Pov. Illumi
Miałem mroczki przed oczami i upadłem na podłogę. Chrollo zawołał kogoś żeby pomógł mi wstać i zanieść mnie do sali głównej. To chyba była Pakunoda, która potem nalała mi wody do szklanki, w tym samym momencie zadzwonił mój telefon. Był to Killua ale byłem za słaby żeby rozmawiać, dałem telefon Chrollo i cicho powiedziałem ze to mój brat.
- Cześć, twój brat jest cały. Nie martwcie się o niego. Tak. Chrollo, miło mi. Dobra, opuszczony kościół przy ulicy [jakaś tam nazwa ulicy]. Tak. Dobra widzimy się
- Co chciał? - Powiedział ledwo
- Przyjedzie tu i pomoże ci wrócić
Po jego słowach osunęła mi się ręka na której opierałem swoja głowę, która wydawała się strasznie ciężka. Moja głowa wylądowała z hukiem na stole, a Feitan i Machi równocześnie pachnęli śmiechem.
Nie pamiętam jak ale znalazłem się w moim łóżku, a nade mną stali Gon i Killua, którzy na widok tego że się obudziłem ucieszyli się. Mimo że byli w dość młodym wieku dobrze wiedzieli jak się mną zająć. Kubek herbaty, czekolada, leki, koc i moje nowo kupione książki, gdy zobaczyłem że wymienione rzeczy stoją na szafce nocnej, dobrze widziałem że ten dzień będzie dobrze spędzony.
- Która godzina?
- Jakoś koło 10:30
- To wy w szkole nie powinniście być, rodzice mnie zabiją że was nie pilnuje. - Zacząłem panikować
- BAKA, jest niedziela - Powiedział Killua
Natychmiastowo się uspokoiłem. Spojrzałem na nich, a oni na mnie. Uśmiechnąłem się lekko, bo wiedziałem że mogę na nich liczyć, chłopcy odwzajemnili uśmiech i przytulili mnie. Zrobiło mi się ciepło na sercu.
- Co będziecie dziś robić - Zapytałem
- Opiekować się tobą, a na razie idziemy na zakupy chcesz cos?
- Czekoladę
- Przecież masz
- Ale zaraz się skończy - Uśmiechnąłem się otwierając tabliczkę czekolady.
Gdy chłopcy mieli wychodzić z domu, zawołałem Gona żeby podał mi moje zielone słuchawki. Bez słowa wykonał moją prośbę po czym opuścili mieszkanie.
Sięgnąłem po telefon żeby podpiąć słuchawki do niego i włączyć moją ulubiona playliste na spotify. Na szczęście miałem spotify premium wiec nie musiałem się martwic reklamami:
,, Czy wiesz że spotify tworzy playliste specialnie dla ciebie?''
Włączyłem playliste gdzie były moje ulubione utwory i zacząłem czytać nowo zakupione książki.
Tak było przez następne kilka dni, przez które nadal czułem się osłabiony. Wieczorami myślałem o słowach Hisoki ,,Tylko się przyjaźnimy''. Sprawiały mi one ogromny ból, ale miałem nadzieje że przypomni sobie o naszej relacji. Z takim nastawianiem zasypiałem każdej nocy.
Zapomniałem również o moim śnie, przez co pożałowałem tego w niedługim czasie. W piątek, do mieszkania zapukał nieoczekiwany gość, którym był Chrollo.
- Uważaj jutro na siebie proszę - Przytulił mnie, a na moim ramieniu poczułem jego łzy.
- Czemu?
- Nie pamiętasz tego snu? To klątwa, proszę uważaj na siebie jeśli Hisoka cie straci nie mam pojęcia do jakich rzeczy się posunie.
- To Hisoka wyszedł ze szpitala?!
- Jutro wychodzi, chciałbym żeby jutro do ciebie przyszedł, żeby spędził z tobą twoje ostatnie chwile.
- Przesadzasz, nic mi nie będzie - Oderwałem go od siebie, popatrzyłem mu głęboko w oczy, a potem pocałowałem.
Nie wiem czemu to zrobiłem. Oderwałem nasze usta. Głupio mi było, przeprosiłem i wyrzuciłem go za drzwi. Wpadłem w histerie, zacząłem płakać i krzyczeć, nawet nie wiem czemu, może ta cała sytuacja mnie zaczęła przytłaczać. Podszedłem do blatu kuchennego, wyciągnąłem nóż z szuflady, a potem ze łazami w oczach zrobiłem parę nacięć na skórze na udzie. Wolałem odczuwać ból fizyczny, niż psychiczny. Oparłem się o lodówkę i patrzyłem jak razy zaczynają krwawić.
Gdy usłyszałem dźwięk klucza w zamku od drzwi, skierowałem wzrok na drzwi i patrzyłem jak do pomieszczenia wchodzą chłopcy. Byłem w takim stanie że wszystko było mi obojętne, nie miałem już siły żyć. Zdradziłem Hisoke, który może umrzeć, ja tez pewnie jutro umrę. Miałem już dosyć.
Pov. Killua
Wróciliśmy ze szkoły do domu, byłem dziś w dobrym humorze, bo ze sprawdzianu z matematyki dostałem -4. Otworzyłem drzwi, a naszym oczom ukazał się Illumi leżący na podłodze z ranami na udach, które nieustannie krwawiły. Czarnowłosy zaczął się śmiać. Gon od razu pobiegł po apteczkę, która była w łazience, natomiast ja podbiegłem do brata i ostrożnie chwyciłem go za rękę wyciągając z niej nóż kuchenny. Byłem przerażony że mój brat był w stanie posunąć się do okaleczania się.
- Rany nie są głębokie, raczej nie trzeba jechać do szpitala.
- A co jeśli on coś ćpał?! - Wykrzyczałem na cały głos
- Killua, ja nic nie ćpałem - Powiedział próbując wstać o własnych siłach jednak nie udawało mu się to bo Gon przy gwoździ go do lodówki, żaby nic mu się nie stało.
- Przytrzymaj go, a ja opatrzę mu rany - powiedział
Zrobiłem jak kazał, w tym czasie Illumi przestał się śmiać, ale zaczął płakać z niewiadomego mi powodu. Nigdy go w takim tanie nie widziałem. Bałem się że będzie zdolny do samobójstwa. Pobiegłem do mojego pokoju i wyciągnąłem z szuflady linę. Nie wnikajcie dlaczego mam linę w pokoju.
Związałem Illumiemu ręce żeby nie zrobił sobie większej krzywdy. Gdy Gon skończył opatrywać razy po samookaleczaniu, zaprowadziliśmy go do swojego pokoju, a sami zrobiliśmy sobie herbaty.
Przepraszam że tak trochę smutno. Trzymajcie się tam
CZYTASZ
Twój na zawsze | Hisollumi |
FanfictionTylko dwie osoby, a tyle przeszkód na drodze do szczęścia...