29. Rodziny się nie wybiera cz.1

361 30 13
                                    

*Mavis*

W godzinach poobiednich umówiłam się z Marcusem pod budynkiem zamieszkałym przez Strażnika, byśmy wspólnie mogli powiedzieć mu o naszym odkryciu. Stojąc już przy drzwiach mieszkania mędrca, dopadł mnie straszny stres. Bałam się, że Mistrz Fu będzie kazał nam oddać nasze miracula. Mimo natłoku obowiązków, pokochałam życie Czarnej Kocicy i za nic nie chciałabym z niego zrezygnować. Poza tym, jeśli przestaniemy być superbohaterami, kto ochroni Paryż przed Władcą Ciem? Może Strażnik powierzy nasze miracula Marinette i Adrienowi? Może pomnik, który pokazała mi Butterflix był swego rodzaju wizją przyszłości? 

- Nie martw się, będzie dobrze. - Marcus złapał mnie za rękę dla otuchy, za co odwdzięczyłam mu się uśmiechem. Zastanawiałam się, czy chłopak naprawdę nie przejmuje się możliwością utraty miraculum, czy starannie to ukrywa, by dodatkowo mnie nie dobijać. Brunet zapukał do drzwi i już po chwili otworzył nam je znajomy staruszek. Na widok nas obu, otworzył szeroko oczy, stając w kompletnym bezruchu. Strażnik wprawdzie milczał, ale spoglądał na nas, jakby do jego drzwi zapukał sam Władca Ciem. Cisza ta stała się nieco krępująca. Co chwila spoglądaliśmy z Marcusem po sobie, jakby jedno z nas czekało, aż to drugie coś powie. 

- Błagam was, nie mówcie mi, że już wiecie. - Mistrz Fu zastąpił swoje zaskoczenie, zrezygnowaniem. 

- W porządku, nie mówimy. - odparłam z delikatnym rumieńcem. 

- Niemniej jednak, właśnie w tej sprawie przyszliśmy. - dodał Marcus, czym wywołał ciężkie westchnięcie u Strażnika. 

- Wejdźcie, proszę. - Mistrz Fu gestem ręki zaprosił nas do środka. Brunet przepuścił mnie w drzwiach i tym sposobem weszliśmy do mieszkania staruszka. Strażnik zaparzył nam herbatę, a my w międzyczasie opowiedzieliśmy mu, jak to się stało, że poznaliśmy nasze sekretne tożsamości. Wyznaliśmy też, że domyśliłam się, kim jest Multimysz, a Marcus rozgryzł tożsamość Szczwanego Lisa. 

- Cóż, muszę przyznać, iż liczyłem, że do tego nie dojdzie. - przyznał staruszek na koniec naszej opowieści, po czym z zamyśloną miną powędrował do szkatułki z miraculami. Nie otworzył jej jednak, a jedynie oparł dłonie o stół, na którym spoczywał gramofon, spuszczając także głowę. 

- Jeśli mam być szczery, ja się cieszę, że w końcu się o sobie dowiedzieliśmy. - serio? Czy Marcus nie potrafi czasem ugryźć się w język? Strzeliłam sobie w myślach face-palma, spojrzawszy na partnera spod łba. 

- No co? - spytał, jakby zdziwiony moją reakcją. 

- Zamkniesz ty tę swoją śliczną buźkę, będę wdzięczna. - posłałam mu słodki, lecz nieco ironiczny uśmiech. 

- Ta, poczekaj, jak będziesz chciała, żebym ci coś zaśpiewał. Będę wtedy milczał, jak grób. - oznajmił z wrednym uśmiechem. 

- Oj Kropeczku, pamiętaj, że ja już mam na ciebie opracowane skuteczne sposoby. - zauważyłam, posyłając chłopakowi zalotne spojrzenie, jednocześnie zarzucając mu ręce za głowę. 

- Nie ma co ukrywać, swoim urokiem osobistym powalasz wszystkich z Sebastianem na czele. 

- Co, zazdrosny? 

- No co ty? Ostatnio, jak byłem o ciebie zazdrosny, zrobiłem z siebie debila, bo okazało się, że koleś jest twoim bratem. - to zdecydowanie nie był pierwszy raz, kiedy Marcus zrobił z siebie debila, ale nieważne.

- Słusznie, ja też nie wiem, po co ci to było. - dopiero po odchrząknięciu Mistrza Fu, przypomnieliśmy sobie, że nie jesteśmy tu sami. Błyskawicznie odsunęłam się od Marcusa i posłałam staruszkowi niewinny uśmiech. Chłopak za to zaczął rozglądać się na wszystkie strony, byleby nie patrzeć na Strażnika. 

Miraculum : Życie pod KotaklizmemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz