Dzień przed zapowiedzianym spotkaniem nie działo się zbyt wiele. Noc przespałem jak zabity a w nogach po zrobieniu uprzednio legowiska spał Ognista łapa. Alarm ledwo co mnie obudził ponieważ wczorajsze przeżycia dały o sobie znać. Przynajmniej koszmarów w nocy nie miałem. Przed wyjściem do szkoły zostawiłem w misce jedzenie i picie dla kociaka. W szkole dzień minął spokojnie a po południu oprócz pisania z Laurą i robieniu lekcii wybrałem się na patrol. Jednak nie zauważyłem nic dziwnego lub niepokojącego. Wróciłem więc do mieszkania i wykąpałem się. Jednak stawałem się coraz bardziej spięty bo nie wiedziałem jak spotkanie się potoczy i czy Laura polubi moje towarzystwo. Jednak jego szczyt osiągnąłem tuż przed spotkaniem gdy czekałem na nią w ogrodach Tuileries na jednej z ławek chłodząc się w cieniu. Okolica była spokojna i wokół było niewiele ludzi ptaki śpiewały a ja z nerwów nie miałem nawet siły słuchać muzyki więc wypatrywałem Laury dla zabicia czasu. Muszę też przyznać że z tego wszystkiego zapomniałem jak wygląda. A szczególnie nie pamiętałem jej twarzy i włosów. Jednak w końcu wypatrzyłem jedną dziewczynę która szła w moją stronę. Po dłuższym przyjrzeniu się stwierdziłem że to ona i ruszyłem jej naprzeciw. Gdy byliśmy oddaleni od siebie 10 metrów byłem już pewny że to ona. Laura też wtedy się upewniła czy to na pewno ja i podeszła bliżej. A na przywitanie przytuliliśmy się trochę niezręcznie.
-Cześć Leon. Jak się czuje Ognista łapa?
-Coraz lepiej już zdjąłem mu opatrunek oraz mniej kuleje. Za kilka dni będzie zdrowy jak ryba.
-Cieszy mnie to.
-To może przejdziemy się po ogrodach. Nigdy jeszcze nie byłem w nich.
-Chętnie i tak na marginesie też tu nigdy nie byłam a mieszkam tu dłurzej niż ty.
-Człowiek codziennie poznaje nowe rzeczy.
-To racja.
Chodziliśmy wolno po ogrodach podziwiając piękne fontanny oraz słuchając śpiewu ptaków. Przy tym ciągle rozmawialiśmy. Trochę o szkole, dużo o prawie jazdy oraz o okularach i wadzie wzroku. Tak naszedł nas taki temat ponieważ ja w dzieciństwie nosiłem okulary przez zeza natomiast Laura miała gorszą sytuacje. Ponieważ miała dosyć sporą wadę wzroku i musiała nosić soczewki lub okulary. Po tym temacie zaproponowałem pójść do sklepu aby kupić coś do picia ponieważ zaschło mi w gardle. Laura chętnie na to przystała. Kupiliśmy po butelce soku i ruszyliśmy do drugiego parku aby siąść spokojnie na ławce ponieważ w ogrodach Tuileries zaczęło robić się tłoczno. Gdy weszliśmy do niego niespodziewanie przed nami wylądowała osoba opętana przez akumę. Instynktownie stanąłem przed Laurą zasłaniając ją na wszelki wypadek. Osobą opętaną przez akumę był jakiś chłopak. Przemieniony w złoczyńce był dwa razy wyższy niż ja oraz wyglądał jak gladiator. W rękach trzymał czerwony miecz i czerwoną tarczę w niespotykanym kształcie ponieważ po bliższym przyjrzeniu razem wyglądałyby jak serce.
ZS,,W końcu znalazłem cię Laura. I to na dotatek z tym chłoptasiem."
L,,Bartholomé czy to ty?"
ZS,,Od dziś nie jestem Bartholomé tylko Złamane serce. Tyle razy mnie odrzyciłaś kiedy ofiarowałem ci na tacy moje serce a teraz jeszcze umawiasz się z kimś kogo poznałaś kilka dni temu."
L,,Dobrze wiesz że nie chciałam cię zranić. Tłumaczyłam ci to w najbardziej miły sposób jaki potrafiłam. Zostaliśmy nawet przyjaciółmi tak jak chciałeś."
ZS,,Ale ja chciałem czegoś więcej."
L,,Przykro mi ale nie zmienie zdania."
ZS,,W takim razie nie pozostało mi nic innego jak cię zabić!"
-Nie pozwolę na to.
Podczas słuchania ich rozmowy przyzwałem moje bronie i zmieniłem je w metalową rurę. Musiałem wybrać właśnie coś takiego bo podejrzane byłoby gdybym nagle wyciągną miecz z plecaka.
ZS,,Bo niby taki patałach jak ty mnie powstrzyma."
-Zobaczymy. Laura uciekaj i schowaj się gdzieś. W miarę możliwości sprowadź pomoc.
L,,Przecież czeka cię tu pewna śmierć."
-Spokojnie przez chwilę wytrzymam. Leć.
ZS,,Skończyliście tą wzruszającą scenę? Tak. To czas cię zabić wiewiórko!"
Już dawno nie słyszałem tego określenia rzuconego w moją stronę ale nie rzuciłem się bezmyślnie na przeciwnika. Wziąłem moją broń i stanąłem w bojowej pozie.
ZS,,Ten metalowy kij w niczym ci nie pomoże."
Rzucił się na mnie na co byłem przygotowany i ztobiłem unik. A za nim kolejny i kolejny. Złamane Serce miotał mieczem jak cepem i młucił nim powietrze. Był coraz bardziej wkurzony co dawało mi przewagę.
ZS,,Przestań w końcu robić uniki i walcz jak mężczyzna!"
Dałem więc mu tą przyjemność i zaatakowałem. Metalowa rura nie była najlepszą bronią ale i tak władałem nią lepiej niż on mieczem. Udało mi się nią trafić kilka razy w tarczę a nawet raz w oko przeciwnika sprawiając że się zakołysał. Jednak opadałem już z sił. Co wykorzystał przeciwnik który pod wpływem akumy miał tej siły znacznie więcej. Zaczął więc przeważać i spychać do coraz głębszej obrony. Wiedziałem że długo nietknięty nie zostane. I niestety w końcu Złamane Serce zmusił mnie do urzycia dwuch rąk aby podtrzymać rurę na którą napierał miecz. Siła nacisku sprowadziła mnie do przykucnięcia na jedno kolano. Jednak przeciwnik nie czekał na to jak opuszczą mnie resztki sił i uderzył mnie swoją tarczą w twarz. Uderzenie było tak silne że odrzuciło mnie kilka metrów do tyłu. Upadając niefortunnie upadłem na prawe kolano i przejechałem nim po kamiennej ścieżce a zatrzymałem się na drzewie uderzając w nie bokiem klatki piersiowej. Z nosa i kolana leciała mi krew a przynajmniej jedno żebro miałem złamane. Nie byłem więc naturalnie w stanie wstać od razu bo jeszcze kręciło mi się w głowie. Oparłem się więc z wielkim trudem o drzewo w które wleciałem.
ZS,,I co wygrałem! A teraz cię zabiję!"
Zamachnął się ale coś przeszyło powietrze i wytrąciło mu broń z ręki. To była biedronka! W końcu bo o mało nie przepłaciłem tej walki życiem. Do niej chwilę później dołączył Czarny Kot i w oka mgnieniu pokonali złoczyńce. Na szczęście biedronka użyła szczęśliwego trafu i przywróciła wszystko do poprzedniego stanu w tym mnie. Chociaż koszulka pozostała poplapiona krwią a spodnie nadal były rozdarte i przesiąknięte krwią. Jak nowo narodzony wstałem i rozciągnąłem się bo nadal odczuwałem zmęczenie po tej walce. Pierwszy do mnie podbiegł Czarny kot.
CK,,Leon wszystko dobrze? Widziałem jak wyglądałeś po walce ze Złamanym Sercem."
-No po szczęśliwym trafie jest lepiej jedynie zmęczenie zostało. Chwila skąd ty znasz moje imię?
CK,,Taka dziewczyna wołała o pomoc i wspomniała twoje imię."
Nie wierzyłem mu ani trochę. Ale nie zdołałem podrążyć tematu bo przybiegła Biedronka.
B,,Wszystko z tobą w porządku?"
-Tak jest okej. Dziękuje za pomoc. (Chociaż nie śpieszyliscie się)
B,,Nie była by konieczna gdybyś nie porwał się z motyką na księżyc. Coś ty sobie myślał walczac z zaakumizowaną osobą?"
-To co może miałem pozwolić umrzeć dziewczynie na którą polował?
B,,Na nią?"
-Tak i stanąłem w jej obronie. Czarny kocie dobrze wiesz że zrobiłbyś to samo wobec biedronki.
CK,,On ma racje. Bohatersko się zachowałeś."
B,,Za chwilę przejdę przemianę. Lecę kocie."
CK,,Do następnego kropeczko. Ja też będę się zbierał. Dasz radę wrócić sam do domu?"
-Pewnie.
Po tym jak czarny kot się oddlił zacząłem analizować to co powiedział. Zna moje imię i bał się o mnie. Tylko osoby z mojej nowej klasy znają moje imię na tyle. A w nich jest tylko jeden chłopak który nie został zaakumizowany oraz jest blondynem. Czarny Kot to Adrien Agreste i jestem tego pewny na 99%. Pozostała tylko Biedronka ale złapałem jej trop. Teraz tylko muszę poczekać. Z moich myśli wyrwała mnie biegnąca w moją stronę Laura. Gdy do mnie podbiegła rzuciła się na mnie i mocno przytuliła.
-Jak dobrze że nic ci się nie stało. Tak się o ciebie bałam.
Odwzajemniłem przytulasa i powiedziałem spokojnie.
-Już dobrze.
-Zrobił ci coś?
-Przez większość czasu nie mógł mnie trafić. Ale w końcu uderzył mnie tarczą w nos. Przeleciałem kilka metrów lądując na prawym kolanie i zatrzymując się na drzewie.
-Musiało boleć. I to bardzo.
-No gdyby nie szczęśliwy traf biedronki zemdlałbym z bólu. Miałem złamane żebro i nos oraz strasznie krew mi leciala z kolana. Zresztą widać po spodniach.
-Dobrze że wszystko dobrze się skończyło. I chcę ci podziępować za obronę niewielu byłoby na tyle odważnych aby obronić inną osobę.
-Nie ma za co. Każdy zrobiłby to samo na moim miejscu.
-Nie każdy. Zawdzięczam ci życie i nie zapomnę ci tego.
-To może przejdziemy się jeszcze trochę.
-Jasne.
Chodziliśmy jeszcze długi czas i dalej rozmawialiśmy. Dopiero gdy głód dał o sobie znać zdecydowaliśmy że należy wrócić do domów. Porzegnaliśmy się kolejny raz przytulając się po czym rozeszliśmy się w dwie różne strony. Tym razem dopiero poczułem pustkę w sercu. Ale pocieszyłem się tym jak cudownie spędziłem czas z Laurą. No może poza tą walką ale jakby na to nie patrzeć to pokazałem jej wtedy jak bardzo zależy mi na niej. Nie żałowałem ani trochę że stanąłem wtedy pomiędzy nimi i zapobiegłem rozlewowi niewinnej krwi. Gdy wróciłem do domu od razu usłyszałem miałczenie Ognistej łapy który musiał być głodny. Nakarmiłem go a później sam zrobiłem sobie kolacje. W trakcie robienia jej kociak łasił się do moich nóg i mruczał. Niepokoiło mnie jednak to że Herro nie wyszedł z ukrycia tylko cały czas był w kieszeni. Wyciągnąłem więc oliwkę z jego schowka na co natychmiast się obudził i szybko podleciał zabierając przy tym oliwkę i pochłaniając ją w chwilę.
-Czemu tak długo tam siedziałeś?
-Bo po twojej walce byłem wykończony i po prostu usnąłem.
-Czyli używanie tych umiejętności nie jest zbyt przyjemne dla ciebie.
-Nie do końca. Po prostu im dłużej część mnie przebywa poza moim ciałem tym dłużej muszę to odespać. Ale nie miałem większych niedogodności.
-To dobrze bo już się bałem że coś ci się stało.
-Nie martw się tak o mnie. Jestem kwamii i bardzo ciężko zrobić mi krzywdę. Bardziej bałem się o ciebie. Bo ta walka była strasznie nierówna. Chociaż dopuki miałeś dużo siły przeważałeś.
-Zakładałem że ktoś przybędzie z pomocą zanim to nastanie. Ale czasu już nie cofnę. A i wiem kto jest Czarnym Kotem.
-Serio? Tak szybko! Kto to jest?
-Adrien Agreste.
-No to ma trochę sensu a co z Biedronką?
-Mam już podejrzenie ale wolę się upewnić.
-Nieźle tropisz nawet bez supermocy.
-Logiczne myślenie to wszystko.
Resztę dnia spędziłem tak jak resztę wieczorów czyli na pisaniu z Laurą oraz oglądaniu różnych rzeczy. Jednak odliczanie do spotkania Pana Światów się rozpoczęło i tylko on wiedział kiedy ono nastąpi. A mi pozostało wypatrywanie dwóch wskazówek i czerpanie garściami z życia.
CZYTASZ
Lwie Serce Opowieści z Miraculum
FanfictionLwie Serce to opowieść o przygodach Leona rudowłosego nastolatka, który podczas podróży do Afryki dostaje Miraculum. aby mógł wypełnić przepowiednie. A następnie przyjeżdża do Paryża. gdzie dzieje się większość akcji. Chcesz się przekonać jak namie...