L

3.7K 201 4
                                    

6 miesięcy później...

- Kiara! - usłyszałam krzyk JKa. Podniosłam się ociężale z kanapy i zaczęłam iść w jego kierunku, gdy nagle zobaczyłam go przed sobą. - Miałaś nie wstawać.

- Zawołałeś mnie. - zaznaczyłam, a chłopak objął mnie w pasie i pomógł mi usiąść.

- Ale nie żebyś wstała. Dostałem wiadomość od Sama. Organizuje przyjęcie urodzinowe.

- To świetnie. W końcu wyjdę z tego domu. - powiedziałam z ulgą w głosie. Parę miesięcy temu ponownie się wyprowadziliśmy, tym razem JK dokładnie wszystko posprawdzał, co było aż męczące. Spędzał kilka godzin przy każdej posiadłości, szukając wszelkich informacji, czy na pewno jest to bezpieczna lokalizacja i posiadłość. A gdy w końcu się wyprowadziliśmy, stał się bardzo nadopiekuńczy. Obchodził się ze mną jak z jajkiem, bał o mnie, Nawet uważał na słowa, myśląc, że się wścieknę, choć u mnie ciąża nie objawiała się wahaniami nastroju. Może czasami, ale nie było powodów do obaw. Dodatkowo od miesiąca nie wychodziłam z tego domu, moje jedyne spacery to sypialnia, łazienka, kuchnia salon i ewentualnie podwórko, jeśli pogoda temu sprzyja, choć ostatnimi dniami jest zimno i mokro, przez co jedyne na co mogę liczyć to oglądanie podwórka przez szybę.

- Wiesz, że się o ciebie martwię. Nie chcę, żebyś zachorowała, tym bardziej teraz, kiedy poród jest coraz bliżej. - powiedział łapiąc mnie za rękę.

- Tak wiem. - przewróciłam oczami. Co do porodu. Zdecydowaliśmy się nie znać płci dziecka, co może być utrudnieniem w umeblowaniu pokoju, ale mamy tak wielką rodzinę, że pomalowanie ścian i dokupienie ozdób będzie momentem. Swoją drogą, byłam już naprawdę niecierpliwa, chciałam już poznać płeć, chciałabym już trzymać to dziecko w ramionach.

- Za godzinę mamy się zjawić w domu. - powiedział, a ja otworzyłam szerzej oczy.

- Za godzinę?! - krzyknęłam patrząc niedowierzająco na chłopaka.

- Napisał to rano, ale zapomniałem o tym. - powiedział uśmiechając się niewinnie.

- JK? Widzisz w jakim ja jestem stanie, prawda? - zadałam mu retoryczne pytanie używając z sztucznie spokojnym głosem. - Mam nieumyte włosy, jestem praktycznie w piżamie, a skoro to urodziny to przydałoby się jakoś wyglądać, co oznacza, że muszę również ogolić nogi.

- Przepraszam. - powiedział i zaczął mnie całować po szyi.

- Nie przepraszaj, tylko pomożesz mi się przygotować. - powiedziałam podnosząc się z kanapy. Chłopak wstał razem ze mną i asekurując mnie poszedł grzecznie za mną do łazienki.

- Gdzie są maszynki? - zapytał JK, przeszukując wszystkie półki.

- Szuflada pod umywalką. - powiedziałam rozbierając się i wchodząc pod prysznic. Przygotowałam sobie wszystkie potrzebne kosmetyki. Spojrzałam na JK, który właśnie odwracał się w moim kierunku. Jego wyraz ze skupienia, zmienił się na szczęśliwe dziecko.

- Pięknie wyglądasz. - powiedział i wlazł za mną pod prysznic.

- Ja czy moje cycki? - zaśmiałam się.

- Ty, ale twoje piersi, nie mogę zaprzeczyć, że robią wrażenie. - powiedział i wbił się w moje usta.

- Naciesz się nimi póki czas, bo za parę miesięcy już nie będą takie duże. - powiedziałam i odwróciłam się do niego tyłem i odkręciłam wodę.

- Mówisz, żebym się nacieszył, a odwracasz się do mnie tyłem.- powiedział z miną złego dziecka.

- Mamy mało czasu. Później się nimi nacieszysz. - powiedziałam i zaczęłam myć głowę.

Przeznaczony, dziki, ale puchaty // J.K. (2020)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz