rozdział 2️⃣5️⃣

870 35 5
                                    

Perspektywa Adiego

Wysiadłem z mojego białego Audi przed rezydencją. Zapukałem do drzwi. Otworzył mi je ktoś kogo bym się chyba nigdy w życiu nie spodziewał więcej razy spotkać. Osłupiałem...

Przed moimi oczami stała blond włosa kobieta z zielonymi oczami ubrana w białą marynarkę i białe spodnie.

Ad. - Mama? - Moje oczy były rozwarte tak szeroko jak nigdy dotąd, a szczęka prawie, że opadła mi na ziemię
El. - Oh mój syneczku jak ja się za tobą strasznie stęskniłam. Jak ty wyglądasz przecież to jest już nie modne. Aleś ty wyrósł, a jeszcze niedawno byłeś taki malutki. Co tak patrzysz jakbyś zobaczył ducha?
Ad. - A.a ale ale jakim cudem? S.skąd ty się tu...? Przecież ty...
El. - Oj syneczku przepraszam zapomniałam, że ja ,,umarłam,, - zrobiła w powietrzu cudzysłów oburzona
Ad. - Wytłumaczysz mi o co chodzi? - spytałem ciągle oszołomiony jej widokiem
El. - Eghh... No dobra chodź. GABRIELU CHODŹ WYTŁUMACZYĆ COS SWOJEMU SYNOWI CO ŻEŚ ODJEBAŁ ! - Krzyknęła aż zaszumiało mi w uszach. Zapomniałem już jakie to uczucie od kiedy podobno ,,umarła,,

Wogóle nie mogłem pojąć co tu się odpierdziela no, bo halo! Żyje przez jakieś podnad 10 lat bez matki z powodu jej śmierci, a tu se nagle powraca do świta żywych zza grobu jakby zmartwychwstała. Przecież to nie jest normalne

G. - Że to niby ja odjebałem? - odkrzyknął żonie - O jesteś już - zaóważył mnie zchodząc ze schodów mniej ogarnięty niż zazwyczaj
Ad. - O co tu chodzi! - powiedziałem do ojca z wyrzutem.
G. - Już ci wszystko tłumacze usiądź proszę - wskazał kanapę. Wykonałem zadanie, a moja zmartwychwstała matka powtórzyła je.
Ad. - Słucham - zawiązałem swoje ręce na klatce piersiowej
G. - No to może od samego początku - spojrzał na Emilię Agrest
El. - No to tak. Kiedy jeszcze miałeś 14 lat... - rozpoczęła opowieść

Pół godziny później

Ad. - I chcecie mi powiedzieć, że mama używała kiedyś uszkodzonego miraculum pawia przez co zapadła w śpiączkę?
El. - Dokładnie
Ad. - A ty tato chciałeś ją ożywić po przez miraculum biedronki i czarnego kota demolując cały Paryż poprzez zabawę z motylkoami? - podniosłem z niedowierzaniem brwi do góry
El. - Mhmm...
G. - Tak jest Adrienie
Ad. - Ahaaaa, a dlaczego się poddałeś i zwróciłeś miracula?
G. - Bo nie chciałem już więcej wyrządzić zła. Wtedy jak się odemnie odwtóciłeś zrozumiałem coś i zdecydowałem powrócić na dobrą stronę mocy (xd ~ dop. Aut.)
Ad. - No dobra ale w takim razie jak przywróciłeś mamę do żywych?
G. - Znalazłem Mistrza Fu i wszystko mu wytłumaczyłem. Powiedział mi, że może coś uda mu się zdziałać bez ingerencji łączenia dwóch najpotężniejszych miraculi. Długo czekałem ale wkońcu niecałe 2 tygodnie temu jego starania powiodły się. Naprawił zepsute miraculum pawia dzięki czemu twoja matka również powróciła do zdrowia.
Ad. - Wow - tylko tyle udało mi się z siebie wydusić - nie wierzę że po ponad 10 latach wróciłaś. Przez to zdarzenie o mało co nie wpadłem w depresję, a do tego bez ciebie w tym domu był poprostu mróz nic więcej
El. - Gabryś jak mogłeś nie ogrzewać domu. Stać cię na milion tych swoich czerwonych rurek ale na ogrzewanie to już nie?... - zrobiłem z załamania facepalma
Ad. - Mamooo nie o to mi chodziło. Chodziło o to, że w domu nie było rodzinnego ciepła, nie było miłości - kobieta otworzyła szerzej swoje zielone oczy z troską i żalem po czym mnie mocno przytuliła
El. - Mój biedny syneczek wychowywał się bez mamusi  - jej uścisk stał się mocniejszy - jak ty sobie jako nastolatek poradziłeś z miłością? - teraz tak mocno mnie dusiła że oczy prawie wychodziły mi z orbit - mój ty skarbulku
Ad. - Eeghh - dusiłem się - mamo - ledwo powiedziałem - nie mogę oddychać - wykrztusiłem
El. - Oj przepraszam. - puściła mnie - dobrze to powiedz mi jak sobie radzisz w sprawach sercowych?
G. - Z tego co widziałem ostatnio to chyba dobrze
Ad. - Czy mogę sam odpowiedź - tata pokiwał głową - dobrze to jak na razie mam dziewczynę
El. - No ale jakieś szczegóły dawaj
Ad. - Nooo bardzo ja kocham, nie wyobrażam sobie życia bez niej. Jak jeszcze chodziliśmy razem do liceum to traktowałem ją wyłącznie jak przyjaciółkę. Teraz jednak wiem, że to o wiele więcej niż tylko przyjaźń - uśmiechnąłem się do siebie - a zrozumiałem to dokładniej teraz jak przyjechałem z Hiszpanii na wycieczkę klasową
El. - O nie tylko mi nie mów, że byłeś tym gościem, króry jako jedyny zupełnie nie zaóważał jej uczuć
Ad. - Emm - uśmiechnąłęm się zawstydzony zwieszając głowę
El. - O mój boże. Widzisz i to właśnie do tego potrzebna jest matka. Na pewno masz to po ojcu. No dobra to opowiadaj jak ona wygląda.
Ad. - Okey. To tak jasna cera, ciemne atramentowe włosy, piękne oczy tak przeszywająco fiołkowe - rozmarzyłem się - miękkie malinowe usta...
G. - Em czy to nie jest czasem ta projektantka, o której wtedy rozmawialiśmy?
Ad. - Tak to ona Marinette Dupin-Cheng.
El. - Cudownie, cudownie - kobieta zaklaskała w dłonie - będę miała synową - szczęśliwa zaczęła powtarzać to w kółko.
Ad. - A i ma jeszcze cudowną cztero-letnią córeczkę
G. - To twoje dziecko?
Ad. - Nie była w małżeństwie gdzie krzywdził ją mąż. - powiedziałem smutny
El. - I jak się trzyma? Samej się jej udało ja wychować?
Ad. - Tak i to w wieku 20 lat. Jest naprawdę zawziętą i samodzielną kobietą. Bardzo ja podziwiam i kocham za to jaką świetną osobą jest. Jest spełnieniem moich marzeń i bardzo żałuję, że tak późno to zrozumiałem. P.przez to - głos zaczynałą mi się załamywać - m.musiała.. tyle wycierpieć - przymknąłem powieki - a ja.. tak bardzo
Chce ją chronić tak samo jej kochaną córeczkę - schowałem załamany twarz w dłonie
El. - Moje skarbie - głaskała mnie po włosach - napewno zapewnisz jej lepszą przyszłość niż ten pajac - objęła mnie
Ad. - Mam nadzieję. Nie przeżył bym jeśli by im się coś stało...

Na kolejny dzień

Perspektywa Mari

Zadzwonił mój telefon więc wyczołgałam się z łóżka.

- Halo? - ziewnęłam
- No część kochana
- Emm... Z kim mam przyjemność rozmawiać?
- Emilia Agrest
- Co? Ż-że niby mama Adriena
- Tak tak, a co Adiś ci nic nie powiedział?
- Nie nic
- Ehh..., a ja cię chciałam na zakupy wyciągnąć. A zresztą nieważne. Za 20 minutek będę pod twoim domem pójdziemy sobie na manicure i wszystko co opowiem
- No okeey
- To pa kochanieńka
- Dowidzenia pani
- proszę cię tylko nie pani bo wtedy czuję się staro mów mi Emilie
- dobrze Emilie
- no i prawilnie buziaczki
- pa

Noo dobra to było dziwne ale mam nadzieję że dowiem się o co tu chodzi no bo przecież z tego co wiem to matka Adriena nie żyje od kilkunastu lat a tu nagle takie coś. I jeszcze nie było mi łaska o niczym powiedzieć choć śpi razem ze mną w tym samym łóżku. Zaraz gdzie on jest?

Rozejrzałam się po pokoju gdzie go nie było. Wskoczyłam w laczki z różowymi króliczkami i zeszłam do kuchni gdzie Adrien coś pichcił.

M. - Czemu nic mi nie powiedziałeś o tym, że twoja matka nagle się pojawiła z nikąd - położyłam dłonie na biodrach
Ad. - Miałem ci powiedzieć ale spałaś tak głęboko i uroczo kiedy wróciłem, a po za tym niech lepiej to ona się tłumaczy gdzie zniknęła sobie na 10 lat.
M. - Co tam smarzysz kuchmistrzu?
Ad. - Jajęcznice
M. - Oki zaraz przyjdę ja zjeść ale najpierw muszę się ubrać bo twoja kochana mamusia już zabiera mnie na jakieś zakupy
Ad. - O nie, żałuję ci. W dzieciństwie targała mnie chyba przez co najmniej 70 sklepów dziennie. To było jedyne za czym nie tęskniłem po jej zaginięciu - zaśmiał się
M. - O nieee... Mam nadzieje, że pójdziemy tylko do tej kosmetyczki...

*****

Siemaneczko ziomeczki tutaj Autorka. Uwaga uwaga dziękuję bardzo za prawie 600 wyświetleń tej książki

 Uwaga uwaga dziękuję bardzo za prawie 600 wyświetleń tej książki

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Serio to jest wow winc ( ˘ ³˘)♥

(☞^o^) ☞ 1200 słów

No to mordunie moje kochane ja sobie idem no to

Nauraaaaa...

✓ [MIRACULUS] Tak jakoś wyszło  ❤️🙄Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz