Pov.Deku
- deku?- powiedział blondyn
- co- odparłem i spojrzałem na chłopaka
- może chciałbyś iść na spacer jak nie jest az tak ciemno- zaskoczyło mnie to kachan chce isc ze mną na spacer? Ale w sumie ucieszyłem się
- tak z checią- już po chwili byliśmy przy drzwiach i ubieraliśmy buty. Minutę potem schodziliśmy po schodach bo winda znowu się zepsuła. W pewnym momęcie potknołem się już myślałem że wyląduje na ziemi ale Kachan złapał mnie w tali i obrucił w swoją stronę jednocześnie chroniąc mnie przed upadkiem. Spojrzeliśmy sobie w oczy, zapadła cisza
- nic ci nie jest ?- powiedział po chwili stawiając mnie na nogi
-ym wszystko w porządku- odparłem i zaczęliśmy w ciszy schodzić po reszćę schodów
Po chwili już wyszliśmy z budynku skierowaliśmy się w strone parku szliśmy w głuchej ciszy chyba żaden z nas nie wiedział co powiedzieć tak żeby nie zabrzniało to dziwnie weszliśmy w jąkąś alejkę w parku szliśmy prosto. Starałem się nie łapać kontaktu wzrokowego z czerwonookim, po jakiś 15 minutach spaceru zrobiło mi się zimno, w sumie jak poszedłem w krótkim rękaeku w połowie jesieni na spacer to nie dziwne że mi zimno. Starałem się żeby kachan nie załwarzył że marznę ale po chwili wzdrygnołem się z zimna.
-zimno ci?- spytał blondyn
- nie- odpowiedziałem a chłopak złapał mnie za rękę
- jak ci nie zimno jak masz lodowate ręcę- spojrzałem w ziemię i załwarzyłem jak chłopak sciąga swoją czarną bluzę
- Kachan nie bo tobie będzie zimno- spojrzałem na niego
- tak mi jest ciepło tobie jest zimno więc dam ci bluze i nawet nie zaprzeczaj bo włożę ci ją na siłę- zarumieniłem się lekko- podnieś ręce do góry- potulnie zrobiłem to co chłopak kazał, po chwili została na mnie wciśnięta bluza powąchałem ją, pachnie tak jak kachan. Poszliśmy dalej
- następnym razem jak ci będzie zimno to mi po prostu powiedz
- no ale nie chciałem ci zabier-ni dał mi dokończyć i żekł
- po prostu następnym razem powiedz, okej?- spojrzał na mnie
- okej- odparłem uśmiechając się lekko
- dobra teraz choćmy już do domu bo zaczyna robić się ciemno- szliśmy w kierunku domu po drodze w sumie nic się nie wydarzyło rozmawialiśmy i nic więcej. Po chwili byliśmy już w domu, sciągneliśmy buty i weszliśmy do dużego pokoju.
-kachan skoro ty robiłeś obiat to ja mogę zrobić kolację
- dobra
- ale też masz nie podglądać
- okej okej nie będę
Poszedłem do kuchni stanołem w miejscu i zaczołem się zastanawiać co ugotować przez jakieś 15 minut tak stałem ale potem zdałem sobie sprawę że nie umiem robić byt wielu żeczy. Więc wziołem chleb tostowy i zrobiłem grzanki kiedy chleb nył jeszcze gorący położyłem na nim ser żeby się rozpuścił. Wstawiłem wodę na herbatę.
W sumie to mimo tego że kachan tyle razy mnie skrzywdził tyle lat przez niego płakałem to zaufałem mu szybciej niż Urarace, Lidzie czy todorokiemu. Nie wiem dlaczego, może to dlatego że Kachana znam od dziecka nie wiem. Z przemyśleń wyrwał mnie dziwięk czajnika, woda się zagotowała zalełem kubki z herbatą wziołem talerze i napoje po czym zaczołem iść do pokoju. Otworzyłem drzwi i postawiłem jedzenie na stolik
- oto moje popisowe danie tosty z serem- powiedziałem i usiadłem koło chłopka, zaczelismy jeść
- nawet niezłe ci te tosty wyszły deku- lekko się zarumieniłem
- dzięki
CZYTASZ
Może jednak cię lubię ~ Bakudeku ~
FanfictionBaku co powstrzymuję midoryję przed samobójstwem, sytuacja zbliża ich i postanawiają odnowić przyjaźni ale po woli się w sobie zakochują. W odnowieniu relacji przeszkadza im dwóch uczniów UA...