🐢Lloyd x Reader II🐢

295 9 4
                                    

Minoeły 2 miesiące. Wyszłam że szpitala, nie miałam już żadnych ran czy złamań. Pozostała mi jednak ta klizna na boku. Ale trudno. Jeszcze przed moim opuszczeniem szpitala, ninja złapali Synów Garmadona. Aktualnie mieszkam z nimi na statku. Wyprowadziłam się od przyjaciółki, która mieszka teraz że swoim chłopakiem. Na początku dzieliłam pokuj z Nyą, ale chłopcy, a zwłaszcza Lloyd, szybko uwineli się z małym remontem. Więc aktualnie mam pokój pomiędzy Nyą i Lloyd'em. Właściwie w szpitalu zaprzyjaźniłam się z Zielonkiem. Ale kiedy tu zamieszkałam zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej. Często obserwowałam trenujących ninja. Jednak wiosna zaczęła się kończyć i przyszło lato. Było coraz bardziej gorąco. Chłopcy już od jakiegoś czasu opuścili się w treningach. Tłumaczyli, że jest im zbyt gorąco by ćwiczyć. Wcale się im nie dziwię. Dzisiejszy dzień był jednak inny. Gdy rano wyszłam z pokoju, był tam tylko sensej WU i Nya.
-Witaj mistrzu, część Nya. - powiedziałam siadając do stołu.
-Witaj. - rzekł sensej.
-Część. - zawołała radosna Nya, cały czas mi się przyglądając.
-A tak właściwie gdzie chłopcy? - spytałam z ogromną ciekawością w głosie. Może to jakaś nowa misja, lub co gorsza nowy wróg? Nie zdążyłam jednak usłyszeć odpowiedzi, bo do jadalni wparował Jey.
-Siema! - rzucił szybko w moją stronę - potrzebuje pomocy. - dodał i nie czekając na odpowieć pociągnoł mnie za sobą.
-Ale Jey! Co ty robisz?! - krzyczałam gdy byłam ciągnięta poza obręb Perły.
-Chce kupić prezent dla Nyi. I potrzebna mi kobieca rada. - odparł szybko. Zanim się obejrzałam byliśmy już w galerii. Jej co najmniej z godzinę grzebał w pudłach i oglądał rzeczy ustawione na półkach. Gdy w końcu zdecydował się na pluszowego misia, wyszliśmy że sklepu. W tym momencie, nawet nie wiem skąd, pojawił się przy nas Cole.
-Hejka! - zawołał - Porywam ją na chwilę. - dodał po czym wzioł mnie za rękę i znowu się zaczęło. Powiedział, że mam mu pomuc w odebraniu tortu i dostarczeniu go na statek.
-A dlaczego np. Zane nie zrobił tego ciasta samemu? - spytałam podejrzliwie.
-Bo musiał się spotkać z Pix. - odparł nawet na mnie nie patrząc. Dotarliśmy do cukierni. Niestety, byliśmy za wcześnie i czekaliśmy pół godziny. Kolejne 30 minut zajęło dostarczenie wypieku na Perłę. Gdy już to zrobiliśmy, tym razem Zane poprosił mnie o pomoc w przygotowaniu obiadu. Pomagałam przez kolejne kilka/kilkanaście minut. Później wszyscy zasiedliśmy do posiłku. Jednak nigdzie nie było Lloyd'a i Kai'a. Czy mam się martwić o to, że powstanie Greenflame?! Nie, nie możliwe. Po zjedzeniu wyszłam z jadalni i skierowałam się w stronę mojego pokoju. Ale oczywiście tam nie dotarłam. Drogę zagrodziła mi Nya.
-Słuchaj, mam dziś randkę z Jey'em. I musisz mi pomóc. - powiedział na jednym wdechu. No... chciałam się położyć, ale Mistrzyni Wody to moja przyjaciółka, więc się zgodziłam. Przez kolejną godzinę, może nawet dwie, szykowałam Nye na randkę z Piorunkiem. Gdy skończyłam skierowałam się do drzwi. Jednak za nimi czekał ciąg dalszy dzisiejszego obłędu. Czyli oczywiście Pan Kai Smith we własnej osobie.
-Potrzebuję się z kimś przejechać na moim nowym motoże. Nie pytaj czemu, po prostu mam taki kaprys. - ogłosił. Zanim zdążyłam się sprzeciwić zarzucił mnie sobie przez ramię, jak worek kartofli, i zaczoł iść w stronę garażu swojej siostry.
-KAI! Idioto! Zostaw mnie! - krzyczałam i waliła pięściami w jego plecy. To jednak nie podziałało. Posadził mnie na motor, założył mi kask. I zanim co kolwiek zrobiłam ruszył. O mały włos bym spadła! Jechaliśmy z 10/20 minut. Dojechaliśmy na plażę. Zsiadłam z motoru i zdjęłam kask.
-A ty nie wysiadasz Kai? - spytałam dla żartów.
-Nie. - odparł krótko i już go nie było. Zostawił za sobą jedynie chmurę pyłu. Acha fajnie. Nie dość, że wszyscy mnie dzisiaj wykorzystywali i nie miałam czasu dla siebie, to mam jeszcze wracać na piechotę?! No świetnie!
Nagle usłyszałam jak ktoś za mną zakaszlał. Odwróciłam się i zobaczyłam blądyna o zielonych oczach. Doskonale wiedziałam kto to.
-Hej Lloyd. - uśmiechnęłam się słabo.
-Hej. - odpowiedział uśmiechnięty od ucha do ucha. I ponownie nie udało mi się nic powiedzieć. Blądyna, jak jego poprzednicy, chwycił mnie za rękę i pociągnoł w stronę brzegu. Myślałam, że chce mi jeszcze bardziej dokopać i najzwyczajniej w świecie wrzucić do lodowatej, morskiej wody. Jednak ku mojej uldze, chłopak posadził mnie na kocu, który dopiero teraz zauważyłam. Zaczęliśmy jeść i pić różne soki owocowe.
-Wiesz... - zaczęłam - to miła odmiana, w porównaniu z tym, co dzisiaj kazali mi robić Twoi przyjaciele. - dodałam rozglądając i śmiejąc się przy tym.
-Wiem, co robili. - odpowiedział również się śmiejąc. W tym momencie zdębiałam.
-Skąd wiesz? - spytałam niepewnie.
-Bo sam ich o to poprosiłem. - uśmiechnął się w łobuzerski sposób.
-Ale dlaczego? - spytałam zdziwiona. Myślałam, że Lloyd mnie lubi, a on chciał mnie zamęczyć na śmierć?
-Bo musiałem mieć czas, by zaplanować to... - w tym momencie wstał i mi również nakazał to zrobić. Gdy już stanęłam, chłopak wyjął z kieszeni małe pudełeczko. Po czym uklęknoł na jedno kolano. W tej chwili całe zmęczenie że mnie wyparowało.
-[T. I] wiem, że nie znamy się za długo, ale jesteś najwspanialszą, najmądrzejszą i najpiękniejszą dziewczyną jaką znam. - powiedział patrząc mi prosto w oczy. Czułam jak zbierają mi się w nich łzy. - Więc czy uczynisz mnie najszczęśliwszym ninja na świecie i wyjdziesz za mnie? - spytał i się uśmiechnął.
-Lloyd ja... - zaczęłam w miarę normalnie, ale szybko poddałam się emocją - TAK!!! - krzyknęłam na całe gardło i rzuciłam mu się na szyję. Od dzisiaj wiem, że ten wypadek, z przed dwóch miesięcy, był najlepszą rzeczą jaka mogła mnie spotkać. Bo przecież gdyby nie to, może nigdy nie poznałabym mojego ukochanego.

Liczę na to, że się podobało. W kolejnym one-shocie, dokończę Coliel.
Pa, pa! 😘

Miłość w NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz