Rozdział 20

69 11 2
                                    

Nad ranem siedziałam na swoim łóżku i patrząc w przestrzeń, analizowałam to co wydarzyło się zeszłej nocy. Po opowieść dziewczyny, którą w swojej głowie zaczęłam nazywać Nieszczęśnicą, wiedziałam, że dowiedziałam się nowych cennych informacji. Pracetor był złym człowiekiem, zabił, gwałcił i nie dosięgła go ręką sprawiedliwości, a teraz jeszcze chce podbić świt żywych. Jeśli wcześniej miałam jakiekolwiek wyrzuty sumienia, że wbrew jego woli przeprowadzę go na druga stronę, to teraz w pełni się ich pozbyłam. W świetle czekało na niego piekło na które w pełni sobie zasłużył.

Po swojej opowieści i usłyszeniu ode mnie, że spróbuje jej pomoc, Nieszczęśnica zostawiła mnie już w spokoju i opuściła nasze mieszkanie, przestając je nawiedzać. Ale mimo to nie umiałam potem zasnąć, zbyt poruszona krwawą historią dziewczyny. Mogłam jej pomóc. I tak musiałam pozbyć się Pracetpora by uratować ludzkość, a przy tym pomogę jej też zaznać spokój dusza.

Zanim nadszedł ranek, zdrzemnęłam się może tylko kilka razy i to wcale na niezbyt długo. Zatem rankiem zaspana siedziałam na łóżku, kiedy moi towarzysze krzątali się po mieszkami. Potrzebna mi była duża mocna kawa, co Amelia chyba wyczuła, bo bez słowa podała mi kubek zrobionego przed chwila ciemnego naparu. Podziękowałam jej uśmiechem, biorąc od niej naczynie i oplatając na nim dłonie, ciesząc się jego ciepłem.

Musiałam znów porozmawiać z Zakiem, musiałam mu powiedzieć o Nieszczęśnicy i dowiedzieć się o życiu Pracetora jak najwięcej, bo może to w jakimś tsopniu pomoże mi go pokonać. Zack z racji tego, że był duchem, nie miał komórki, ale powiedział, że jeśli będę go szukać, prawdopodobnie znajdę go w barze dla duchów, bo to miejsce w którym spędza większość czasu, kiedy nie dowodzi rebelią.

Tak więc znów się udałam do baru, jak tylko się ogarnęłam i zjadłam szybkie śniadanie. Zastanawiałam się, kiedy moje wyjścia zaczną niepokoić moich towarzyszy, ale postanowiłam teraz o tym nie myśleć, bo w końcu doszłabym do wniosku, że muszę ich w wszystko wtajemniczyć, a na to nie byłam jeszcze przygotowana.

Jak tylko wkroczyłam do baru, od razu poczułam zimny powiem powietrza i ujrzałam dość pokaźną zgraje duchów, która zawsze tutaj rezydowała. Za każdym razem jak tu bywałam, starłam nie dać po sobie poznać, że je widzę i odgrywałam rolę zwykłego człowieczka, które tutaj zawitał, bo wiedziałam, że jak tylko wyszło by na jaw, że jestem medium, nie mogłabym się odgonić od natrętnych dusz. Zjawy zawsze coś chciały od medium, a to by im pomogły zakończyć nieskończone sprawy na ziemi albo by sobie po prostu poplotkować z kimś z żywych lub by sobie takie medium bezkarnie postraszyć. Widzenie zmarłych było jak najbardziej było uciążliwe i sama bym dla siebie nie wybrała takiego daru.

Podeszłam do baru i zamówiłam sobie tym razem coś mocniejszego, niż tradycjna kawa, bo w sumie czemu by nie i zajęłam miejsce na jednym z barowych stołków. Na Zacka nie musiałam długo czekać, pojawił się kilka minut później, zajmując miejsce obok.

- Szybko wróciłaś. Wystarczyła jedna doba by coś poszło nie tak? - zażartował zamiast powitania, choć w jego głosie usłyszałam lekką nutkę zaniepokojenia tym, że rzeczywiście szybko znów tu z powrotem zawitałam.

- Co wiesz o życiu Pracetora, kiedy był jeszcze żywy? - zapytałam od razu, zamiast odpowiadać na jego zaczepki.

- Szczerze to niewiele. Nie znałem za życia typka, usłyszałem o nim dopiero po swojej śmierci, kiedy zaczął opowiadać o sowim planie rewolucji. Te niewielkie strzępki informacji jakie o nim mam sprzed jego śmierci, pochodzą z zasłyszanych opowiastek i plotek jego zwolenników jak i przeciwników. Czemu tak bardzo cię to interesuje?

Opowiedziałam mu szybko o tym co się wydarzyło dzisiaj w nocy, o tym jak spotkałam Nieszczęśnice i to co mi powiedziała. Zack słuchał uważnie, czekając aż skończę i widziałam, że te informacje zrobiły na nim równie szokujące wrażenie co na mnie. Do tej pory wiedzieliśmy, że za życia był typkiem z dużymi niespełnionymi ambicjami, ale że był mordercą i gwałcicielem? Nasz przeciwnik stawał się coraz mroczniejszy i bardziej niepokojący. Jakie jeszcze krył w sobie tajemnice?

- No cóż... - powiedział powoli Zack, kiedy skończyłam. - Tego się nie spodziewałem, a to wszystko oznacza, że nasz wróg jest bardziej niebezpieczny niż przypuszczaliśmy. Skoro za życia dopuszczał się takich czynów, tym bardziej po śmierci nie będzie miał przed niczym oporów. Musimy się dowiedzie co nim jak najwięcej, bo gdy przyjdzie czas na ostateczne rozprawienie się z nim, nic nie może nas zaskoczyć, bo jak się nam nie uda, skończy się katastroficzne i dla ciebie, jak się dowie, że chciałaś go przeprowadzić na druga stronę rzeki, co doprowadzić go do furii, jak i dla całej ludzkości, bo tylko bogowie wiedzą, co wtedy zrobi.

- Jak się dowiedzieć o nim czegoś więcej? Jak możemy poznać jego słabości i lęki? Zmuszenie go do przejścia na drugą stronę może być trudne, muszę mieć na niego jakiegoś haka i coś co da mi nad nim przewagę.

- Z tego co mi się wydaje miał córkę, która wciąż powinna żyć. Można by ją odnaleźć, skontaktować się z nią i dyskretnie dowiedzieć się jak najwięcej o jej ojcu. Może będzie chętna do rozmowy i udzieli nam cennych informacji. Myślisz, że dasz sobie z tym radę? Ja jako duch nie mogę się tym zająć - zapytał patrząc na mnie uważnie.

- Chyba tak – odparłam, bo naprawdę potrzebowałam wiedzy, jaką może mi przekazać ta dziewczyna.

- Dobrze. Tu masz jej dane – mówią to, zapisał coś długopisem na leżącej na barze serwetce i podsunął mi ja pod nos.

- Alexandra Stephańska – przeczytałam napis na chusteczce.

- To właśnie jest córka Pracetora. Z moich obliczeń wnioskuję, że teraz będzie z jakieś parę lat starsza niż ty. Więcej niestety nie wiem. Tylko proszę uważaj, kiedy będziesz jej szukać i z nią rozmawiać. Ludzie z psychiatryka wciąż was szukają, w mediach huczy o was dzień i noc. Jestem zdziwiony, że jeszcze was nie znaleźli, ale to dobrze. A do tego sam Pracetopr może się gdzieś kręcić w okolicy swojej córki, bo jeśli był z nią związany, może pragnąć wiedzieć, co się z nią dzieje, czyli ją odwiedzać. Po prostu uważaj na siebie.

W jego oczach widniałam czystą troska i niepokój, kiedy patrzał na mnie intensywnie i nad wyraz poważnie. Wiedziałam, że zależało mu by mi nic się nie stało, bo byłam kluczowym elementem w planie jego rebelii. Ale podejrzewałam też, że martwi się też po prostu o mnie samą, co nie miało bezpośredniego związku z ratowaniem ludzkości. Przejmował się, bo był osobą, która miała w sobie empatie i naturalne było, że obchodził go los innych, a przez ten czas jaki razem spędziliśmy, trochę się zżyliśmy.

- Będę uważać – obiecałam.

Medium. Do zaświatów i z powrotemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz