6.

414 25 0
                                    

Astrid bywała wcześniej w Innsbrucku, ale nigdy nie miała okazji spędzić tam tyle czasu, by mogła powiedzieć, że zna to miasto. Zazwyczaj przyjeżdżała tu na zawody z dziewczynami, więc czas spędzała głównie na skoczni, a potem w hotelu. Zdarzyło się kilka razy, że po konkursach szły do miasta, żeby posiedzieć w jakieś knajpie, ale wciąż było to niewiele. 

Dlatego kiedy wylądowała na płycie dość dobrze znanego lotniska, poczuła się mniej pewnie, niż się spodziewała. Nie orientowała się w komunikacji miejskiej i wyglądało na to, że będzie musiała skorzystać z taksówki, a przynajmniej tak sądziła, dopóki nie usłyszała, że ktoś ją woła. 

— Podwieźć cię? — Gregor Schlierenzauer stał oparty o czarnego SUV-a, uśmiechając się przyjaźnie. — Wyglądasz, jakbyś nie miała pojęcia co ze sobą zrobić — dodał, ściągając z jej ramienia torbę jeszcze zanim zdążyła mu odpowiedzieć. 

— Planowałam zadzwonić po taksówkę, ale skoro nalegasz — wzruszyła ramionami, wrzucając resztę swojego bagażu do auta Austriaka. — Myślałam, że wasza ekipa leci do Wiednia — przyznała po chwili, zajmując miejsce od strony pasażera. 

— Zaktualizowaliśmy nasz plan podróży — odparł jedynie, odpalając samochód. — Trener stwierdził, że będzie bliżej do Engelbergu — dodał, a Astrid skinęła głową ze zrozumieniem. —  To słucham, dokąd mam cię zabrać? 

Astrid zmarszczyła brwi i wyjęła komórkę, w pośpiechu czegoś szukając. 

— Kojarzysz taką ulicę Andechsstraße? — spytała, z trudem czytając owe słowo.

Gregor zdusił śmiech, a ona jedynie spojrzała na niego pytająco, nie mając pojęcia co go tak mogło w nazwie tego miejsca rozbawić. 

— Tą dziwną literę czyta się jak "s" — wyjaśnił szybko, nadal się uśmiechając. — Powinnaś się serio zapisać gdzieś na kurs, bo może ci być tu ciężko — dodał. — Ten koleś od mieszkania w ogóle mówi po angielsku? 

— Tak, spytałam o to — pokiwała głową. — Zapłaciłam już nawet za przetłumaczenie mi umowy na norweski — westchnęła. 

— Czyli jesteście zdecydowani na to konkretne mieszkanie? — dopytał. — Na twoim miejscu rozejrzałbym się jeszcze trochę, może znalazłabyś jakieś bardziej interesujące — stwierdził. 

Astrid pokręciła tylko głową. 

— Dzięki, ale nie mam do tego głowy już — przyznała, opierając czoło o boczną szybę. — Wiesz, nie zależy mi na luksusach, najważniejsze, żeby było przystosowane do osób z niepełnosprawnościami — wyjaśniła. — Wiesz, Kenneth od wypadku jeździ na wózku — dodała szybko.

Gregor skinął jedynie głową ze zrozumieniem, uśmiechając się pocieszająco. 

— Będzie dobrze, Astrid, mówię ci — stwierdził z przekonaniem, przyciszając radio. — Znam ten ośrodek, dam sobie rękę uciąć, że mu pomogą — zapewnił, rozglądając się za miejscem do zaparkowania.

— Też mam taką nadzieję — westchnęła. — Dzięki za podwózkę, Gregor i w ogóle... dzięki za wszystko. 

— Nie ma sprawy — uśmiechnął się, po czym sięgnął ręką do tyłu, żeby podać jej torby. — Jakbyś potrzebowała w czymś pomocy, albo chciała po prostu pogadać, to daj znać.  

— Skorzystam, masz moje słowo — odparła, kiwając głową, po czym posłała mu blady uśmiech. 

Zarzuciła sobie torbę na ramię i zamknęła za sobą drzwi samochodu Gregora, odwracając się w poszukiwaniu bloku, w którym miało się znajdować przyszłe mieszkanie jej i Kennetha. 

lego house | g. schlierenzauer; k. gangnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz