Pożegnania

1.3K 118 754
                                    

Wesołych Świąt! Mam nadzieję, że dzisiejszy dzień minął Wam w przyjemnej atmosferze!

Dziękuję wszystkim za każdy komentarz i każda gwiazdkę, to dla mnie dużo znaczyło! A teraz zapraszam do czytania ostatniego rozdziału. Mam wrażenie, że w pełni nie oddałam ich uczuć, emocji i motywów, ale cóż, może kiedyś to poprawię. Miał on wyglądać całkiem inaczej (zresztą jak całe opowiadanie), ale mam nadzieję, że Wam się spodoba.

***

W ciągu kilku kolejnych dni, nadal nie zamieniłam z Diluciem ani jednego słowa. Dziwna atmosfera między Childe, a Zhongli tylko przybierała na mocy. Westchnęłam ciężko i kontynuowałam pakowanie prezentów.

Został mi tylko podarunek dla Diluca. Złapałam za czerwony, miękki szalik i włożyłam go do pudełka. Namierzyłam odpowiednią ilość papieru i zaczęłam dokładnie i równo owijać nim karton. Po chwili spojrzałam z zadowoleniem na efekt końcowy całej mojej pracy.

Na stoliku piętrzyły się prezenty dla wszystkich moich przyjaciół i dla Klee. Dziewczynce kupiłam zestaw małego chemika, gdy błądziłyśmy razem po mieście, to wspominała, że Interesuje się chemią. Westchnęłam cicho, wstałam od stołu i podeszłam do szafy, której zaczęłam wyjmować wszystkie swoje ubrania, a następnie zajęłam się sprzątaniem pokoju.

***

Doprowadzenie go do porządku zajęło mi blisko dwie godziny. Zmęczona opadłam na łóżko, a moje puste spojrzenie skierowało się na jasny sufit. Cholera, musiałam jeszcze dzisiaj przenieść prezenty do Winiarni. Niestety, ale wszyscy, którzy mogliby mi pomóc, byli zajęci, więc musiałam zająć się tym sama. Podniosłam się niechętnie z łóżka i z ociąganiem poszłam się przebrać. Przed wyjściem spojrzałam jeszcze w lustro. Skrzywiłam się, gdy zauważyłam, jak bardzo mam podkrążone i spuchnięte oczy. Potargane włosy w nieładzie opadały na moje ramiona. W końcu jednak wzruszyłam ramionami, złapałam za worek prezentów i wyszłam z budynku.

Z każdą sekundą denerwowałam się coraz bardziej. Nie miałam najmniejszej ochoty na pogawędkę z Diluciem, ale raczej nie dam rady jej uniknąć. Zacisnęłam usta i wzięłam głęboki, drżący oddech.

Już po kilku minutach stałam przed drzwiami Winiarni. Unioslam drżąca dłoń i zapukałam głośno. Zacisnęłam usta w wąską linię z zdenerwowania i czekałam. Już po chwili usłyszałam głośne kroki, wydobywające się zza drzwi. Zacisnęłam dłonie w pięści, a  moje myśli szalały, modliłam się żeby jakimś cudem otworzył mi Kaeya.

Jednak życie za mną nie przepada. Zjawił się ktoś dużo gorszy.

W wejściu pojawiła się Donna. Zmarszczyła brwi w geście delikatnego obrzydzenia i przymknęła drzwi, tak bym nie miała wglądu do środka. Poczułam dziwny uścisk w garde, gdy zauważyłam, że ma na sobie ulubioną bluzę Diluca. Rzuciła mi wredny uśmieszek, a jej spojrzenie wyrażało wyższość nad moją osobą. Przełknęłam głośno ślinę.

- Coś się stało? - spytała milutko. - Diluca teraz nie ma, biedny jest zajęty. Wiesz, między ci powiem, że jego pracownica zrezygnowała z roboty tuż przed świętami i teraz nie ma nikogo na zastępstwo. - powiedziała i uśmiechnęła się. Jednak grymas nie sięgał jej oczu. Malowała się w nich czysta pogarda.

- Może miała powód? - prychnęłam. Założyłam ręce na piersi i spojrzałam na nią wyzywająco. Mimo faktu, że w tamtym momencie prezentowała się dziesięć razy lepiej niż ja, poczułam nagły przypływu odwagi.

- Odrzucenie to nie powód do takiego zachowania. - zachichotała.

Uśmiechnęłam się kwaśno, a jej oczy błysnęły niebezpiecznie.

Świąteczne Mondstadt (Genshin Impact) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz