18.

339 19 5
                                    

— Mówiłam, że to się tak skończy. 

Mimo wszystko Gloria Schlierenzauer wcale nie czuła satysfakcji. Tak, może i miała rację, ale co z tego, skoro jej brat siedział teraz na przeciwko niej i wyglądał jak kupka nieszczęścia? Nie, zdecydowanie nie czuła żadnej przyjemności z faktu, że się nie myliła. 

— Mogłabyś chociaż raz skończyć z tymi swoimi mądrościami i spróbować mi naprawdę pomóc — prychnął Gregor, sięgając po kolejną, trzecią puszkę piwa. 

Gloria widziała go w podobnym stanie tylko raz, mianowicie kiedy Sandra z nim zerwała. Sądziła, że po tym jej brat zmądrzeje i przestanie pakować się w związki, które wyraźnie nie mają przyszłości, ale najwyraźniej się srogo pomyliła. Czasem wydawało jej się, że Gregor w ogóle nie uczył się na błędach. Nawet dziecko, które przez przypadek dotknie ostrej końcówki noża będzie pamiętać, by chwytać go od drugiej strony, ale najwyraźniej Gregor zatracił możliwość podejmowania tak logicznych decyzji. 

Chociaż z drugiej strony... Od kiedy uczucia mają cokolwiek wspólnego z logiką? 

— Powiedziałam ci, żebyś dał sobie spokój i mnie nie posłuchałeś — zauważyła. — Nie dość ci jeszcze, żeby zrozumieć, że od początku byliście skazani na porażkę? Widziałam ją tylko raz, ale od razu wiedziałam, że w życiu nie zostawi swojego narzeczonego. Jak mogłeś być taki ślepy? 

— Może i miałaś rację, ona go nie zostawi — westchnął, przecierając dłonią twarz. — Ale nie powiedziała, że nic do mnie nie czuje, rozumiesz? Może trzeba jej jakoś pomóc go zostawić... 

— Ani mi się waż — Gloria uniosła ostrzegawczo palec przed siebie, czując, że zaraz zdzieli Gregora porządnie w czerep. — Spróbuj tylko wtrącać się między nich, bo przysięgam, chyba cię zamorduję, Greg. 

— A co jeśli on ją szantażuje?! — krzyknął Austriak, zrywając się na równe nogi. — Może grozi, że coś sobie zrobi, jeśli od niego odejdzie? Że też ja wcześniej na to nie wpadłem... 

— Gregor... 

— Albo nie tylko on, ale jego matka też macza w tym palce... Boże, ona może potrzebować pomocy... 

— Gregor... 

— Jezu, a może on się nad nią znęca jeszcze w inny sposób... 

— Gregor, kurwa mać zamknij się w tym momencie i siadaj na dupie, bo nie ręczę za siebie — Gloria właśnie straciła resztki cierpliwości, jakie miała do brata. Nie wiedziała skąd roiły mu się w mózgu takie rzeczy, ale wiedziała, że musi to jak najszybciej ukrócić. — Myślisz w ogóle o tym, co ty mówisz? Zaakceptuj w końcu fakt, że nie każdy musi wybierać ciebie, rozumiesz? 

— A co jeśli naprawdę... 

— To nie jest twoja sprawa, rozumiesz? Wybij ją sobie z głowy, Gregor. Ona cię nie kocha, rozumiesz? 

— A skąd ty to niby możesz wiedzieć? — warknął, rzucając jej rozzłoszczone spojrzenie. 

— A powiedziała ci kiedyś, że cię kocha? — Gloria uniosła brew, a Gregor otworzył usta, by odpowiedzieć, ale zaraz je zamknął. — No właśnie. Dlatego weź się chłopie za siebie i oddawaj to piwo, bo zaraz zadzwonię do trenera, żeby przyszedł cię ustawić do pionu — dodała, wyrywając mu z rąk czwartą puszkę piwa, której nie zdążył jeszcze otworzyć. 

— W dupie mam trenera, dawaj to piwo — powiedział, ale zanim zdążył cokolwiek zrobić Gloria otworzyła puszkę i wlała całą jej zawartość do zlewu. — I po co to zrobiłaś? 

lego house | g. schlierenzauer; k. gangnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz