XLVII

4.3K 218 16
                                    

- Jesteś w ciąży. Za dokładnie siedem miesięcy zostaniecie rodzicami. - spojrzałam zszokowana na JK, który również chyba nie mógł wydusić z siebie słowa. Patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami, a ja na niego, również nie mogą uwierzyć w to.

- Ale co z moim okresem? Mówi pan, że jestem w drugim miesiącu ciąży, więc jakim cudem miałam okres? - zapytałam nie rozumiejąc już co się działo z moim ciałem.

- Czasami zdarzają się krwawienia na początku ciąży. Będziemy musieli cię dokładniej zbadać czy ciąża na pewno rozwija się dobrze, ale póki co nie widzę zagrożenia.

- Czekaj. - usłyszałam głos JKa. Spojrzałam w jego kierunku. - Czyli mówisz, że Kiara jest w ciąży? Że będę ojcem? - pytał dalej nie mogąc w to uwierzyć.

- Dokładnie to mówię. - powiedział uśmiechnięty doktor. Patrzyłam na chłopaka, na którego twarzy zaczął się pojawiać coraz większy uśmiech. Spojrzał na mnie już z szerokim uśmiechem. W jego oczach widziałam iskierki.

- Tak się cieszę. - powiedział i mocno mnie przytulił, by później się trochę odsunąć i zaczął całować mnie w każdy centymetr mojej twarzy. Zaśmiałam się z reakcji chłopaka. Cieszyłam się, że chociaż jedno z nas jest zadowolone z ciąży, bo ja czułam się przestraszona.

- To ja już pójdę. Zadzwońcie, żeby umówić się na dodatkowe badania. Do widzenia. - powiedział lekarz. Pożegnałam go, a JK cały czas wtulał się we mnie.

- Nie mogę w to uwierzyć, jestem taki szczęśliwy. - mówił z szerokim uśmiechem na twarzy. Uśmiechnęłam się delikatnie, czując coraz większe przerażenie. Nie chciałam tak szybko być matką. Bałam się, że sobie nie poradzę, że dziecko będzie nieszczęśliwe.

- Co się dzieję? Nie cieszysz się? - zapytał chłopak, tracąc swój entuzjazm. Zaczęłam płakać. Czułam jak z moim oczu wylewają się setki łez i nie mogłam tego powstrzymać.

- Przepraszam. - powiedziałam szlochając. Chłopak widząc mój stan, szybko wziął mnie w swoje ramiona, głaszcząc mnie po głowię. Moje łzy moczyły jego koszulkę. JK posadził mnie na swoim nogach, tak, że moje zwisały po obu jego stronach. Poczułam jak zaczyna nami kołysać i śpiewać mi do ucha, co zawsze mnie uspokajało.

- Ciii... Nie płacz już. - powiedział, gdy zaczęłam się uspokajać. Byłam jak taki mały koala, który przyczepił się do swojej mamy. Wzmocniłam swój uścisk, nie płacząc już. Bałam się tej ciąży, ale wiedziałam, że JK mnie nie opuści i zawsze przy mnie będzie.

- Dziękuję. - powiedziałam ochrypłym głosem, nie odsuwając się od chłopaka. 

- Nie musisz się bać tego. Zawsze będę przy tobie. Nie tylko ja, całe stado. Amy na pewno się ucieszy, gdy usłyszy o twojej ciąży, Sam również uwielbia dzieci. Będą nam pomagać. Naprawdę nie masz co się bać. - mówił. Odsunęłam się od niego. 

- Przepraszam. Wiem, że się cieszyć z tego dziecka, a ja wszystko zepsułam i teraz masz dwoje dzieci do zajmowania się. - powiedział patrząc na swoje dzieci.

- Jesteś urocza. - powiedział cmokając mnie w nos. - Jestem od tego, żeby się tobą opiekować. Taka moja rola, a mając przy sobie twojego małego sobowtóra sprawi mi jeszcze więcej przyjemności. - powiedział z uśmiechem.

- Nie boisz się? Że sobie nie poradzimy?

- Jasne, że mam obawy, ale każdy rodzic je ma, więc na razie się tym nie martwię. A teraz uśmiechnij się, proszę. - powiedział, na co na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech.

- A więc cieszysz się również z kilkumiesięcznego celibatu? - zapytałam z głupkowatym uśmieszkiem.

- Z tego co mi wiadomo to nie trzeba z niego całkowicie rezygnować. - powiedział również z uśmieszkiem na twarzy.

Przeznaczony, dziki, ale puchaty // J.K. (2020)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz