~ Rozdział 20 ~

224 21 12
                                    

*Piątek*
POV AUDREY
Chyba za bardzo pośpieszyłam się z wejściem w głębszą relację z Paytonem. Jeszcze niedawno nienawidziliśmy się nawzajem, a teraz mam z nim iść na imprezę? Czasami podejmuję zbyt pochopne decyzje. Wiadomości na social mediach od szkolnych faneczek Paytona mnie w tym utwierdziły. Tak nagle mam się z nim zaprzyjaźnić? Chodzić na imprezy do jego znajomych i udawać, że wszystko jest spoko?

Głupio trochę odwoływać wyjście w ostatniej chwili, ale nie mam wyboru. Wszystko  potoczyło się za szybko.

Tego dnia napisałam Paytonowi, żeby nie odwoził mnie do szkoły. Chciałam się przejść, przemyśleć wszystko i zastanowić się czy to wszystko to nie kolejna gra.

-Audrey! Co się stało?!- usłyszałam głos Paytona zza pleców. Pewnie zobaczył z okna, że wychodzę. Przewróciłam oczami. Był ostatnią osobą, którą chciałam dzisiaj spotkać. Zatrzymałam się na środku chodnika i popatrzyłam na chłopaka.

-Nic. Po prostu postanowiłam się przejść- uśmiechnęłam się sztucznie.

-Masz do mnie o coś żal?- zapytał, wyczuwając fałsz.

-Nie, po prostu mam gorszy dzień- skłamałam.

-Okres?

-Nie!- oburzyłam się- to, że nie mam humoru nie oznacza, że mam okres- lekko się podirytowałam.

-W takim razie masz do mnie o coś żal- wróciliśmy do punktu wyjścia.

-Payton, ja ty sobie to wszystko wyobrażasz? Próbowałeś mnie przelecieć, a teraz z dnia na dzień mamy stać się najlepszymi przyjaciółmi? Potrzebuję czasu- powiedziałam, na co chłopak ewidentnie się zdziwił.

-Myślałem, że podoba ci się, że zawożę cię do szkoły i...

-Tak, to miłe, ale chyba na siłę próbujemy stać się przyjaciółmi.

Chłopak patrzył na mnie z niezrozumieniem. Fakt, w tamtym momencie sama siebie też nie rozumiałam, ale coś podpowiadało mi, że to dobra decyzja.

-No i chyba daruje sobie dzisiejszą imprezę... do zobaczenia- zakończyłam, biorą głęboki oddech. Odwróciłam się i wolnym krokiem udałam się w kierunku szkoły.

Payton jeszcze przez chwilę stał na środku chodnika, po czym wrócił do domu.

POV PAYTON
-Kurwa, widziałeś to!- krzyknąłem do Jacksona, wchodząc do domu.

Trzasnąłem drzwiami i rzuciłem się na kanapę, na której siedział mój przyjaciel. Chłopak przeglądał coś w telefonie i nawet nie raczył na mnie spojrzeć.

-Co jest?- zapytał bez przejęcia, nadal przeglądając Instagrama.

-Ona po prostu mnie zlała. Powiedziała, że to za wszytko stało się za szybko i...

-Dziwisz się jej?- Jackson popatrzył na mnie jak na debila.

-No raczej- burknąłem, czując, że MÓJ przyjaciel próbuje trzymać stronę Audrey.

-Spróbuj ją zrozumieć. Najpierw zakład, później magicznie się pogodziliście, a teraz udajesz jakby nic nie nie stało i beztrosko zawozisz ją do szkoły- wytłumaczył, nareszcie odrywając wzrok od telefonu.

-Dobrze wiesz, że ją przeprosiłem.

-Ale to wymaga czasu. Niedawno się przeprowadziła, mieliście konflikt, a teraz...

-No już dobrze. Rozumiem- poprawiłem poduszkę leżącą pod moją głową.

Nienawidzę tych psychologicznych monologów Jacksona. Nie dość, że mam za przyjaciela dziecko japońskich bajek to jeszcze terapeutę.

-W takim razie co powinienem zrobić?- zapytałem po chwili.

-Nie narzucać się- powiedział z taką łatwością, jakby to było logiczne.

-Ale...

-Daj sobie z nią spokój. Odpocznij chwilę i będzie dobrze- zakończył oschle, jakby moje problemy były dla niego nic nie warte.

-Co jesteś taki cięty. Zachowujesz się jak rozdrażniona pięciolatka.

-Ja?! Cały czas gadasz o Audrey! Wiecznie spędzasz z nią czas a mnie olewasz! Najpierw cię rozumiałem, bo chciała ci zniszczyć karierę, ale teraz powinieneś już ją olać i dać sobie spokój!

-Jesteś po prostu zazdrosny- zacisnąłem pięść. Nie lubię jak Jackson nagle dostaje ochoty na przemądrzałe monologi.

-Mam do tego prawo. Wieczne wszystko musi się kręcić wokół ciebie.

-Nie musi, ale się kręci, bo kurwa ja jestem znany, a ty jesteś tylko ,,przyjacielem Paytona". Beze mnie nic byś nie miał

Raptem zobaczyłem na twarzy Jacksona rozczarowanie i żal. Nie chciałem tego powiedzieć. Sprowokował mnie.

-Chasa, Josha i Jadena już straciłeś. Jesteś na dobrej drodze, żeby stracić tez mnie- powiedział bez emocji.

Zpóścił oczy w dół i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Tak cholernie chciałem go przeprosić, ale duma mi na to nie pozwalała. Spojrzałem w okno widząc jak mój przyjaciel powoli idzie w stronę domu Parkera.

W tamtej chwili straciłeś dosłownie ostatnią osobę, na której mi zależało.

***
Hejka! Oto pierwszy rozdział po dłużej przerwie. Postanowiłam troszkę urozmaicić fabułę i jeszcze nie kończyć książki na tym etapie. Co wy na to?

Chciałabym jeszcze dodać, że kocham czytać wasze komentarze, dlatego zachęcam was do jak najczęstszego komentowania. Jeśli macie jakieś pomysły na dalsze rozdziały również możecie mi je pisać.
Pomyślałam, że kiedyś zrobię jeden rozdział bazując na waszych pomysłach (oczywiście jeśli chcecie).
Buziaki <3

Koniec gry // Payton Moormeier Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz