~ Rozdział 5 ~

393 24 14
                                    

*Ciąg dalszy wydarzeń*
POV PAYTON
-Spierdalamy!- krzyknąłem do chłopaków, za wszelką cenę chcąc uniknąć konsekwencji.

Mieliśmy już uciekać z miejsca zdarzenia, kiedy z domu z wybitą szybą wybiegła niebieskowłosa dziewczyna. Ładna, bardzo ładna, ale wyglądała trochę jak wkurzony Smurf. Nigdy wcześniej jej tu nie widziałem i gdyby nie to że zaraz dostaniemy od niej opieprz to, chyba ,,byłbym zainteresowany".

-Co wy do cholery robicie!- wydarła się. Czułem, że będziemy mieć przesrane bardziej niż myślałem.

-My tylko...- zaczął nieporadnie Chase, a zaraz potem z domu wyszła czterdziestoletnia kobieta. Kojarzyłem ją, bo mieszkała tu od dawna, ale napewno nie miała córki. Zauważyłbym wkurzonego Smurfa zdecydowanie wcześniej.

-My tylko... graliśmy w piłkę i... to było niechcący- ciągnął Josh. Naprawdę? To była najlepsza wymówka na jaką go stać?! Czasami miałem wrażenie, że nie używa mózgu.

-Cóż chłopcy nic się nie stało...- zapewniła nas kobieta.

-Nic się nie stało?! Ciociu oni wybili ci szybę!

,,Czyli to jej ciocia" przetworzyłem informacje w głowie.

-Audrey, słyszałaś że to było niechcący, po prostu grali w piłkę.

-Jakoś piłki tu nie widzę- dziewczyna założyła ręce na ramiona.

-Kurde, chyba nas nie polubiła- Chase szepnął mi na ucho, na co skinąłem głową. Ta dziewczyna była irytująca i robiła wszystko żeby nie uszło nam na sucho, ale miała coś w sobie co mi się strasznie podobało (pomijając to ze była naprawdę ładna).

-Audrey, idź do domu. Zajmę się nimi- westchnęła jej ciotka. Niebieskowłosa chciała jeszcze coś powiedzieć, ale ciocia spiorunowała ją wzrokiem.

Trochę szkoda, że poszła. Miałem ochotę sobie na nią popatrzeć.

-Dobrze chłopcy. Idźcie do domu. Nic się nie stało, wiem że to był tylko wypadek- ciotka machnęła ręką. Ewidentnie nie chciało jej się kłócić i była dosyć zmęczona. Jeszcze raz przeprosiliśmy i wróciliśmy do mojego domu.

-Widzicie co narobiły wasze kłótnie!- wrzasnął Chase, uderzając pięścią w stolik.

-To jego wina. Idiota nie umie rzucać- prychnął Jackson.

-Gdyby odwołali twój pieprzony samolot i nie mógłbyś tu przyjechać, akcji by nie było!- Josh miał ochotę ponownie rzucić się na Jacksona.

-Dobra! Wyluzujcie, bo i tak dobrze się to skończyło!- powiedział surowo Jaden. Miał w tym dużo racji. Gdyby nie to, że ta kobieta była dość naiwna to skończyłoby się to inaczej.

-Mamy szczęście, że ta laska poszła do domu. Rozgryzła nas i gdyby nie ta ciotka...- dokończył Chase.

-Dobra dajmy już sobie spokój- machnąłem ręką- posprzątajcie trochę w salonie, a ja zamówię pizzę.

Chłopcy posłusznie pokierowali się do salonu, tym razem bez żadnych awantur. Nikt nie chciał już ciągnąć tematu. Mieliśmy po prostu szczęście.
Poszedłem do pokoju po telefon i wykręciłem numer ulubionej pizzerni.
Wkrótce jedzenie dotarło do domu i po tylu wrażeniach mogliśmy w spokoju zjeść.

-No, ale z drugiej strony to tamta laska była całkiem ładna- przyznał Chase, biorąc kolejny kawałek pizzy.

-Ładna, ładna- zgodził się Jaden.

-A tak właściwie- wciąłem się mu w zdanie- nasza gra nadal trwa?

Chłopy chwilę siedzieli w ciszy zastanawiając się nad tym co powiedziałem.

-Chyba tak- stwierdził Chase- ja z chęcią się w to jeszcze pobawię.

-Grajmy w tą grę póki jesteśmy wszyscy razem- postanowił Jaden.

-Ja biorę niebieskowłosą- wyrwałem się, co było trochę dziwne i nie w moim stylu, ale ta dziewczyna miała coś w sobie co spodobało mi się. Trochę dziwne, bo nawet nie miałem okazji jej poznać, ale wiedziałem, że będzie dla mnie wyzwaniem.

-No proszę! Wiesz, że jej nie poderwiesz?- zaśmiał się Chase- sam widziałeś, że chyba nas nie polubiła.

-Lubię wyzwania- oznajmiłem krótko.

-Świetnie! Skoro przedstawiłeś nam swoją wybrankę, a my ją akceptujemy, to nie możesz się już wycofać- powiedział Jaden, widać było że nie wierzy w mój sukces.

Wiedziałem, że dziewczyna z sąsiedniego domu nie za bardzo mnie polubiła, ale spokojnie. Żadna mi się nie oprze. Mam urok osobisty i sobie poradzę. Każda na to leci.

-Dobra, dzisiaj było dużo wrażeń, zajmijmy się w końcu czymś przez co nie wpadniemy w kolejne kłopoty- zaśmiał się Josh, biorąc pilota od telewizora- co chcecie obejrzeć?

-Anime- powiedział krótko Jackson.

-Ja pierdole dziecko chińskich bajek- skomentowałem.

-Japońskich- poprawił mnie na co tylko przewróciłem oczami. Jak spędzaliśmy razem wakacje wiecznie oglądał to chińskie gówno, to znaczy japońskie.

Ostatecznie chłopcy postanowili zagrać w jakąś grę na padach, a ja cały czas zastanawiałem się, jak mogę podbić do tej Audrey. Wiedziałem, że nie będzie to łatwe, ale skoro już powiedziałem kumplom, że ona jest moją ,,kolejną ofiarą" to nie mogę się wycofać.
Kto wie, może wkurzony Smurf będzie bardziej napalony na mnie niż myślę?
Mam nadzieję, bo nie mam zamiaru się męczyć. Tym razem muszę postarać się bardziej. Mam już plan.

Koniec gry // Payton Moormeier Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz