Z góry ostrzegam, że to nijaki i krótki rozdział, ale nie miałam zbytnio czasu i pomysłu na niego. -(tzw. Rozdział przejściowy). Miłego czytania!
***
Kolejne dni nie przyniosły niczego nowego. No, może oprócz rozwijającej się znajomości Diluca i jego nowej koleżanki. Nadal czułam się tak samo źle, jak parę minut po zakończeniu naszej ostatniej rozmowy. Jednak wciąż nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego ta kłótnia tak mną poruszyła.
Długie, ciężkie westchnięcie wydobyło się z moich ust. Podniosłam się zmęczona z łóżka i poczłapałam leniwie do łazienki. Gdy wróciłam do pokoju spojrzałam żałośnie do koszyka, w którym leżał prawie ukończony szalik dla Diluca. Zmięłam pod nosem przekleństwo i zacisnęłam dłonie w pięści.
Czemu zawsze jest tak, że gdy jedna rzecz zaczyna się psuć, to później wali się wszytko? Atmosfera między wszystkimi zrobiła się napięta. Childe nadal unikał Zhongli, Diluc i ja nei rozmawiamy, a reszta stara się załagodzić sytuację, co nie wychodzi.
Westchnęłam. Amber ostatnio próbowała mnie namówić na rozmowę z czerwonowłosym, ale wciąż nie jestem zbyt pozytywnie nastawiona do tego pomysłu.
Zhongli zaczął coraz bardziej naciskać na wyjazd, ale jakoś nie mogłam się zdecydować. Chciałam przedtem naprawić ten chaos, który spowodowałam. Skończyć z ucieczkami bez wyjaśnień, jednak nie byłam pewna, czy to w ogóle będzie możliwe.
Usiadłam w fotelu i wznowiłam pracę nad szalikiem. W tamtym momencie chciałam zająć czymś myśli, a jedyne co mi przyszło mi do głowy, to dokończenia tego nieszczęsnego szalika.
***
Po dwóch godzinach skończyłam swoją pracę. Spojrzałam z zadowoleniem na efekt końcowy i pogładziłam czule materiał. Odłożyłam szalik i przeciągnęłam się, starając się pozbyć dziwnego uczucia w plecach.
Poczłapałam leniwie do lodówki i zmarszczyłam brwi, gdy okazało się, że jest w niej jedynie światło. Westchnęłam cierpiętniczo, narzuciłam na siebie płaszcz, złapałam za swój ulubiony szalik i wyszłam na zewnątrz.
Powolnym krokiem udałam się w stronę sklepu i uśmiechnęłam się pod nosem, na myśl, że już niedługo zjem swoją ulubioną zupkę chińską.
W sklepie było nadzwyczajnie pusto. Do koszyka wrzuciłam parę warzyw, chleb, karmę dla Paimon i jakieś przysmaki, oraz moje ulubione, ekspresowe danie. Już po chwili kasjerka kasowała moje zakupy, pożegnałam ją uprzejmie i wyszłam z sklepu.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to mała dziewczynka siedząca na ławeczce. Była tam całkiem sama, jej ramiona drżały z zimna. Przez chwilę waha łam się, jednak zdecydowałem się podejść do niej. Przyklęknęłam obok niej i uśmiechnęłam się przyjaźnie. Dziewczynka spojrzała na mnie lekko spłoszonym wzrokiem. Miała jasną cerę, kolor jej oczu wpadał w szkarłat, jednak nie taki głęboki jak ten od Diluca. Blond grzywka opadała jej na czoło, a lekko szpiczaste uszy dodawały jej uroku.
- Cześć, jestem Lumine. Zgubiłaś się? Nigdy wcześniej cię tu nie widziałam. - starałam się żeby mój głos był opanowany i wesoły. Dziewczynka pociągnęłam nosem.
- Nazywam się Klee. - powiedziała cichutko i skuliła się z zimna. - Przyjechałam w odwiedziny, ale się zgubiłam. - wymamrotała. Spojrzałam na małą z współczuciem. Po chwili namysłu zdjęłam z siebie płaszcz i szalik, a następnie otuliłam ubraniami moją nową koleżankę. Spojrzałam na mnie z wdzięcznym wyrazem twarzy. - Dziękuję.
- Jak się zgubiłaś? - spytałam po czym objęłam się ramionami. Zaczęło robić się zimno.
- Byłam z kuzynem na zakupach, ale zauważyłam małego kotka i poszłam go pogłaskać. - wyszeptała zawstydzona. Uśmiechnęłam się do niej delikatnie.
CZYTASZ
Świąteczne Mondstadt (Genshin Impact)
FanfictionModern Au! Diluc od zawsze nie lubi świąt, a Lumine je kocha. Lub gdzie Lumine pomaga Dilucowi w Święta. Można czytać bez znajomości fabuły gry.