Kilka tygodni później...
Stałam na tarasie w domu babci Leo, a słońce dopiero wstawało, rzucając swoje pierwsze promienie na wciąż pogrążoną w śnie ziemie. Dom stał na wzgórzu, więc miałam idealny widok na leżące w dole miasto. Miasteczko wyglądało teraz spokojnie i normalnie, ale jeszcze niedawno było doszczętnie zdemolowane po inwazji zombi i zajęło trochę czasu odbudowanie wszystkich strat i by ludzie po tym wszystkim doszli do siebie. W mediach i wiadomościach przez wiele dni aż wrzało, ale pomału wszystko przycichało i wracało do normy.
Ciało Alexandrii pochowaliśmy na pobliskim cmentarzu i otrzymała zasłużony pogrzeb, choć mimo o nadal nie potrafiłam się pogodzić z ta stratą i jeszcze pewnie zajmie mi trochę czasu zanim w końcu poczuję pełny spokój ducha, choć nie wątpiłam, że kiedyś do tego dojdzie.
Zawiał zimny wiatr, więc otuliłam się szczelniej kurtką.
- Czemu nie śpisz? Jest bardzo wcześnie - usłyszałam obok siebie Aurelia, która stanęła obok mnie.
- Senne koszmary – powiedziałam, wciąż patrząc na miasteczko w dole.
Aurelia westchnęła ciężko i szczelniej opatuliła się kocem, który ze sobą przyniosła. Wydarzenia z teatru nadal prześladowały mnie w snach, ale pomału uczyłam sobie z nimi radzić i krok po kroku przezwyciężać trudne wspomnienia.
- A ty czemu nie śpisz? - zapytałam ją.
- Musiałam przemyśleć kilka spraw – nastąpiła chwila ciszy zanim mówiła dalej. - Chyba dobrowolnie zgłoszę się z powrotem do psychiatryka na leczenie.
Spojrzałam na nią zdziwiona, bo szczerze się tego nie spodziewałam.
- Wiesz jak ciężko jest żyć, kiedy co jakiś czas ktoś inny przejmuje twoje ciało? Potem nagle odzyskujesz świadomość i nawet nie wiesz gdzie, jesteś co robiłaś i co się dzieje. To bardzo uciążliwe, zwłaszcza, że nasze drogi niedługo się rozejdą, a ja sama sobie nie poradzę, a nie chce by ktoś mnie musiał całe życie pilnować.
- Wiesz, że Kornelia się wścieknie? Nie znosiła szpitala.
- Wiem, ale wiem też, że i ona musi zdawać sobie świadomość, że same nie poradzimy sobie w normalnej codzienności. Będzie się zapierać rękami i nogami, ale myślę, że w głęboko duszy, wie że leczenie jest konieczne. No i może w końcu zapanują nad swoją piromania – ostanie zdanie powiedziała już żartobliwie.
- Tak, to jej się zdecydowanie przyda – zaśmiałam się.
- Co się dzieje? Te wasze pogaduszki mnie obudziły – w drzwiach tarasowych stanął zaspany Leo.
- Rozmawiamy o planach na przyszłość, w końcu nie możemy wiecznie mieszkać u twojej babci, zwłaszcza, że żebro Sophii ma się już dobrze, a i my wszyscy wyleczyliśmy się z obrażeń po walce – powiedziała Aurelia.
- Myślę, że babcia też by chciała byśmy się już wynieśli. Nie mówi tego na głos, ale też już ma nas dość.
- A ty co wtedy ze sobą zrobisz? - zapytałam Leo.
- Po tej całej aferze z zombiakami, już nikt nie zawraca sobie głowy szukaniem kilku zbiegów z psychiatryka, mają większe problemy na głowie, więc może zacznę normalne życie. Więc może zaciągnę się gdzieś do pracy? Wynajmę sobie małą kawalerkę? Pójdę na anonimowe spotkanie narkomanów, by wyjść w końcu na prostą? Jedno jest pewne, do psychiatryka nie zamarzam wrócić.
- Leo bierze się za siebie? Te zombiaki pożarły ci mózg czy jak? Nie poznaje cię – drażniłam się z nim, na co wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- Już dość w życiu szalonych rzeczy zrobiłem, ryzykownie życia w apokalipsie zombie dało mi kość i teraz o dziwo marzy mi się spokojne życie.
![](https://img.wattpad.com/cover/248724366-288-k201096.jpg)
CZYTASZ
Medium. Do zaświatów i z powrotem
ParanormalU Sophii zdiagnozowano omamy, halucynacje oraz jeszcze inne fachowo nazywane objawy i jak kiedy tylko powiedziała, że widzi zmarłych, zamknęli ją w szpitalu psychiatrycznym na cztery spusty bez gadania. Ale czy na pewno jest ona chora psychicznie i...