- Co mamy teraz zrobić? - zapytałam Zacka, kiedy Harley opróżniała kolejny kieliszek alkoholu. Już dawno przestałam liczy, który to. Nie wiedziałam, że taka z niej pijaczka, choć powinnam się tego spodziewać.
- Niedaleko jest taki pewien motel w którym moglibyście się zatrzymać. Właścicielką jest starsza kobieta, która całe dnie wyszywa na szydełku i nigdy nie czyta gazet, ani nie ogląda wiadomości, więc nie ma szans by się dowiedziała, że czmychnęliście z psychiatryka, więc spokojnie wynajmie wam pokój.
- To dobrze, ale skąd weźmiemy na to pieniądze?
Zack położył przed mną na stole woreczek z pieniędzmi. Dla moich przyjaciół musiało to wyglądać jakby woreczek lewitował, bo tylko ja wiedziałam, że trzyma go duch, ale żadne z nich wydawało się niczego nie zauważać.
- Skąd to masz? - zapytałam biorąc do rąk sakiewkę.
- To nie istotne. Ta suma pozwoli wam na jakiś czas na opłacenie pobytu w motelu i zakup czego będzie wam trzeba. Pobawcie się tu jeszcze trochę, a potem wynajmijcie sobie lokum. Znajduję się ono dwie ulice stąd, ma taki niebieski szyld, nie przegapicie go.
- Dzięki, za wszystko – powiedziałam i zrobiłam to szczerze, bo Zack naprawdę robił wszystko co było w jego mocy, byśmy mogli sobie poradzić. Bez niego było y z nami kiepsko.
- Nie ma sprawy. Zostawię wam teraz samych. Spotkajmy się znowu tutaj jutro, ale bądź sama, zostaw gdzieś swoich przyjaciół, musimy omówić parę ważnych kwestii.
Spojrzałam na moich towarzyszy, którym pod wpływem alkoholu, mocno już szumiało w głowie i śmiali się wniebogłosy z jakiegoś żartu. Było jeszcze za wcześnie by wyjawić im prawdę i wszystko inne o duchach. Na razie lepiej było im o tym nie mówić, tak na wszelki wypadek.
Zack odszedł zostawiając nas samych, więc mogłam przyłączyć się do rozmowy moich przyjaciół. Spędziliśmy w tym barze jeszcze dużo czasu i jeszcze więcej wypiliśmy alkoholu. Pod koniec naszego biesiadowania, żadne z nas nie było trzeźwe. Nie żeby komukolwiek z nas to przeszkadzało.
Kiedy zapłaciliśmy za wszystkie kolejki jakie wypiliśmy i opuściliśmy lokal, na dworze już świtało. Ulice nadal były puste, bo była nieludzka pora nad ranem. Mocno pijani oraz w wspaniałych humorach po alkoholu i naszej udanej ucieczce z szpitala, ruszyliśmy w kierunku motelu o którym mówił mi Zack. Nasza wędrówka trwała dwa razu dłużej niż powinna, bo spita Harley nie potrafiła iść prosto i zataczając się z boku na bok oraz śmiejąc z swojej niezdarności, znacznie spowolniała nasz pochód. Zresztą nam również było ciężko zachować równowagę, ale żadne z nas nie wpadło na latanie i nie zaryło brodą w asfalt jak Harley.
W końcu jednak dotarliśmy do naszego celu. Mieliśmy szczęście, że motel pracował od rannych godzin, więc mogliśmy się od razu zameldować. Tak jak mówił Zack, na recepcji siedziała starsza kobieta, która była jednocześnie właścicielką posiadłości. Kiedy weszliśmy do malutkiego holu, dziergała właśnie na drutach sweter i spojrzała na nas z serdecznością. Albo rzeczywiście nie czytała gazet, albo wieść o naszej ucieczce jeszcze do niej nie dotarła. Tak czy siak, powitała nas uprzejmie i bez żadnych problemów i próśb o okazanie dowodu tożsamości, wynajęła nam pokój z aneksem kuchennym. Zapłaciłam co było trzeba i ruszyliśmy po schodach w górę ku naszemu nowemu mieszkaniu.
Mieściło się ono na drugim piętrze i jak na standardy motelów, nie mieliśmy co narzekać, bo pokoik był ładny i zadbany. Nie zwróciliśmy praktycznie żadnej uwagi na to co znajdowało się w pokoju, bo zmęczeni po ciężkim dniu, uciecze i balowaniu, dosłownie tak jak staliśmy w ubraniach, padliśmy do łóżek i zasnęliśmy snem kamiennym.
Kilka godzin później, obudziły mnie promienie słońca padające na moje łóżko przez niezasłoniętą roletę. Jęknęłam przewracając się na drugi bok, ale nie udało mi się już zasnąć ponownie. Usiałam na łóżku i przeciągając się, rozejrzałam się dokładnie po naszym nowym lokum. Pokój był średniej wielkości z czterema łóżkami, dla każdego po jednym, kanapą, telewizorem, knocikiem kuchenny i mieliśmy niewielką łazienkę, przylegająca do pokoju. Innym słowem wszystko czego było nam na chwile obecną trzeba.
- Sophia? - z łóżka naprzeciwko doszedł mnie głos Aurelii.
Ona też siedziała zaspana na materacu z niesamowicie rozczochranymi włosami z pomiętym ubraniem. Jak zakładałam, ja wyglądałam podobnie.
- Udało się? - zapytała mnie brunetka, patrząc na mnie oczami pełnymi nadziei. Wczorajszego wieczoru jej miejsce zajęłam Kornelia, więc dziewczyna nie miała bladego pojęcia co się działo.
- Tak – powiedziałam i obserwowałam jak na jej twarzy pojawia się szeroki uśmiech.
- Jesteśmy wolni – wyszeptała jakby oswajając się z tą myślą.
Wtedy Harley jęknęła głośno z swojego miejsca na łóżku i przewróciła się na brzuch.
- Wody – powiedziała z twarzą w poduszce, przez co jej głos był zniekształcony.
- Ktoś tu za dużo wczoraj wypił - zaśmiałam się pod nosem, choć jeśli mam być szczera, to i ja czułam mocne skutki wczorajszego wieczoru.
- Gdzie jest woda? - zapytała blondynka siadając. Wyglądała jak zombie, cała zaspana i ledwo przytomna. - Potrzebuje wody teraz, natychmiast!
- W łazience jest kran – zauważyła trzeźwo Aurelia.
Harley niechętnie i z osiąganiem wstała z łóżka i tuptając głośno, zmasakrowana udała się do łazienki.
- Kogoś czeka trudny dzień – westchnęłam.
- Nie tylko ją, nas też – odezwał się nagle Leo, który jak się okazało nie spał już od jakiegoś czasu i teraz właśnie siedział przez telewizorem i skakał po kanałach. - Na miejskich stacjach telewizyjnych trąbią o naszej ucieczce – wskazał głową na telewizor, gdzie leciały wiadomości. - Podobno jesteśmy uważani, za nieprzewidywany, nieobliczanych, a nawet niezabezpieczonych.
- Wczoraj wieczorem czwórka pacjentów uciekła ze szpitala psychiatrycznego, mimo wysokiego poziomu zabezpieczeń – mówiła reporterka na ekranie. - Potencjalna czwórka może ściągnąć zagrożenie na siebie jak i na innych. Każdy kto ich widział, lub na o nich jakiekolwiek informacje jest proszony o skontaktowanie się z policją...
- Na bank jesteśmy na pierwszych stronach wszystkich gazet – powiedział Leo odrywając wzrok od telewizora, gdzie wyświetlano właśnie nasze podobizny i odwrócił się w naszą stronę.
- Ach popularność, nie jest to rzecz dla ludzi o słabych nerwach – powiedziała śpiewnie Harley wychodząc z łazienki, już nieco odświeżona.
- Nie możemy się rzucać w oczy – powiedziałam poważnie. - Unikamy przestrzeni publicznej i wychodząc z motelu patrzymy w ziemie, by nikt nie rozpoznał naszych twarzy, jasne?
Wszyscy pokiwali zgodnie głowami, co mnie usatysfakcjonowało.
- Dobrze. A teraz zarządzam wyjście do sklepu. Musimy kupić jedzenie i wszystko inne co jest nam potrzebne.
- No to w drogę! - Harley pierwsza była przy drzwiach wejściowych, a my ruszyliśmy jej śladem.

CZYTASZ
Medium Do zaświatów i z powrotem
МистикаU Sophii zdiagnozowano omamy, halucynacje oraz jeszcze inne fachowo nazywane objawy i jak kiedy tylko powiedziała, że widzi zmarłych, zamknęli ją w szpitalu psychiatrycznym na cztery spusty bez gadania. Ale czy na pewno jest ona chora psychicznie i...