Rozdział 26

1.2K 65 7
                                    

Jutro matura. Nie sądziłam, że kiedyś ta myśl naprawdę stanie się faktem. Każdy był bardzo zestresowany. Michał od trzech dni siedział po kilkanaście godzin w bibliotece i próbował się uczyć, Mati dostawał dosłownie ataków paniki, Kuba stwierdził, że najlepszym sposobem na maturę jest najebać się przed nią, a reszta tylko udawała, że są spokojni.

Ja i Krzysiek siedzieliśmy u mnie w pokoju i rozmawialiśmy ze sobą.

-Nie boję się matury.-powiedział brunet bawiąc się kosmykami moich włosów.

-Ja też.-stwierdziłam, chodź przez moją głowę przelatywało mnóstwo myśli.

Ostatnio spędzałam coraz więcej czasu razem z Walczukiem w studio na nauce miksowania. Mix i mastering nie były czymś łatwym, ale mi na prawdę dobrze szło. Czułam, że wreszcie robię coś, czego brakowało mi wiele lat-spełniałam swoje własne marzenia. Odnalazłam w końcu swoją pasję. Przez to coraz częściej zastanawiałam się nad odpuszczeniem studiów. Zajęłabym się pracą w studio, gdy opanowałabym wszystko. Jachu z resztą sam mnie do tego namawiał.

-Szczepan muszę ci o czymś powiedzieć.-stwierdziłam.

-O czym?

-Chyba nie idę na studia.

-Co?-zrobił zdziwioną minę.-Czemu?

-Chcę nauczyć się profesjonalnie realizować wokale i tak dalej. Chciałabym pracować w studio. Na razie idzie mi super, sam Walczuk tak twierdzi.

-O wow.-brunet podrapał się po głowie.-To ciekawie.

-Co o tym wszystkim sądzisz?

-Wiesz, że zawsze będę cię wspierał. Ale przyznam, że w chuj mnie zaskoczyłaś.

-Wiem.-zaśmiałam się i pocałowałam chłopaka.

Przyciągnął mnie tak do siebie, że teraz siedziałam na nim. Wsunął swoją dłoń pod moją koszulkę i już chciał ją zdjąć, gdy usłyszeliśmy otwierające się na dole drzwi.

-Kurwa.-mruknęłam i podniosłam się z łóżka.

-Wrócimy do tego.-wyszczerzył się.

Nagle usłyszałam jak ktoś dosłownie wbiega po schodach. Drzwi do mojego pokoju otworzyły się z impetem. Stał w nich oczywiście nikt inny jak Michał. Podbiegł do nas i pocałował nas w czoła, na co ze Szczepanem zrobiliśmy zdziwione miny.

-Kurwa!-krzyczał podskakując przy tym. Ja i Krzysiek jedynie spojrzeliśmy po sobie. Wiedziałam, że chłopak tak jak ja jest zaniepokojony zachowaniem Maty, a jednocześnie próbuje się nie roześmiać.

-Solar do mnie zadzwonił! Powiedział, że freestyle był zajebisty i zgadnijcie co! Mam kurwa jebany kontrakt! Jestem w SBM!

Na słowa Matczka, od razu mocno go przytuliliśmy. Żadne słowa nie były w stanie wyrazić naszego szczęścia.

-Stary jesteś cudowny.-powiedział Krzysiek.

-Mówiłam, że ci się uda.-w moich oczach były łzy radości.

-Jakby nie wy, to by się nie udało. Dziękuję wam zjeby.-zaśmiał się.

-Zepsułeś nam seks, ale sytuacja sprawiła, że ci wybaczamy.-parsknął Szczepan, na co puknęłam go mocno w głowę.

-Idę to obwieścić całemu światu. Jestem jebanym raperem!-krzyczał zbiegając ze schodów.

-Jak on tu wlazł?-zapytał Krzysiek.

-Musiał wziąć zapasowy klucz z domu. Matczakowie mają jeden, jako nasi sąsiedzi, w razie jakby coś się stało.

-Ja pierdole. Popsuł klimat.-zaśmiał się.-Chcesz iść nad Wisłę?

-Teraz?

-A czemu nie? I tak nie mamy co robić.

Wsiedliśmy w mój samochód i pojechaliśmy na schodki. Usiedliśmy razem i wtuleni w siebie wpatrywaliśmy się w płynącą rzekę. Krzysiek dał mi papierosa i sam odpalił jednego.

-Przyjdziemy tu też po maturze.-powiedział.-Te schodki to jest dla nas święte miejsce. Pomyśl ile wspomnień tu mamy.

-Tu się poznaliśmy. I tu mnie pierwszy raz pocałowałeś.-uśmiechnęłam się pod nosem.

-Powinni nas tu kiedyś pochować.-zaciągnął się papierosem, a ja cicho się zaśmiałam.

-Myślisz, że na cale życie zostaniemy w Warszawie?

-Myślę, że tak. Ale w sumie wszystko mi jedno, najważniejsze żebym był z tobą.-dał mi buziaka w czoło.

-Kocham cię Szczepański. Nawet nie wiesz jak bardzo.

-Ja ciebie też bardzo kocham.-bawił się kosmkami moich włosów, próbując zrobić mi warkocza.

-A jak tam twoja babcia?-zapytałam.

-Kiepsko, ale cały czas mówi mi żebym się nie przejmował. Powiedziała, że chciałaby cię poznać.

-Mnie?

-Tak. Twierdzi, że masz na mnie dobry wpływ.—zaśmiał się.

-Kochane.-uśmiechnęłam się.

-Pójdziemy do niej już po maturach. Ucieszy się bardzo.

Wpatrywaliśmy się nadal w płynącą Wisłę. Byłam naprawdę szczęśliwa. Nigdy nie sądziłam, że skończę szkołę będąc otoczona tak wspaniałymi osobami, i że tyle rzeczy w moim życiu ulegnie zmianie.

-Krzysiek, jesteś pewny, że chcesz ze mną mieszkać?

-Tak, a czemu niby nie?

-Bo to już będzie jak małżeństwo.-zaśmiałam się.-Teraz tak myślę i nie wiem czy to jest dobry pomysł.

-Jak chcesz.-chłopak trochę posmutniał.

-Nie obrażaj się na mnie Szczepan. Ja po prostu mam dużo myśli w głowie.-szturchnęłam chłopaka.

-Nie obrażam się, ale dużo rzeczy zmieniasz ostatnio. Nie żebym miał ci to za złe, ale cały czas mnie zaskakujesz.

-Przepraszam Krzysiek. Po prostu przez cale życie wydawało mi się, że chcę iść na prawo, a teraz dopiero odnalazłam moją prawdziwą pasję. Muszę to wszystko ogarnąć i nie wiem nawet od czego powinnam zacząć.

-Rozumiem.-uśmiechnął się lekko.-Dam ci tyle czasu, ile tylko będziesz potrzebowała.

-Wynajmę jakieś małe mieszkanie na Żoliborzu, żeby mieć blisko do mamy i do studia. To zawsze też będzie twoje miejsce.-złapałam go za rękę.

-Ja w takim razie zostanę jeszcze na jakiś czas u rodziców.

-Dzięki, że jesteś wyrozumiały.-westchnęłam.-Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego chłopaka.-uśmiechnęłam się.

-A ja bardziej zmiennej dziewczyny.-zaśmiał się.

-Spierdalaj.-szturchnęłam go i parsknęłam śmiechem.

Do swoich domów wróciliśmy około dwudziestej pierwszej, bo chcieliśmy się wyspać na matury. Gdy byłam już w domu, usłyszałam, że z kuchni dochodzą jakieś głosy.

-Mamo? Jesteś?-weszłam do pomieszczenia, a to co tam zobaczyłam bardzo mnie zaskoczyło.

Na blacie stały dwie lampki wina, a obok mojej mamy siedział... ojciec Andrzeja.

-Pan Rościszewski? Co tu się dzieje mamo?

-Myślałam, że wrócisz później.-zmieszała się moja mama.

-Jutro mam matury, muszę iść wcześniej spać. Co pan tu robi?-spojrzałam na mężczyznę.

-Tomasz jest moim przyjacielem.-powiedziała mama.

-Skąd wy się w ogóle znacie?

-Poznaliśmy się w kancelarii, Magda pomagała mi w sądzie przy jednej sprawie mojej firmy.-uśmiechnął się ojciec Andrzeja.

-Fajnie.-zachichotałam cicho.-Idę spać, dobranoc.-ruszyłam do swojego pokoju.

Czułam, że moje życie niedługo nabierze tempa i dużo rzeczy się zmieni.

Szklanki i neony || SzczepanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz