1.11

230 20 7
                                    

Pov. Shoto

Wpatrywałem się w jego hipnotyzujące, krwisto-czerwone tęczówki. Chwile mi zajęło przetworzenie to czego usłyszałem. Nie wiedziałem co mam zrobić. Co mam mu powiedzieć? Nie byłem w stanie mu odpowiedzieć ani nic zrobić. Mogłem zrobić nic innego oprócz wpatrywania się w jego piękne oczy.

-Powiedz coś! Cokolwiek!-Właściciel czerwonych oczu zaczął krzyczeć. Łzy powoli spływały po jego policzkach. Krzyczał coś jeszcze, ale nie wiem co. Upłynęło kilka minut. Dało się słyszeć nasze nie równe oddechy i co jakiś czas ciche łkanie blondyna oraz wydobywające się z jego ust, ciche, ledwie słyszalne ,,proszę".

A co ja robiłem? Nic. Cały czas siedziałem w takiej samej pozycji. Sekundy, minuty przemijały. W końcu usłyszałem szmer. Bakugo zaczął się powoli podnosić, a ja cały czas nie mogłem się ruszyć i przestać wpatrywać się w jego oczy.

-Nie musisz odpowiadać.-Zaczął cicho. Musiałem bardzo mocno wytężyć słuch by usłyszeć cokolwiek.-......Albo nie...-Znów zaczął mówić.-...Zapomnij......Nie trać czasu...Tego co tu się stało nie było.- Spuściłem wzrok. Bolało mnie jak na mnie patrzy. Że smutkiem, bólem, trochę z pogardą. Zapatrzyłem się więc w miejsce gdzie wcześniej siedział. Nie wiedziałem co zrobić, natomiast blondyn zaczął odchodzić....

Poczułem ból w okolicach serca.- Shoto ty debilu! Chciałem żeby to minęło! To głupie uczucie!- poczułem zimnie krople spływające po moich policzkach - Ja... Ja tylko chciałem być... szczęśliwy... Chciałem... Żeby nie było jak u ojca... - Nareszcie zrozumiałem co to za uczucie... Dodałem w myślach. Zdałem sobie sprawę z tego, że nie zawsze dobrze jest trzymać w sobie tyle emocji... I zrozumiałem jeszcze jedno...

Nie wiem co mnie pchnęło. Zerwałem się na równe nogi i rzuciłem się w jego kierunku. Nadal nie wyszedł z łazienki! Złapałem. Złapałem jego dłoń.......chciałem coś powiedzieć, lecz nim zdążyłem, uderzyła mnie, a dokładniej w moje nogi rażąc fala bólu. No tak! Ból, którego wcześniej nie czułem, w tym momencie nasilił się i uderzył we mnie jeszcze mocniej. Zapomniałem... przecież jesteśmy w szpitalu... A... moje nogi bardzo zranione. Kolana się pode mną ugięły. Zacząłem upadać i dosłownie sekundę przed wylądowaniem na ziemi poczułem jak coś bardzo ciepłego chwyta mnie w biodrach i przytrzymuje bym nie upadł.

Pov. Bakugo

Kiedy wyznałem mu swoje uczucia spodziewałem się prawie wszystkiego, że mnie wyśmieje, poniży, obrazi.......A ten milczał. Nie wiedziałem co mam zrobić. Zacząłem krzyczeć, błagać by coś mi odpowiedział. On milczał. Gardło mnie bolało i uderzyła we mnie fala zmęczenia i smutku. Zrezygnowany po pewnym czasie zacząłem się podnosić. On nic nie zrobił. W sumie czyż to nie oczywiste? Widzi we mnie tylko młodszą wersje swojego starego, który ciągle tylko na niego krzyczał, wyzywał go i bił.

- Co ja myślałem?! Rzuci mi się na szyje i zacznie płakać ze szczęścia? Że powie iż czuje to samo!? Naprawdę jestem żałosny.- Powoli zacząłem kierować kroki w stronę wyjścia. Ten nawet nie drgnął. Nie minęło nawet pół minuty. Usłyszałem tylko czyjś cichy szloch oraz kilka kroków. Poczułem szarpnięcie za dłoń.....tyle że w dół. Szybko złapałem właściciela dłoni, która trzymała mają tak by nie upadł.

Było ciemno, więc trochę zajęło mi aby rozpoznać właściciela. To był on... chłopak o przecudnej urodzie, w kolorowych włosach oraz oczach, blizną nad okiem. Czas stanął w miejscu. Nie wiedziałem co mam robić. Po chwili poczułem jak młodszy wtula się w moją klatkę piersiową. Przytuliłem go do siebie chowając twarz w dwukolorowych włosach. Minęła minuta, dwie, trzy. Wtedy zdołałem tylko usłyszeć ciche ,,przepraszam" i poczuć jak koszulka na moim torsie powoli zaczyna nasiąkać wodą.

Czy to minie? - - - |Bakutodo|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz