Prezent Dla Chodzącej Encyklopedii

987 83 211
                                    

Wróciłam do pokoju i zauważyłam, że Zhongli nadal śpi. Herbaty jednak ubyło, więc musiał się przebudzić i wypić trochę. Zdjęłam zimowe ubrania i usiadłam w fotelu. Złapałam za włóczkę i szydełko, po czym zaczęłam myśleć nad wzorem szalika dla Diluca. Miałam tylko nadzieję, że nie zapomniałam wiedzy, którą zdobyłam w sierocińcu.

Początek szedł mi opornie. Nawet bardzo. Zeszytywniałe palce plątały mi się niezgrabnie, ale po kilku minutach przywykły do wykonywanej pracy. Gdy już myślałam, że złapałam rytm, pomyliłam się. Stęknęłam zła na siebie i rozplątałam supełki.

***

Gdy po dwóch godzinach ledwo było widać początek westchnęłam ciężko. Czemu zawsze muszę dokładać sobie pracy? Mogłam mu kupić gotowy i miałabym spokój. Stęknęłam boleśnie i przetarłam zmęczone oczy. Odłożyłam przedmioty do małego koszyczka i przeciągnęłam się.

Spojrzałam na bruneta, który nadal spał. Uśmiechnęłam się i pogładziłam go delikatnie po głowie. Zhongli mruknął coś przez sen i wtulił się w poduszkę. Poprawiłam koc, a następnie sama wzięłam zapasowy i się nim przykryłam, po czym kontynuowałam pracę nad szalikiem. Ziewnęłam delikatnie i przetarłam oczy.

Nie zorientowałam się, kiedy zapadłam w sen.

***
Obudził mnie przyjemny zapach parzonej kawy i jajecznicy. Podniosłam się z łóżka i rozejrzałam z zdziwieniem. Zhongli stał przy małym piecyku i nucił pod nosem świąteczne piosenki.

- O, już wstałaś. - powiedział i spojrzał na mnie z uśmiechem. - Pozwoliłem sobie przenieść cię na łóżko i zrobić nam śniadanie.

- Dziękuję. - powiedziałam i odwzajemniłam jego przyjazny gest. Przetarłam oczy i zaciągnęłam się zapachem. Już po chwili brunet położyl przede mną talerz z posiłkiem i życzył mi smacznego.

Zaczęliśmy jeść posiłek, okazjonalne posyłaliśmy sobie znaczące uśmieszki. Zhongli był wprost mistrzem robienia jajecznicy, miał lata praktyki w tej dziedzinie. Gdy skończyliśmy jeść, zabrałam talerze i je umyłam. Zhongli wstał, wziął ścierkę i zaczął wycierać naczynia. Podziękowałam mu delikatnym uśmiechem.

- Miło było, ale muszę się zbierać. - oznajmił i zaczął się ubierać - Mam dzisiaj bardzo ważne spotkanie, a muszę jeszcze doprowadzić się do porządku. - przytulił mnie mocno i poklepał po głowie. Prychnęłam cicho, a ten zaśmiał się.

- Do zobaczenia. - pożegnałam się z brunetem i  patrzyłam jak znika za drzwiami. Po chwili namysłu wyjęłam telefon i wybrałam jeden z numerów.

- Halo? - odezwał się cichy głos w słuchawce. - Coś się stało, dziewczyno? - spytał z delikatnym zmartwieniem. Odchrząknął cicho czekając na moją odpowiedź.

- Robisz teraz coś bardzo zajmującego?

- Przed chwilą wstałem. - mruknął, a ja spojrzałam na zegarek. Było już po dziesiątej.

- To świetnie! Masz już jakiś prezent dla Zhongli? - spytałam, a w słuchawce rozległo się delikatne prychnięcie. Zmarszczyłam brwi. I brunet i Childe byli jacyś dziwni przez wczorajszą sytuację. Westchnęłam.

- Jeszcze nie mam. - mruknął cicho. - Nie miałem czasu. Mogę z tobą pójść. - stwierdził z pewnym ociąganiem. Wyszczerzyłam się, ale zdałam sobie sprawę, że chłopak mnie nie widzi.

- Świetnie! Widzimy się za pół godziny przy kawiarni?

- Pasuje. - powiedział. - Do zobaczenia, dziewczyno. - rzucił jeszcze szybko i się rozłączył.

Odłożyłam telefon i poszłam wziąć szybki prysznic. Następnie nałożyłam Paimon karmę, ubrałam się ciepło i wyszłam z budynku.

Po dziesięciu minutach wolnego spaceru doszłam w umówione miejsce. Childe jeszcze nie było. Westchnęłam, w przeciwieństwie do Zhongli, rudowłosy z reguły się spóźniał. Chuchnęłam w skostniałe dłonie, starając się odrobinę rozgrzać.

Świąteczne Mondstadt (Genshin Impact) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz