19.

320 20 9
                                    

Kolejne tygodnie, pomijając austriacki incydent ze Schlierenzauerem w roli głównej, prognozowały, że wszystko się ułoży. Astrid zdawało się, że razem z Kennethem zmierzają do czegoś, co można spokojnie nazwać normalnością. Widać było, że terapia przynosiła skutki i Astrid spodziewała się, że po zakończeniu sezonu w Planicy będą już spokojnie mogli wrócić do Norwegii. 

Ale oczywiście życie nie mogło ani na chwilę dać jej wytchnienia, bo im z Kennethem robiło się lepiej, tym ona czuła się gorzej. Jej zdrowie szwankowało już od dawna, a organizm nie radził sobie przede wszystkim z tak wysokim poziomem stresu, ale skoro teraz wszystko się uspokoiło, dlaczego miała wrażenie, że z dnia na dzień jej stan zdrowia się pogarsza? 

Astrid znała siebie i swój organizm i wiedziała, że coś jest nie tak. Zwyczajnie wiedziała, kiedy dostała tak mocnych zawrotów głowy, że musiała przytrzymać się blatu stołu, by nie upaść. Wiedziała, że to nienormalne, żeby rzygać jak kot po kawie, którą wcześniej mogła pić każdego dnia, ale najgorsze zaczęło się dziać już w Oslo, kiedy norweska kadra przygotowała się do Raw Air, a ona nie była w stanie niczego przełknąć z powodu bólu krwawiących i opuchniętych dziąseł. 

Wtedy dodała dwa do dwóch i złapała się za głowę, chodząc w kółko po hotelowym pokoju, nie wiedząc co ma teraz ze sobą zrobić.

— Maren, będziesz w Lillehammer podczas Raw Air? — spytała od razu, kiedy przyjaciółka odebrała. — Błagam, musisz się ze mną spotkać i powiedzieć mi co mam zrobić — powiedziała, panikując i nie dając Maren dojść do słowa. 

Nigdy wcześniej nie była tak zdenerwowana, ale miała ku temu powody. Można rzec, że wpadła z patelni prosto na ogień. Miała świadomość, że brzmiała jak histeryczka, ale w tym momencie była przerażona absolutnie wszystkim. Pamiętała kto jeszcze bardzo narzekał na krwawiące dziąsła i wiedziała jaki był tego wszystkiego finał, więc panika była jak najbardziej uzasadniona.

— Astrid, uspokój się i powiedz co się stało — Lundby usiłowała uspokoić przyjaciółkę własnym opanowaniem, ale obawiała się, że to raczej na Astrid nie podziała. — Spokojnie, nie denerwuj się, usiądź sobie gdzieś, weź parę głębokich wdechów i powiedz o co chodzi. 

— To nie jest rozmowa na telefon — westchnęła kobieta, siadając na łóżku w swoim pokoju. — Musimy się spotkać w Lillehammer, koniecznie, rozumiesz? 

— Dobrze, mogę do ciebie wpaść po konkursie, ale... Jesteś pewna, że nie możesz powiedzieć mi teraz? — Maren wiedziała, że nie będzie teraz w stanie przespać nocy, mając świadomość, że z Astrid działo się coś tak złego, że nie mogły załatwić tego przez telefon. — Może byłoby ci łatwiej? 

— Nie mogę Maren — szepnęła, kładąc się na plecach i wbijając wzrok w sufit. — Muszę... koniecznie jeszcze to sprawdzić — dodała, po czym rozłączyła się i ukryła twarz w dłoniach. 

Piętnaście minut później wchodziła już do jedynej apteki, jaką znalazła w okolicy i z szybko bijącym sercem powtarzała sobie w głowie o co ma poprosić panią farmaceutkę. Kobieta za ladą patrzyła na nią wyjątkowo przychylnym wzrokiem, co dodało Astrid odrobinę odwagi, kiedy podchodziła do lady. 

— Co dla ciebie, kochanieńka? — spytała, zanim Astrid zdążyła się odezwać.

— Test ciążowy poproszę — westchnęła, sięgając od razu po portfel, by jak najszybciej zapłacić i wyjść już. 

— Nie martw się na zapas, dziecko, wszystko się ułoży — farmaceutka uśmiechnęła się, podając jej pudełko z testem. — Trzeba być dobrej myśli — dodała, widząc, że to nie podniosło zbytnio Astrid na duchu. 

lego house | g. schlierenzauer; k. gangnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz