rozdział 2️⃣6️⃣

879 34 17
                                    

Perspektywa Mari

Jestem już w pierwszym miesiącu ciąży. Brzuszek jest widoczny ale jeszcze strasznie mały. Jest taki uroczy. Ostatnio muszę przyznać, że wszystko wokół straszliwie mnie denerwuje, praktycznie bez przerwy. Pomimo tego jaka jestem wkurzająca Adrien dzielnie trwa przy mnie i się mną opiekuje na każdym kroku. Ja sama dawno bym się zostawiła, nie wiem jakim cudem jemu to jeszcze tak nie przeszkadza. To mega kochane z jego strony.

Prspektywa Adiego

Siedziałem sobie właśnie przy śniadaniu i wtedy przyszła Mari.

M. - Część kotku - pocałowała mnie przelotnie w usta
Ad. - Hej kochanie.
M. -  Kreta mamy! Przyszło ci takie małe czarne. Taki jeden. Mówie ci. forsycje mi zeżarł. To było wszystko zaplanowane. Takie to… Przyszedł ci, podkopał się, nie ma forsycji, nie ma kreta. Argagamedon. !!!
Ad. - Akopalipsa
M. - Pacz, kret niby taki ślepy, a forsycje zobaczył. Jakieś noktowizory ma w ryju, nie ma żadnej forsycji w naszym ogrodzie, wiem, bo ryłam.
Ad. - Aha.

Zapadła cisza przy której jedliśmy sobie oboje jajka gotowane. Po chwili odezwałem się.

Ad. - Wiesz co?
M. - Hmm?
Ad. - Zmieniam samochód.
M. - Na jaki?
Ad. - Lamborgini. Wiesz będę se jeździł, tu pucował, pod lasem też bede jeździl.
M. - A to musi być lamborgini? Przecież w tych pieniądzach kupisz Daczie. Alya sprzedaje używaną.
Ad. - Ja sie jej nie dziwie, ona ma 50 lat, a jak coś ma 50 lat to trzeba to zmienić. Przecież ta Daczia płynów nie trzyma - zaśmiałem się
M. - to będzie jeździć z nocnikiem
Ad. - Ale ja sie...
M. - amdjfnvindi - przerwała mi marudząc
Ad. - Sie ja ju...
M. - defdisdf - znów przerwała
Ad.- Ale dziś sie umu ...
M. - Aaaaaaa - krzyknęła
Ad. - AAAAAAA. Dziś wieczorem się już w komisie umówiłem - przekrzyczałem ją
M. - Nigdzie nie idziesz
Ad. - Yh, ale dlaczego?
M. - Wiadro wiśni kupiłam trzeba wydrylować. Będę rano powidełka robiła, a jak starczy czasu to i korniszony
Ad. - Z wiśni?
M. - Nie pyskuj.
Ad. - Jest w domu kakało?
M.- Nie ma
Ad. - Ahhhh - westchnąłem zawiedziony
M. - Co już tam wzdychasz i mruczysz pod nosem, co? Nie ma, ku..a no skończyło się. To nie twoja rezydencja, że ci wszystko pod morde podstawią. - lekko się uniosła
Ad. - Dobrze dobrze nie było tematu
M. - Bo mnie denerwujesz, nie można w spokoju śniadanka zjeść tylko od razu kret, a teraz ty. Coście się uwzięli na mnie? Forsycjami cie przekupił? Nie ma kakała - wzniosła się plując jajkiem na boki
Ad. - Dobrze, już nie chce kakała
M. - Nie wiem no, miałam zapisane na kartce, nie kupiłam, może ktoś mnie zagadał, jakiś remament był. Albo kupiłam, zaniosłam do domu i mi kret zajebał. No nie ma kakała - dosłownie 5 sekund ciszy - … Nosz kurna mać wszystko kupiłam. - oburzyła się
Ad. - Oprócz kakała - powiedziałem cicho
M. - Nosz kurna wszystko kupiłam. Tylko o kakale zapomniałam. I przychodzi sobie blondasek I pierwsze co robi to pyta o kakało. Żeby cie przy wszystkich zniszczyć, znieważyć, zgnoić. Nie ma kakała, choćbym się zesrała to nie będzie.
Ad. - Zatrudnij sobie gosposie
M. - Jasne. Bo mam pieniądze to sobie zatrudnię panią do gotowania, do sprzątania, do prasowania... Dobra, przejdę się po to kakało. - wyszła z domu w szlafroku zakładając po drodze laczki.

Ciekawe kiedy się zorientuje, że nie jest ubrana.

M. - Nosz ku..a mać wyszłam w szlafroku. - wdreptała po schodach do pokoju mocno tupiąc stopami o podłogę.

Zaśmiałem się pod nosem z tego jak potrafią na nią oddziaływać hormony.

M. - Czego rżysz? Morda w kubeł bo inaczej nie przyniosę ci twojego kakałka. - posłusznie ucichłem powstrzymujac się od jakiego kolwiek komentarza i chichotu.

✓ [MIRACULUS] Tak jakoś wyszło  ❤️🙄Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz