Dzień 5
Wstałem wraz ze wschodem słońca, cały obolały przez tą niewygodną karimatę. Wyszedłem z namiotu i w końcu porządnie się wyciągnąłem, zapomniałem już jak to jest spać na gołej ziemi. Ma to niby swoje uroki ale jednak wolę wygodne łóżko albo chociaż materac lub kanadyjkę. Sprawdziłem z przyzwyczajenia która jest godzina a dochodziła dopiero 6 więc zanim reszta wstanie upłynie sporo czasu. Ja natomiast nie mam zamiaru wracać do namiotu ale co w takim razie mogę robić? -spytałem sam siebie. Wiem! wezmę lornetkę i spróbuję zobaczyć jakieś ciekawe stworzonka. I tak jak pomyślałem tak też zrobiłem. Aby mieć lepszy widok wspiąłem się na pobliskie drzewo. Siedziałem na nim przez dobre piętnaście minut zanim wypatrzyłem jakiegoś ptaszka, niestety zanim zdołałem mu się lepiej przyjrzeć to zniknął w gęstwinie. Przez kolejną godzinę zobaczyłem jeszcze kilka takich ptaszyn oraz stado zebr które przebiegło niecały kilometr od naszego obozowiska i to chyba ono obudziło Carlosa bo po chwili wystawił swoją głowę z namiotu a gdy mnie zauważył wyszedł już cały i ruszył w moim kierunku. Gdy był na tyle blisko abym go usłyszał rozpoczął rozmowę.
-Co ty tam robisz na drzewie?
-Siedzę i obserwuje. Chcesz się dołączyć?
-Chętnie, zanim reszta wstanie minie sporo czasu. -Mówiąc to zaczął się wspinać i po niecałej minucie siadł koło mnie.- Od której tutaj jesteś?
-A chyba już od szóstej.
-Czemu wstałeś tak wcześnie?
-Ponieważ byłem cały obolały i musiałem się rozprostować.
-To wiele wyjaśnia.
-A ty się wyspałeś?
-Nie do końca, po pierwsze ta karimata była strasznie nie wygodna a po drugie jakieś dudnienie mnie obudziło. Może ty wiesz co to było skoro tu siedzisz?
-Tak wiem, było to stado zebr które przebiegło o tam.
-Coś tak podejrzewałem że to było jakieś stado. To co teraz robimy?
-Ja wracam do patrzenia przez lornetkę bo coraz bardziej mi się to podoba. A ty spróbuj wypatrzeć coś bez niej. A jak ja coś zobaczę to dam ci przez nią popatrzeć.
-Okej mi pasuje.
Siedzieliśmy i uważnie patrzyliśmy w całkowitej ciszy gdy nagle na przeciwko nas po drugiej stronie obozowiska zobaczyłem jakiegoś czarnoskórego starego człowieka. Był ubrany w jakieś brązowo żółte szaty a prawą dłonią podpierał się włóczni. Natomiast w lewej trzymał jakieś pudełko lub skrzynkę. I patrzył się prosto na nas.
-Carlos spójrz tam i powiedz mi czy też widzisz jakiegoś człowieka. -I podałem mu lornetkę.
-Tak też go widzę. Chociaż nie zniknął!
-Ale widziałeś go?
-No tak, był ubrany w brązowo żółte szaty i w ręce trzymał włócznie.
-Czyli mi się nie przewidziało.
-Jestem ciekawy co on tu robił.
-Wiem że w okolicy jest kilka plemion ale to było strasznie dziwne. Bo on patrzył się prosto na nas.
-No jest to dziwne ale może po prostu patrzył się na nas z nudów przecież tutaj życie jest bardzo nudne.
-Może masz racje... Spójrz reszta zaczyna się budzić.
-Dołączmy do nich bo nas odjadą.
-Dobry pomysł.
Zeszliśmy szybko z drzewa i zanim ktokolwiek się zorientował byliśmy obok naszego namiotu. Złożyliśmy go w mgnieniu oka i jako pierwsi wsiedliśmy do busa. W ciągu następnych kilku minut pozostali do nas dołączyli i ruszyliśmy z powrotem do Nairobi. Po drodze zobaczyliśmy jeszcze kilka zwierząt ale nie wzbudziły już takiej sensacji jak wczoraj. Po pierwsze dlatego że już je widzieliśmy a po drugie mało kto wyspał się tej nocy. No może z wyjątkiem przewodnika bo on gadał jak najęty przez całą drogę powrotną. A nie trwała ona długo bo już o 9 byliśmy w stolicy natomiast samolot do Lusaki czyli stolicy Zambii mieliśmy o 10. Sam lot nie trwał długo w porównaniu do poprzednich bo już o 13 byliśmy na miejscu. Jednak przez ten cały czas zastanawiałem się co w tych zaroślach obok obozu robił ten dziadek. Ta sprawa nie dawała mi spokoju. Aż do momentu gdy Carlos namówił mnie na obejrzenie filmu. Wtedy przestałem o nim tyle myśleć ale nadal gdzieś z tyłu mojej głowy kręciła się myśl na jego temat. W mieście nie zabawiliśmy długo bo od razu po wyjściu z lotniska weszliśmy do autokaru którym mieliśmy dojechać w pobliże wodospadów. Przez jakiś czas obserwowałem piękne krajobrazy za oknem ale po chwili powieki zaczęły mi się zamykać i zanim się zorientowałem to już smacznie spałem. Obudziłem się dopiero gdy dojechaliśmy na miejsce. A raczej to Carlos mnie obudził. Znajdowaliśmy się około dziesięciu kilometrów od wodospadów w małej wiosce. Gdy wysiadłem z autokaru zobaczyłem nasz hotel który był najwyższym budynkiem w okolicy. Zjedliśmy w nim zwykłą kolację po czym udaliśmy się do naszego pokoju. Położyliśmy nasze torby na łóżkach i zaczęliśmy je rozpakowywać aby znaleźć ręczniki, przybory do kąpieli oraz czyste ubrania ponieważ byliśmy już drugi dzień bez prysznica. I gdy miałem już wchodzić do łazienki to przez na szczęście otwarte okno wleciała mocno zakurzona i zniszczona piłka do piłki nożnej a z zewnątrz zaczęły dobiegać głosy.
-Dobrze że okno było otwarte inaczej było by już po szybie.-Powiedział Carlos jakby czytał w moich myślach.
-No to prawda. Nie uważasz że ciekawie było by zagrać w nogę jak za dawnych czasów.
-Właśnie to miałem zaproponować. To co schodzimy do nich i gramy?
-Czas aby duet wodników pokazał na co ich stać.
-Dokładnie tylko tym razem nie w szermierce tylko w starej dobrej piłce nożnej.
Bez zbędnych przygotowań udaliśmy się na boisko. Zostaliśmy tam bardzo miło przyjęci i od razu zaczęliśmy grać z chłopcami z wioski na niewymiarowym jedynym w swoim rodzaju boisku. Muszę przyznać że byli na prawdę dobrzy ale gdy się rozgrzaliśmy to nasza lewa flanka śmigała jak marzenie. Ja podawałem bardzo celne piłki na dobieg do Carlosa a on kończył akcje strzałem na długi słupek. Natomiast w jednej sytuacji wycofał piłkę przed pole karne gdzie ja do niej dopadłem i bez zastanowienia huknąłem w samo okienko bramki. Grało nam się świetnie jednak zaczęło się ściemniać a jutro z rana mieliśmy ruszać zobaczyć wodospady. Więc musieliśmy podziękować za grę i wrócić do pokoju po czym jak najszybciej wzięliśmy prysznic i poszliśmy spać co nie zajęło dużo czasu ponieważ ten mecz odebrał nam wszystkie siły.
CZYTASZ
Lwie Serce Opowieści z Miraculum
FanfictionLwie Serce to opowieść o przygodach Leona rudowłosego nastolatka, który podczas podróży do Afryki dostaje Miraculum. aby mógł wypełnić przepowiednie. A następnie przyjeżdża do Paryża. gdzie dzieje się większość akcji. Chcesz się przekonać jak namie...