Astrid bywała wcześniej w Innsbrucku, ale nigdy nie miała okazji spędzić tam tyle czasu, by mogła powiedzieć, że zna to miasto. Zazwyczaj przyjeżdżała tu na zawody z dziewczynami, więc czas spędzała głównie na skoczni, a potem w hotelu. Zdarzyło się kilka razy, że po konkursach szły do miasta, żeby posiedzieć w jakieś knajpie, ale wciąż było to niewiele.
Dlatego kiedy wylądowała na płycie dość dobrze znanego lotniska, poczuła się mniej pewnie, niż się spodziewała. Nie orientowała się w komunikacji miejskiej i wyglądało na to, że będzie musiała skorzystać z taksówki, a przynajmniej tak sądziła, dopóki nie usłyszała, że ktoś ją woła.
— Podwieźć cię? — Gregor Schlierenzauer stał oparty o czarnego SUV-a, uśmiechając się przyjaźnie. — Wyglądasz, jakbyś nie miała pojęcia co ze sobą zrobić — dodał, ściągając z jej ramienia torbę jeszcze zanim zdążyła mu odpowiedzieć.
— Planowałam zadzwonić po taksówkę, ale skoro nalegasz — wzruszyła ramionami, wrzucając resztę swojego bagażu do auta Austriaka. — Myślałam, że wasza ekipa leci do Wiednia — przyznała po chwili, zajmując miejsce od strony pasażera.
— Zaktualizowaliśmy nasz plan podróży — odparł jedynie, odpalając samochód. — Trener stwierdził, że będzie bliżej do Engelbergu — dodał, a Astrid skinęła głową ze zrozumieniem. — To słucham, dokąd mam cię zabrać?
Astrid zmarszczyła brwi i wyjęła komórkę, w pośpiechu czegoś szukając.
— Kojarzysz taką ulicę Andechsstraße? — spytała, z trudem czytając owe słowo.
Gregor zdusił śmiech, a ona jedynie spojrzała na niego pytająco, nie mając pojęcia co go tak mogło w nazwie tego miejsca rozbawić.
— Tą dziwną literę czyta się jak "s" — wyjaśnił szybko, nadal się uśmiechając. — Powinnaś się serio zapisać gdzieś na kurs, bo może ci być tu ciężko — dodał. — Ten koleś od mieszkania w ogóle mówi po angielsku?
— Tak, spytałam o to — pokiwała głową. — Zapłaciłam już nawet za przetłumaczenie mi umowy na norweski — westchnęła.
— Czyli jesteście zdecydowani na to konkretne mieszkanie? — dopytał. — Na twoim miejscu rozejrzałbym się jeszcze trochę, może znalazłabyś jakieś bardziej interesujące — stwierdził.
Astrid pokręciła tylko głową.
— Dzięki, ale nie mam do tego głowy już — przyznała, opierając czoło o boczną szybę. — Wiesz, nie zależy mi na luksusach, najważniejsze, żeby było przystosowane do osób z niepełnosprawnościami — wyjaśniła. — Wiesz, Kenneth od wypadku jeździ na wózku — dodała szybko.
Gregor skinął jedynie głową ze zrozumieniem, uśmiechając się pocieszająco.
— Będzie dobrze, Astrid, mówię ci — stwierdził z przekonaniem, przyciszając radio. — Znam ten ośrodek, dam sobie rękę uciąć, że mu pomogą — zapewnił, rozglądając się za miejscem do zaparkowania.
— Też mam taką nadzieję — westchnęła. — Dzięki za podwózkę, Gregor i w ogóle... dzięki za wszystko.
— Nie ma sprawy — uśmiechnął się, po czym sięgnął ręką do tyłu, żeby podać jej torby. — Jakbyś potrzebowała w czymś pomocy, albo chciała po prostu pogadać, to daj znać.
— Skorzystam, masz moje słowo — odparła, kiwając głową, po czym posłała mu blady uśmiech.
Zarzuciła sobie torbę na ramię i zamknęła za sobą drzwi samochodu Gregora, odwracając się w poszukiwaniu bloku, w którym miało się znajdować przyszłe mieszkanie jej i Kennetha.
CZYTASZ
lego house | g. schlierenzauer; k. gangnes
FanfictionAstrid nie chciała zostać fizjoterapeutką norweskiej kadry narodowej mężczyzn... A przynajmniej nie wtedy, kiedy jej kariera miała się rozwijać, ale życie czasami rzuca nas w najmniej oczekiwane miejsca i musimy uwierzyć, że to te właściwe. Gregor...