Wełna

1K 91 169
                                    

Muszę się pochwalić tym, że niedługo prawdopodobnie pojawi się nowe ff! Tylko tym razem postaram się je dużo bardziej dopracować.

****

Weszłam szybko do tymczasowego pokoju i zamknęłam drzwi. Udałam się do łazienki i gdy ujrzałam się w lustrze, zaczernieniłam się jeszcze bardziej. Całą twarz i włosy miałam w mące, a w dodatku ucierpiały moje ubrania. Jeknęłam żałośnie i położyłam ubrania chłopak na półce.

Wzięłam szybki prysznic, umyłam przy okazji włosy i narzuciłam na siebie jego ciuchy. Uśmiechnęłam się delikatnie, gdy poczułam na sobie ciepło ubrań. Rozczesałam blond kosmyki i gdy już wyglądałam w miarę dobrze (o ile w ubraniach za dużych o kilka rozmiarów da się tak wyglądać), wyszłam z pokoju.

Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam na spotkanie z przeznaczeniem. Diluc leżał na łóżku i gdy się przed nim pojawiłam, rzucił mi leniwe spojrzenie swoimi szkarłatnymi oczami. Wyglądał już trochę lepiej, niż wcześniej, więc choroba chyba zaczyna ustępować. Usiadł i sięgnął ręka po kopertę leżącą na stole i podał mi ją. Spojrzałam na niego z niezrozumiem i gdy ją otworzyłam, wprost osłupiałam.

W środku były pieniądze. Dużo pieniędzy. Wciągnęłam ze świstem powietrze i podrapałam się po karku.

- Co to jest? - spytałam powoli.

- Twoja wypłata. Za bankiet i za to, że mi pomagasz. - wzruszył ramionami.

- Nie pomagam ci ze względu na pieniądze. - syknęłam, a on westchnął znudzony.

- Aktualnie jesteś bez pracy, a musisz opłacić pokój, żywność, prezenty. - zaczął wyliczać na palach. - Gotujesz mi i sprzątasz, więc pozwól mi się odwdzięczyć. W tym czasie, kiedy u mnie siedzisz, mogłabyś pracować i normalnie zarabiać, więc przestań się wygłupiać.

Prychnęłam pod nosem. Duma nie pozwalała przyjąć mi tej kosmicznej sumy pieniędzy, ale z drugiej strony miał rację. Diluc zniecierpliwił się i wstał. Podszedł do mnie powoli, a ja przełknęłam głośno ślinę. Czerwonowłosy spojrzał na mnie uważnie i zacisnął usta. Poprawił grzywkę, by nie zasłaniała mu widoczności, po czym chwycił mnie za dłoń i niemal siłą wcisnął mi kopertę. Przekrzywił delikatne głowę, a jego szkarłatne oczy błysnęły. Pierwszy raz stał tak blisko mnie, przez co wprawił mnie w delikatne osłupienie.

- Mówiłem ci już, przestań się wygłupiać. - mruknął cicho i wrócił do łóżka. Usiadł jakby nigdy nic i okrył się kołdrą. Stałam tam jeszcze chwilę jak słup soli, po czym otrząsnęłam się z szoku. Wzięłam głębszy oddech, by się otrząsnąć, po czym poszłam do przedpokoju, gdzie schowałam kopertę w kurtce.

Usiadłam w fotelu i zmierzyłam go długim spojrzeniem.

- Coś nie tak? - spytał cicho i obrócił się w moją stronę.

Pokręciłam głową i zajęłam się książką. Gdy nadszedł jeden zntych stresujących momentów, pochyliłam się lekko do przodu, zacisnęłam wargi i śledziłam z niepokojem losy głównego bohatera. Jeknęłam cicho, gdy schodził do piwnicy.

- Nie wchodzi się samemu do piwnicy, idioto. - parsknęłam sama do siebie i odłożyłam na chwilę książkę, by otchłonąć. Podniosłam spojrzenie i napotkałam wzrok czerwonowłosego.

- Aż takie to emocjonujące? - spytał zaciekawiony. Spojrzał na autora i pokiwał z zrozumieniem głową.

- A żebyś wiedział. - rzuciłam. - Znaczy czytałam lepsze kryminały, ale ten też jest niczego sobie. Autor potrafi zbudować napięcie.

- Rozumiem. - stwierdził po chwili. - Moim ulubionym jest Harlan Coben.

Zmarszczyłam brwi, gdy nie potrafiłam skojarzyć nazwiska.

Świąteczne Mondstadt (Genshin Impact) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz