Rozdział 26✔

123 6 3
                                    

Gryffindor pokonał Slytherin w sobotnim meczu quidditcha. Ubrani w szkarłatne szaty gracze prześcignęli swoich przeciwników pod każdym względem, od pierwszego gwizdka sygnalizującego rozpoczęcie meczu do momentu, w którym Ginny Weasley w końcu dostrzegła nieuchwytny złoty znicz. Szukająca Gryffindoru goniła za złotą plamą, pędząc w stronę części trybun, w której siedziała większość nauczycieli. Podleciała niebezpiecznie blisko profesorów znajdujących się pod nią, a następnie zatrzymała się, unosząc zaciśniętą dłoń w której trzepotał srebrnymi skrzydłami znicz wybijając się z pięści, by potem triumfalnie wzbić się w powietrze.

Do radosnych okrzyków zwycięstwa gryfonów dołączyły radosne okrzyki z innych domów, rozbawione widokiem profesorów w panice schodzili z drogi Ginny. Remus i większość jego kolegów oklaskiwali w dobrym humorze wraz ze swoimi studentami - nawet McGonagall się uśmiechnęła - ale kilku profesorów, w tym profesor Avila obok niego, nie wyglądało na zbyt zadowoloną z odważnego ujęcia Ginny.

Drużyna gryfonów, z szukającą na ramionach i otaczającymi ich kolegami z domu, zeszli z boiska, zmierzając w kierunku zamku. Jako opiekun ich domu Remus miał nadzieję, że ich świętowanie nie wymknie się spod kontroli. Wiedział jednak, że dopóki Hermiona była z nimi, nie musiał się martwić. Bez wątpienia trzymała ich imprezy w ryzach.

Szukał jej charakterystycznej czupryny kręconych, brązowych włosów w tłumie uczniów przed nim, ale nigdzie jej nie widział. Wcześniej też jej nie zauważył na trybunach. Czy ona w ogóle była na meczu? Musiała być. Cała szkoła była tutaj.

Remus poszedł za gryfonami do zamku, ale ich drogi się rozeszły, gdy skierował się do swojego biura. Prawie tam dotarł, gdy nagle chichoczący i wrzeszczący Irytek pojawił się na korytarzu, a z jego ręki zwisała torba z książkami. Dopiero gdy Irytek go minął, Remus zdał sobie sprawę, że to nie była byle jaka torba z książkami - to była torba Hermiony.

Chwilę później, nękana prefekt naczelna wybiegła na korytarz. Wycelowała różdżkę w Irytka, który skręcił, aby uniknąć zaklęcia, upuszczając przy tym torbę. Książki, pergamin, pióra i atrament rozsypały się na podłogę sprawiając, że Hermiona jęknęła z frustracji, a Irytek zapiszczał z zachwytu. Jednak ta radość szybko zamieniła się w ból i protest, gdy Remus wyciągnął różdżkę i wystrzelił poltergeista z dala od miejsca zdarzenia, zanim mógł wyrządzić więcej szkód.

Hermiona sfrustrowana uklękła na podłodze, by pozbierać swoje rozrzucone rzeczy, a Remus pospieszył do przodu, by jej pomóc.

- Dziękuję. - powiedziała, gdy podał jej kilka książek. Wepchnęła je do swojej torby, podczas gdy on sprzątał bałagan z rozlanego atramentu, a potem oboje sięgnęli po pióro leżące między nimi w tym samym czasie.

Zanim jednak któreś z nich mogło je chwycić, Irytek wrócił, podskakując w ich stronę i dmuchając im głośno w twarz. Znowu zaczął się unosić, by uniknąć zaklęć Remusa i Hermiony, ale nagle zatrzymał się, a jego oczy zrobiły się okrągłe, gdy spojrzał na nich. Przechylając głowę na bok, Irytek spojrzał ciekawie między jednym a drugim.

- Lunatyk... i Kędzierzawa... - Na twarzy poltergeista pojawił się bezczelny uśmiech, a on zarechotał z radości. - Pocałunek, Pocałunekkkkkk! Ha ha ha ha!

Remus zamarł, potem spojrzał na Hermionę, której twarz zrobiła się różowa. Unikając jego spojrzenia, szybko znów się schyliła i kontynuowała zbieranie swoich rzeczy. Irytek, tymczasem wykonał salo w powietrzu, zanim poleciał dlaje w głąb korytarza, a jego wrzaski i śmiechu odbijały się echem od ścian. Remus patrzył się za nim, zastanawiając się, o co w tym wszystkim chodziło. Potem pokręcił głową. Prawdopodobnie nie było w tym żadnego sensu - po prostu Irytek był Irytkiem.

Bądź po cichu narysowany | RemioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz