- Co? - spytałam zdziwiona. Okej spodziewałam się wszystkich, ale nie czerwonowłosego. Nadal oparty o ścianę spoglądał na mnie znudzony.
- Musimy porozmawiać. - powiedział powoli, jak do małego dziecka, w jego oczach błysnęła irytacja. Przełknęłam ślinę ze stresu i zakopałam się w pościeli.
Podszedł powoli do łóżka i spojrzał pytająco na stojący obok fotel. Machnęłam ręka w geście pozwolenia. Usiadł wygodnie i założył nogę na nogę
- Więc, o czym chcesz porozmawiać? - spytałam z nutą ciekawości. - Nie, że chce cię wyganiać, ale zaraz ktoś powinien przyjść w kolejne odwiedziny i wiesz, trochę tu, eh, ciasno?
Prychnął cicho i posłał mi niemiłe spojrzenie.
- Jestem ostatni w kolejce na dzisiaj. - wyjaśnił znudzony.
- Och, ale ktoś miał przynieść mi leki.. - kurde, czyżbym źle zrozumiała?
Rudowłosy podniósł rękę i pomachał mi przed oczami jakąś reklamówką. Czyli to on je dostarczył. O cholera, zapomniałam o prezencie Lisy w sklepie!
Poderwałam się przerażona z łóżka, ale nagle zakręciło mi się w głowie, więc się zachwiałam lekko. Po chwili rzuciłam się na buty i zaczęłam je szybko ubierać, cholera, może zdążę przed zamknięciem.
- Mogę wiedzieć co ty wyprawiasz? - spytał.
Zastygłam zdziwiona z jedną nogą w powietrzu, a drugą ugiętą. Zrobiłam głupią minę. Przez moment zapomniałam, że tu ze mną siedzi. Poczerwieniałam lekko.
- Ehehe, zapomniałam o czymś w sklepie. - wyjaśniłam i potarłam się ręką po karku.
Znowu podniósł rękę, tym razem z papierową torbą. Zmarszczyłam brwi w geście niezrozumienia, po czym moja twarz się rozjaśniła.
- Czy to...?
- Mhm. - odburknął.
Wyciągnęłam rękę po torbę, a ten podał mi ją.
- Dziękuję.
Nic nie odpowiedział. Położyłam prezent na stoliczku, a między nami zapadła cisza.
- Więc o co chodzi? - ponowiłam pytanie.
- Słyszałem o tym co zrobiła nasza wściekła pani Burmistrz. - zaczął mówić. Och czyli prawdopodobnie ma jakiś problem i mam mu pomóc. - Powiem prosto z mostu, ty potrzebujesz pracy, a ja pracownika. Co ty na to?
- Ja, em, sama nie wiem. Muszę pomyśleć. - wydusiłam zaskoczona. Chłopak przewrócił oczami.
- Nie ma tu niczego do zastanawiania się. Zresztą, po tym co zrobiła Jean, wątpię, że ktoś będzie chciał cię przyjąć. - spojrzał na mnie znacząco. Strzyknął palcami i założył ręce na kolanie. - A ja zapewnię ci stały dochód do momentu w którym nie zdecydujesz się wyjechać.
- Gdzie jest haczyk? - spytałam niepewnie.
- Hm, będziesz pracowała sama, bo wszystkim dałem wcześniej wolne. Za to stawka będzie lepsza. - wyjaśnił. - Ale to chyba nie problem, jak dla kogoś, kto chwyta się każdej pracy, czyż nie? - spytał spokojnie.
Zagiął mnie. Cholera.
- Co będzie należało do moich obowiązków?
- Głównie pracy porządkowe. Trzeba przygotować salę na wigilię.
- Ozdoby świąteczne też wchodzą w grę? - spytałam. Diluc skrzywił się prawie niezauważalnie.
- Wątpię, według mnie ten cały cyrk z świętami to przesada.
CZYTASZ
Świąteczne Mondstadt (Genshin Impact)
FanfictionModern Au! Diluc od zawsze nie lubi świąt, a Lumine je kocha. Lub gdzie Lumine pomaga Dilucowi w Święta. Można czytać bez znajomości fabuły gry.