudii.- Powiedział Kamil dochodząc do mnie.

-Rodzice Julki nie zasługują nawet na miano jakie nazwałem Klaudię haha.- Powiedziałem podchodząc do Juli. A Kamil wybuchł śmiechem.

Pov. Julia

Stałam wmurowana patrząc jak Kuba rozmawia z moimi starymi i nie wiedziałam co robić. Czy pójść tam do nich i wsiąść go stamtąd czy może on jakoś zaradzi. Nie no co ja od niego wymagam, przecież to tylko Kuba. On to jeszcze bardziej spierdoli. Miałam chęć pójścia tam ale coś mi nie pozwoliło, nie coś tylko ktoś. Nim się obejrzałam Kuba z Kamilem już stali przy mnie.

-No Kuba po nich tak pojechał, że tak jak w życiu lasce nie powiedziałem.- Zaśmiał się Kamil.

-A daj spokój już.- Powiedziałam i wtuliłam się w Kubę. 

Po udanych zawodach dla Polskiej kadry, wróciliśmy z Kubą do mieszkania. Było dość późno więc wykąpałam się i poszłam zrobić kolacje. Wieczór minął nam bardzo miło, oglądaliśmy serial i zjedliśmy kolacje. 

Kuba był już sypialni, gdy ja jeszcze myłam zęby, szykując się do spania. Gdy weszłam do pokoju ujrzałam zapalone świeczki i płatki róż dookoła. Kuba do mnie podszedł w samych bokserkach, delikatnym ruchem ściągnął ze mnie ubrania i chwycił mnie za rękę a następnie zaprowadził mnie do łóżka. Ściągnęłam z chłopaka majtki, a on wyciągnął prezerwatywy i przykrył nas kołdrą...

"Przypadek rodzi miłość" J. Wolny, Ski JumpingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz