Rozdział 17

95 12 9
                                    

Kiedy weszłam do baru w którym wszyscy razem byliśmy w wczoraj, Zack już na mnie czekał przy jednym ze stolików. Uśmiechnął się na mój widok, kiedy zajęłam miejsce naprzeciwko niego.

Kiedy podszedł do nas kelner zamówiłam mocną kawę, bo coś czułam, że trochę kofeiny mi się mocno przyda, bo przewidywałam, że czeka mnie poważna rozmowa na temat mojej roli w ocalaniu świata. Hip hip hurra...

- Jak widzę jeszcze was nie złapali ludzie z psychiatryka, to dobrze. Co tam u was? Wszystko spokojnie i w porządku? - zapytała Zack.

Mimowolnie pomyślałam o szalonych zakupach cuchów, przypadkowym spotkaniu z Jokerem, akcji z kijem do baseballa i to wszystko stało się w ciągu kilku godzin. Jeśli sanitariusze, którzy nas poszukują, mają nas rzeczywiście nie znaleźć, będzie to trudne zadanie, bo ewidentnie rzucaliśmy się w oczy.

- Wszystko w porządku – odpowiedziałam jednak, bo nie miałam zamiaru zawracać mu głowy naszymi anegdotkami, miał inne rzeczy do roboty niż słuchanie o tym.

- To świetnie. Jak miewam nie powiedziałaś nadal swoim przyjaciołom jaki rzeczywiście był powód waszej ucieczki ze szpitala, prawda? - dociekał.

- Nie, nie powiedziałam – przyznałam skruszona. Bałam się, że jeśli im to wyjawię uznają, że mi odbiło i nie zechcą mi pomóc przy powstrzymaniu zmarłych. Żebym to ja w ogóle wiedziała jak to zrobić...

- W końcu będziesz musiała im wyznać prawdę, ale bez nerwów, jest jeszcze czas, choć nie ma go zbyt wiele.

Pokiwałam twierdząco głową. Nie mogliśmy wiecznie odkładać ratowania świata, bo w końcu będzie za późno

- O czym dokładnie chciałeś ze mną porozmawiać? - zapytałam.

- A no tak – jego twarz momentalnie spoważniał, kiedy przeszedł do tematu. - Jak już wiesz zmarli chcą objąć swoimi rządami również świat żywych. Większość dusz popiera ten pomysł, a ci co się z tym nie zgadzają, się nie wychylają i siedzą cicho w strachu, że zostaną ukarani za nieposłuszeństwo i sprzeciwianie się powszechnym ideom. Jednak jak zawsze wyodrębniła się niewielka grupa rebeliantów, która nie boi się sprzeciwić i chce powstrzymać zamiary reszty umarlaków. Ta grupą dowodzę ja.

- Wow, no nieźle – powiedziałam z podziwem. Wiedziałam, że Zack ma jakiś plan powstrzymania apokalipsy ziemi, ale to że ma za sobą całą grupę rebeliantów, którymi dowodzi, to było coś. Byłam pełna podziwu dla niego. - Nie boicie się, że was złapią i unieszkodliwią?

- Na razie trzymamy się w ukryciu. Planujemy, zbieramy ludzi oraz dostępne środki, które mogą przeszkodzić w apokalipsie i tak dalej. Innymi sławami czekamy na idealną okazję do ataku i nie powalamy dowidzieć się wrogowi jak nas dużo czy w ogóle nasza grupa rebeliantów istnieje. Kaya, którą już poznałaś też należny do buntowników i nienawidzi czekać i siedzieć bezczynnie, więc wiecznie mam problem by nad nią zapanować. Naszą główną bronią jest zaskoczenie. Przywódca ataku na ziemie nie będzie się nas prawdopodobnie spodziewał.

- To całkiem dobra strategia – przyznałam, bo widziałam, że wróg ma zdecydowaną przewagę liczebną i w tym przypadku najlepszą taktyką był podstęp. I to, że Kaya brała w tym udział mnie nie zaskoczyło, poznałam dziewczynę już na tyle by stwierdzić, ze rebelia była jak najbardziej w niej naturze. - Ale co ja mam do tego wszystkiego? Jaka jest w tym moja rola?

- Ty jesteś tym środkiem o którym wspominałem, który ma pokrzyżować plany i szyki wroga. Jesteś żywa, oni nie mają po swojej żadnego żyjącego, to nasza przewaga.

- Kto dowodzi tymi duchami, które tak bardzo pragną władzy absolutnej? - zapytałam, bo uważałam, że poznanie wroga jest kluczowe by móc go pokonać.

- Nazywa sam siebie się Pracetorem. To imię, które przyjął po śmierci i pochodzi ono to od łacińskiego słowa „praeceptrem" co oznacza „dowódca". Pracetor za życia zawsze łaknął władzy i uwielbiał móc kierować innymi, lecz wtedy nie był żadnym wpływowym człowiekiem. Zatem postanowił po śmierci spełnić swoje ambicje i stanął na czele umarlaków i od tej pory dzierży władze, z czego czerpie ogromną przyjemność

- Myślisz, że obalenie go powstrzyma apokalipsę? - wysunęłam wniosek. - Wystarczy się tylko go pozbyć, czy nawet jak go usuniemy, inne duchy nadal będą kontynuować jego plan? Jak bardzo są mu oddane inne zjawy?

- Wątpię by bez przywódce cokolwiek zdziałały. Cała inicjatywa pochodzi właśnie od niego, to jego osobiste chore ambicje, bez niego nikt nigdy nie palił się do zagarniania ziemi, kiedy mają całe zaświaty, więc kiedy go zabraknie wszystko powinno się rozsypać. Tak zakładamy.

- Tylko pozostaje pytanie jak go zdegradować i powstrzymać, tak by nie stwarzał więcej podobnych problemów. Nie możemy go zabić, w końcu jest martwy i nie żyję. Jak chcesz się pozbyć ducha?

- Właśnie dlatego tak bardzo mi zależało na znalezieniu medium. Zdetronizowanie go czy zamknięcie w jakimś zaświatowym lochu nic nie da, nie potrzyma apokalipsy, tylko ją spowolni, prędzej czy później Pracetor znów przejmie dowodzenie. Nie można go zabić, masz rację, ale można go przeprowadzić na drugą stronę, wtedy wyląduję w niebie czy tam piekle i już nie będzie starzał tutaj problemów, bo go po prostu tu nie będzie. I to będzie twoje zadanie.

- Mam go przeprowadzić na drugą stronę? - upewniłam się zdziwiona i zaskoczona jego pomysłem.

- Tak, jako medium masz taką zdolności. Jesteś w stanie wręcz zmusić dusze do przejścia na drugą stronę, niezależnie od tego czy ona sama rzeczywiście tego chce. I właśnie to masz zrobić z Pracetorem. Po to cię potrzebowałem.

Wypuściłam wstrzymywane powietrze, próbując sobie poukładać to sobie w głowię. Plan był dobry, musiałam to przyznać i miał wielkie szanse na powodzenie, wyalienowanie na stałe Pracetora rozmiarze wszelkie problemy związane z apokalipsą. To było jak najbardziej wykonalne i możliwe.

Tylko łatwiej mówić, trudniej zrobić, bo pozbycie się go spadło na moje barki i nie było nikogo innego, kto mógł by to zrobić. Nie widziałam czy temu podołam, wręcz bałam się, że mi się nie powiedzie i wszystkich zawiodę, a świat ludzi zostanie skazany na zagładę. Nawet nie wiedziałam czy rzeczywiście umiem zmuszać duchy do przejścia na drugą stronę, jak dotąd tylko ich do tego zachęcałam, a nie kazałam. Jak miałam sobie z tym poradzić? I to w dodatku sama?

- Hej, nie martw się – powiedział Zack widząc jak pobladłam i się spięłam. Zapewne przewidział mój atak paniki, który miał zaraz wystąpić - Wszystko się uda i będzie dobrze, zobaczysz. Pomogę ci tyle ile będę potrafił. Jesteś twardsza niż ci się wydaje, zwiałaś z psychiatryka sprzed samego nosa opiekunów, a nie poradzisz sobie z przeprowadzeniem na drugą stronę jednej duszy?

Tylko, że nie była to zwykła dusza przypadkowej miłej staruszki, lecz bezdusznego dowódcy, który chce zapanować światem żywych. Ale mimo to uwierzyłam w słowa Zacka, były tak przepełnione wiarą i pewnością, że nie potrafiłam mu nie zaufać.

Uśmiechnęłam się lekko do niego.

- Wyślę Pracetora na druga stronę, dołożę wszelkiego wysiłku by tak się stało – powiedziałam z pewnością w głosie.

Medium. Do zaświatów i z powrotemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz