-Powiedziałam Łukaszowi i rodzicom o ciąży.-właśnie razem z Dominiką siedziałyśmy u mnie w pokoju, jedząc jakieś meksykańskie jedzenie. Dziewczyna naprawdę potrzebowała ostatnio mojego wsparcia, byłam jej jedyną w pełni zaufaną osobą.
-I jak zareagowali?-zapytałam.
-Łukasz powiedział, że sobie poradzimy. Chce, żebym zmieniła wybór uczelni i wyjechała z nim do Londynu na studia. Wtedy będziemy mogli być razem i na spokojnie zająć się dzieckiem. Jego rodzice bez problemu wspomogą nas finansowo.
-A twoi rodzice?
-Chcą, żebym usunęła. Sama nad tym myślałam, ale chyba wolę urodzić to dziecko.
-Jesteś pewna? W końcu ono będzie na całe życie.
-Prędzej czy później i tak chciałabym założyć rodzinę.-wzruszyła ramionami.
-Kocham cię Domi i pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć w razie czego.-objęłam dziewczynę.-Kiedy powiesz o ciąży innym?
-Myślę, że jak napiszę maturę. Nie chce robić niepotrzebnych sensacji.
-Rozumiem.-kiwnęłam głową.-Myślałaś nad imieniem? Wiem, że to dopiero początek, ale może masz już jakiś pomysł.
-Mam pomysł.-uśmiechnęła się.-Ale powiem ci dopiero jak będzie wiadoma płeć.
-No co ty, Doma jesteś dopiero w czwartym tygodniu. Ile ja mam czekać?-zrobiłam smutną minę.
-Dobra, powiem ci, ale nie mów nikomu.
-No jasne.
-Jak będzie dziewczynka chciałabym jej dać na imię Ewa. Po mojej cudownej przyjaciółce.-na jej słowa zaniemówiłam.
-Ja pierdole, kocham cię stara!-przytuliłam mocno dziewczynę.-Serio, chcesz nazwać po mnie swoje dziecko?
-Tak. Zawsze jesteś przy mnie i mnie wspierasz. Jesteś dla mnie najważniejszą osobą. No może po Łukaszu.-zachichotała.
-Kurwa. Czuję się zobowiązana do bycia dobrą ciocią. A jak nazwiesz chłopca?
-Adam.
-Poważnie?-zaśmiałam się.-Adam? Że po naszym Adamie?
-Tak. Szczerze to jest najrozsądniejszy z nich wszystkich. Przyznaj, że nawet Szczepan nie ma tak popukłade w głowie jak on, a jest naprawdę mądry. Chciałabym w sumie, żeby moje dziecko było takie jak on.
-O kurwa.-parsknęłam.-Szczerze to mnie w chuj zaskoczyłaś.
Dziewczyna siedziała u mnie dobre kilka godzin, ale musiała się już zbierać do domu. Po jej wyjściu, poszłam do sklepu po alkohol. Wspominałam, że po wyprowadzce mojego taty mój dom zamienił się dosłownie w klub? Nawet na tygodniu znajomi przychodzili do mnie i bawiliśmy się razem. Moja mama nie dość, że miała dużo pracy, to musiała jeszcze zająć się swoją sprawą rozwodową. Przez to ja i Krzysiek mieliśmy też dla siebie więcej czasu. Prawie codziennie przesiadywał u mnie po lekcjach i mogliśmy na spokojnie mieć trochę prywatności.
W osiedlowym sklepie, akurat gdy stałam przy kasie z czterema butelkami wódki i dwoma sześciopakami piwa spotkałam pana Matczaka.
-Witaj Ewa.-powiedział, nie spuszczając wzroku z moich zakupów.-Szykuje się impreza?
-Można tak powiedzieć.-uśmiechnęłam się życzliwie.
-Jak się trzyma mama? Słyszałem o waszej sytuacji.
-Ma dużo pracy, ale powoli jakoś daje radę.