~ Rozdział 21 ~

243 21 37
                                    

*Godzinę później*
Mój ,,kochany przyjaciel" Jackson raczył wrócić po godzinie do domu.

-Ooo nasza sfochowana księżniczka wróciła- prychnąłem, widząc jak wchodzi do domu. Chłopak popatrzył na mnie po czym rzucił.

-Nie na długo. Za dwie godziny mam lot do domu.

Trochę mnie to zdziwiło, bo niespodziewałem się, że posunie się aż tak daleko, ale jeśli nie widzi swoich błędów to niech jedzie.

-W takim razie bierz swoje rzeczy. Nikt cie tu nie trzyma- uśmiechnąłem się do niego złośliwie.

Chłopak westchnął i udał się na górę.
Nie lubię kłócić się z Jacksonem, ale nie pozwolę sobie żeby odwalał mi takie akcje.

-Mógłbyś chociaż powiedzieć przepraszam- westchnął schodząc z pierwszego piętra razem ze swoją walizką.

-Ja?- oburzyłem się, na co nie odpowiedział-wróć jak to wszystko przemyślisz- dodałem.

*Tydzień później*
POV PAYTON
Od tygodnia nie mam jakiś dziwny mental brake down. Jackson wyjechał, z Audrey nie mam kontaktu, a moja rodzina wróci do domu dopiero za trzy tygodnie. Ja to mam zajebiste życie...

Obudziłem się około 13.00. Odkąd przestałem odwozić niebieskowłosą do szkoły, straciłem motywację do wstawania wcześniej.

Poszedłem do kuchni i zajrzałem do lodówki. Jak zwykle nic nie było... dosłownie nic. Ostatnie zakupy robiłem przed wyjazdem Jacksona.
Wziąłem z szafki jakiegoś batona z przed dwóch tygodni i rzuciłem się na kanapę.
Naprawdę nic mi się nie chciało. Nie miałem motywacji nawet na ubranie się. Cały dzień łaziłem w piżamie i oglądałem denne seriale, aby tylko poprawić sobie humor.

Moja kariera w internecie umierała. Kiedy chcesz utrzymać się na wysokiej pozycji na Tik Toku musisz wrzucać jakiś film, conajmniej raz dziennie, a ja byłem nieobecny już od tygodnia. Co chwilę przeglądałem Instagrama licząc, że w końcu znajdę coś ciekawego, ale wszystko było po prostu zbyt... nudne.

Około 16.00 postanowiłem zjeść obiad. Zamówiłem sobie jakąś pizzę i czekałem na jej dostarczenie.
W końcu po 20 minutach zadzwonił dzwonek do drzwi.

-Parker?- zdziwiłem się otwierając. Chłopak nie miał zwyczaju nachodzić mnie bez uprzedzenia, a co dopiero po tym jak w zeszły piątek Jackson poszedł mu się wyżalić po naszej kłótni.

-A spodziewałeś się kogoś innego?- zapytał.

-W zasadzie to tak- rzuciłem- po co przyszedłeś?

-Payton, co się z tobą dzieje?- zapytał spoglądając na mnie. Fakt, nie wyglądałem najlepiej, ale w tamtej chwili wydawało mi się to nie istotne.

-Nic się nie dzieje. Po prostu potrzebuje spokoju, a ty mnie nachodzisz.

Parker zrobił taką minę, jakby zobaczył ducha.

-Jackson miał racje. Zrobił się z ciebie pieprzony egoista.

-Nie rozumiesz, że potrzebuje spokoju? A wy zamiast mi pomagać to utrudniacie- prychnąłem.

-Ty chyba sobie żartujesz?! My ci utrudniamy?! Jackson to twój najlepszy przyjaciel, a ty go tak po prostu olałeś, nie wspominając nawet o tym co powiedziałeś. Na serio Payton ,,Beze mnie byłbyś nikim"? Tak się składa, że to ty się teraz staczasz, a nie on. Jedna laska cie olała, a ty robisz jakieś chore akcje.

Nic nie odpowiedziałem. Popatrzyłem na niego lekceważąco i czekałem aż skończy ten żenujący wykład.

-Zmieniłeś się- rzucił na koniec i zszedł z werandy.

Nawet nie chciało mi się go zatrzymywać. Poszedł to poszedł. Trudno.

Wróciłem do domu i wróciłem do bezcelowego przeglądania Instagrama. Nie potrzebuję ani Parkera, ani Jacksona.

*Dwa dni później*
Od tej dziwnej rozmowy z Parkerem minęły już dwa dni. W tym czasie się trochę ogarnąłem. Poprawił mi się humor i znowu miałem siłę na robienie czegokolwiek.

Około 17.00 postanowiłem wyjść na zakupy (w końcu nie mogę żyć kilka tygodni na pizzy). Założyłem pierwszą lepszą bluzę leżącą na moim krześle i wyszedłem z domu.

Oczywiście, kiedy mam dobry humor zawsze coś musi się spierdolić. Zszedłem z werandy i zobaczyłem Audrey gadającą w Parkerem.

POV AUDREY
-No proszę. Mi nie chciałaś dać, a Parkerowi tak? Czyli jednak się puszczasz- usłyszałam złośliwy śmiech Paytona zza pleców.

-Słucham?!- oburzyłam się.

-No, mi każesz czekać, a Parkerowi dajesz, tak?- powtórzył.

-Żartujesz sobie?!- prychnęłam.

-To chyba sobie żartujesz. Wolisz jego zamiast mnie?- znowu się zaśmiał- jesteś zwykłą szmatą.

Parker chciał coś powiedzieć, ale go zatrzymałam.

-O co ty masz problem? O to, że gadam z twoimi znajomymi? Naprawdę!?- wkurzyłam się.

Payton nic nie odpowiedział, tylko przewrócił oczami lekceważąco i zaczął iść.

-Mówię do ciebie!- krzyknęłam. Nie lubię być ignorowana.

-Daj spokój. Nie zasługuje na to- Parker machnął ręką, ale ja i tak nie zamierzałam odpuścić.

-Kurwa Payton, o co masz do mnie problem- podbiegłam w jego kierunku, na co chłopak nawet nie raczył się zatrzymać.

-Mam problem o to, że się dla ciebie starałem, a ty miałaś do w dupie. A teraz zadajesz się z ludźmi, którzy cie nastawiają przeciwko mnie.

-To twoi przyjaciele.

-No tak się składa, że już nie po tym co mi zrobili.

***
Hejka! Oto znowu ja! To chyba był najdłuższy rozdział tej książki. Mam nadzieję, że wam się spodobał. Dostałam na pv kilka pomysłów na kolejne części i już niedługo pojawi się taki ,,wasz" rozdział.
Standardowo proszę was o gwiazdki i komentarze. Buziaki <3

Koniec gry // Payton Moormeier Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz