Wszystko zostało zaplanowane na wieczór tego samego dnia. Przecież nie było co zwlekać, zawłaszcza, że Zack kazał mi czekać pod pomnikiem dziś w nocy. Jeszcze podczas śniadania opowiedział moim przyjaciołom jaki mam plan, a przy obiedzie wtajemniczyliśmy w niego Kornelie, która zajęła miejsce Aurelii. Ona jak najbardziej przystała na nasz pomysł, choć była zdziwiona, że Aurelia się dobrowolnie na to zdecydowała. Mówiąc szczerze, ja też w to nie dowiedziałam.
Plan był bardzo ryzykowny, sama ucieczka były niesamowicie samobójcza, bo jeśli coś nam się nie uda lub złapią nas, będziemy mieli niewyobrażalne kłopoty. Ale o tym wolałam nie myśleć. Musiałam się skupić na naszym celu.
Tak więc nasza operacja rozpoczęła się na wspólnej kolacji w jadalni, tak jak było ustalone zgodnie z planem. Harley jak gdyby nigdy nic, ruszyła spacerkiem przez stołówkę, potencjalnie bez celu. Tak przynajmniej miało to wyglądać dla osoby, która by ją obserwowała. Przechodząc obok dwóch chłopaków znanych z częstych bójek i kłótni, wyciągnęła dyskretnie temu pierwszemu z tylnej kieszeni spodni jakąś poskładaną kartkę. Potem niezauważalnie, tą samą kartkę włożyła do kieszeni tego drugiego. Następnie udając zszokowaną, a trzeba jej przyznać, że aktorką jest świetną, zwróciła się do chłopaków.
- Przepraszam was, ale chyba on zabrał ci coś co należy do ciebie – powiedziała spoglądając na pierwszego chłopka, wskazując przy tym na drugiego.
Chłopak do którego się zwróciła z marszczonymi brwiami poklepał się po kieszeniach. Kiedy odkrył, że kartka rzeczywiście zniknęła, potarzał z furią na swojego towarzysza i zobaczył swoją karteczkę w jego kieszeni.
- Ty draniu! - krzyknął i poderwał się z miejsca.
- Wyluzuj, ja nic nie zrobiłem – drugi z nich próbował złagodzić sytuacje. - Patrz mam puste kieszenie – i kiedy niczego nieświadomy, wywrócił je na drugą stronę, owa kartka będąca źródłem sporu, upadła na podłogę.
- I jeszcze śmiesz mnie okłamywać?! - Właściciel karteczki z rozmachem przywalił drugiemu z chłopaków.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Myślisz, że możesz mi tak bezkarnie przywalić?! - odpyskował mu i również rzucił się na niego z pięściami, przez co powstała bójka.
Wszystko poszło zgodnie z pierwszym punktem planu, więc Harley dyskretnie opuściła miejsce zbrodni. Rozdzielnie chłopków i uspokojenie ich zamię opiekunom spor czasu, bo obydwoje byli niezłymi ziółkami i trzeba było nie lada wysiłku by przywołać ich do pionu. Już po chwili na stołówce zapanowywał chaos i poruszenie, co było naszym celem. Bójka chłopaków odwrócił uwagę wszystkich od nas.
W momencie rozpoczęcia się bojki i powstania rozgarniaczu, do akcji wkroczył Leo. Udając, że się potyka, wywrócił się na podłogę centralnie tuż przed jednym z opiekunów.
- Ała jak boli! Chyba coś sobie uszkodziłem! - zawył z bólu, też całkiem dobrze odrywając swoja rolę.
Zaniepokojony opiekun pochylił się nad nim, próbując rozeznać się w sytuacji i udzielić mu pomocy. Cała jego uwaga byłą w tym momencie skupiona na Leo, który rozpaczał z bólu, nie pozwalając opiekunowi skupić się na czymś innym.
I w tym mocnienie, w fazie trzecim naszego planu, wkraczałam ja. Wiadomo było, że każdy opiekun nosi przy sobie klucze pozwalające im dostać się do rożnych pomieszczeń, które były dla nas zamknięte. Moimi zdaniem było odebrać pęk kluczy opiekunowi, który skupiał się na Leo, który robił za dywersję. Dodatkowo na stołówce wciąż panowało zamieszanie związane z bijącymi się chłopakami, więc nikt nie zwracał na mnie uwagi.
Stałam kilka kroków za opiekunem, więc dyskretnie i niezauważalnie się do niego zbliżyłam. Serce waliło mi jak młotem, a krew szumiała w uszach. Wiedziałam, że moje zadnie nie jest trudne, ale i tak się denerwowałam, że opiekun wyczuje jakoś moją obecność za sobą, lub nagle się odwróci w moim kierunku. Ale musiałam działać. Nie wiedziałam ile czasu Leo mi kupi, więc musiałam się barć do roboty, bez względu na to czy się cykałam. Jak chciałam uciec musiałam liczyć się z ryzykiem i konsekwencjami. Zabranie kluczy to dopiero początek.
Biorąc się w garść, pochyliłam się nad opiekunem i pękiem kluczy, który miał przypięty do paska spodni. Ignorując pulsowanie w głowie i serce bijające mi się chyba w okolicach gardła, sięgnęłam po klucze i ostrożnie odpięłam je. W tym momencie opiekun się poruszył, więc zamarłam w bezruchu, będąc przekonana, że nakrył mnie na gorącym uczynku. Ale się nie odwrócił, dalej będąc pochłonięty Leo. Odetchnęłam ulgą i odsunęłam się od niego, znikając w tłumnie innych uczniów. Chowając klucze do kieszeni, ruszyłam do naszego stołu gdzie siedziała Aurelia, wszystko uważnie obserwując czy idzie zgodnie z planem i w każdej chwili gotowa robić dodatkową dywersje jeśli zajdzie taka potrzeba. Jeśli zagrywka Leo by nie wystarczyła, miała wejść na stół i zrobić jakieś przedstawienie. Jak widać nie było to koniczne.
Przy stole spotkałam się też z Harley i w trójkę obserwowałyśmy jak Leo przekonuje teraz opiekuna, że jednak nic poważnego mu się nie stało i wszystko w porządku. Opiekun w końcu mu uwierzył, bo w końcu miał bójkę chłopaków na głowię, której nadal nie opanowano. Zatem Leo ruszył w kierunku naszego stołu, gdzie się wszyscy spotkaliśmy.
Wedle naszych założeń, bójka okazała się twardym orzechem do zgryzienia dla opiekunów, więc wszyscy przebywający w tym pomieszczeniu byli na niej skupieni. Przez to drzwi wyjściowych z jadalni nikt nie pilnował. Droga ucieczki była wolna. Nie czekając na dalszy rozwój sytuacji i opanowanie bójki, ruszyliśmy czym prędzej do drzwi, modląc się by nikt nas nie zauważył.
-----------------------------
Chyba wattpad cofa mi publikacje rozdziałów....
CZYTASZ
Medium. Do zaświatów i z powrotem
ParanormalU Sophii zdiagnozowano omamy, halucynacje oraz jeszcze inne fachowo nazywane objawy i jak kiedy tylko powiedziała, że widzi zmarłych, zamknęli ją w szpitalu psychiatrycznym na cztery spusty bez gadania. Ale czy na pewno jest ona chora psychicznie i...