Rano obudziło mnie stukanie w szybe. Słońce dopiero wschodziło nad horyzont więc w moim pokoju było jeszcze ciemno. Gdy moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności ujrzałem kwamii słonia szybujące nad oknem. Otworzyłem szybko okno a ono wleciało do środka wraz z listem. Przywitałem się z nim i od razu po tym otworzyłem list oczywiście od Mistrza.
,,Przyjdź dzisiaj o 10 do Place de Vosges. To niedaleko od twojego mieszkania. Tam się spotkamy i następnie pójdziemy do mojego statego przyjaciela. Carlosa jeszcze nie ma w Paryżu więc nie będzie mógły przyjść.
Do zobaczenia na miejscu"
Cieszyłem się bardzo z tego że spotkam się z mistrzem ale trochę zasmócił mnie fakt że nie będzie tam Carlosa. Bo jednak było to związane z naszymi miraculami a ostatnio gdy okazał się w czymś gorszym niż ja źle to przyjął. Oby to tylko nie spowodowało początku problemów bo w tym mieście jak w żadnym innym trzeba mieć swoje negatywne emocje na wodzy. Jednak odłorzyłem te czarne myśli na bok przecież nie może być na mnie zły skoro nawet go tu nie ma. Zszedłem na dół aby przebrać się oraz zjeść śniadanie. Jak tylko skończyłem pić herbatę do drzwi ktoś zapukał. Byli to moi rodzice którzy przyjechali się pożegnać przed wyjazdem. Rozmowa przy kawie i ciastkach zajeła nam ładną godzinę ale po niej musieli już jechać. Poszedłem więc z nimi do samochodu i patrzyłem jak odjeżdżają. Teraz skończyło się życie z mamą która wszystko posprząta oraz ojcem który zawsze mógł udzielić dobrej rady. Teraz będę musiał radzić sobie sam. No prawie sam. Spojrzałem na zegarek w telefonie i dochodziła godzina 10 a to oznacza że została mi jeszcze chwila żebym nie spóźnił się na umówione spotkanie. Póściłem się więc biegiem do parku i równo o 10 byłem w jego centrum. Ale nigdzie nie mogłem zobaczyć Mistrza. Oddyczałem szybko i głośno po szybkim biegu przez co ten mnie zaszedł od tyłu.
- Dzień dobry Leon.-Na te słowa aż podskoczyłem i w locie obróciłem się za siebie.
-Ach to mistrz. Ale mnie pan wystraszył.
-Nie doszło by do tego gdybyś tak nie biegł. Co cię zatrzymało? Może jakaś dziewczyna.-Gdy to mówił przeszedł obok mnie i wskazał ręką abym poszedł koło niego.
-Nie moi rodzice, dzisiaj wracają do polski. Czemu mistrz wspomniał o jakiejś dziewczynie?
-Przez ten twój sen. Myślałem że już się z jakąś zapoznałeś.
-Jeszcze nie miałem okazji ale jestem tutaj tylko trzy dni.
-Nie bój się poznasz tutaj dużo ciekawych osób. A pierwsza z nich już na nas czeka.
-Kto to taki?
-Wang Fu. Mistrz chińskiej szkatułki miraculum.
-Jeden z mnichów ze świątyni która niedawno pojawiła się w tybecie?
-Po części. Ale to on powierzył Miracula Biedronce i Czarnemu Kotu.
-Super będę mógł się dowiedzieć czegoś więcej o bohaterach po fachu.
-Oraz o samych miraculach. Bo w przeciwieństwie do strarzników z afryki mistrzowie chińscy zawarli swoją wiedze w księgach a nie tylko w słowach. Dzięki czemu teraz mają nad nami przewagę merytoryczną.
-To znaczy że to nie będzie zwykłe spotkanie a lekcja.
-Tak i to bardzo cenna. Dzięki niej poznasz ukryte moce więc słuchaj go uważnie.
-Zrobię co w mojej mocy.
-Świetnie.
W milczeniu przeszliśmy jeszcze kawałek aż w pewnym momencie mistrz zatrzymał się i zapukał do drzwi. Nie wiedziałem gdzie się znajduje ale nie mogło to być bardzo daleko od mojego mieszkania. Po chwili usłyszałem ciche kroki oraz stukanie laski i pare sekund później w drzwiach stanął bardzo niski staruszek. Wiekiem mógł dorównywać mojemu mistrzowi.
-Witam was panowie. Wejdźcie proszę.
-Dziękuje za spotkanie Wang.
-Ależ to drobnostka. A nawet bardzo się cieszę z waszej wizyty. Bo od dawna nie miałem z kim pogadać. Nie licząc Weyzza oraz Biedronki i Czarnego Kota.-Mówiąc to wprowadził nas w głąb mieszkania. Było dosyć ciasne ale idealne dla jednej osoby. W małym salonie stał niski stół a na nim stały kubki oraz imbryk z gorącą cherbatą. Usiedliśmy wokół niego a Mistrz kontynułował monolog.-A i apropo waszej wizyty to spóźniliście się trochę. A ty mój przyjacielu zawsze byłeś na czas.
-Po prostu nie spodziewałem się że Leon tak długo będzie się żegnał z rodzicami.
-W takim razie nic się nie stało. Miłość zawsze potrzebuje czasu. Teraz jednak przejdźny do tego po co tak na prawdę tu przyszliście. Czyli po pierwsze nasza współpraca oraz poznanie kilku tajemnic związanych z miraculami. Zacznijmy od tej pierwszej kwestij. Myślę że my starsi nie powinniśmy się mieszać w wasze relacje bo sami sobie świetnie z tym poradzicie. Dobrze by było jednak żebyście szybko się poznali jako superbohaterowie. Najlepiej już dzisiaj.
-Jak mam się z nimi spotkać? Nie znam ich nawet i nie wiem gdzie ich szukać.
-Prześlę im wiadomość przez Weyzza. Może być godzina 17?
-Tak mi pasuje.
-Doskonale. A ty masz coś do dodania stary druchu?
-Nic pozatym że młodzi powinni poznać swoje tożsamości ale wiem że nie podoba ci się ten pomysł więc nie będę nalegał. Ale ostrzegam cię mój uczeń jest niezwykle inteligentny i raczej nie zajmie mu długo odkrycie ich sekretu.
-Nie przejmuj się tym tak.
-Dobrze ale to chyba wszystko do czego byłem tutaj potrzebny. Proszę cię Fu przekaż mu co wiesz. Ja już jestem na to za stary.
-Zrobię jak prosisz.
-Do zobaczenia wkrótce.
-Do widzenia. No to Leon zapraszam za mną.
Poszedłem za nim do pokoju pełnego ziół oraz innych tego rodzaju rzeczy. Na środku stało biurko na którym był tablet oraz kilka dziwnych przedmiotów.
-Na tym tablecie jest cała w pewnej części rozszyfrowana księga miraculum. Później prześlę ci ją na maila. Pokarzę ci dzisiaj jak przygotować specjalne receptury na poprawę swoich umiejętności oraz powiem ci coś o twoim niezwykłym miraculum. Jednak najpierw twoje kwamii musi opóścić to pomieszczenie.
-Dlaczego? Lubię jak moje kwamii jest blisko mnie wtedy pewniej się czuję.
-Ponieważ kwami nie mogą o tym słuchać na wypadek wpadnięcia w niepowołane ręce.
-Wybacz Herro ale musisz wyjść z kieszeni.
-A tak wygodnie tam było.
-Możesz pogadać trochę z Weyzzem jeśli masz ochotę zawsze to jakaś odskocznia.
-No dobrze ale jak tylko skończycie to wracam tam się jeszcze trochę przespać.
-Dobrze a teraz już leć.
Na początku Mistrz Fu pokazał mi jak przygotowywać poszczegulne mikstury po których sporzyciu zyskiwało się dodatkowe moce. Na przykład oddychanie pod wodą lub latanie. Ich głównym składnikiem były łzy radości które uzyskaliśmy przez opowiadanie dowcipów. Po przyżądzeniu mikstór wlałem każdą z osobna do fiolki i zakorkowałem je. Każda miała inny kolor tenczy. Dostałem też zadanie aby stworzyć na ich pomocą super oliwki które moje kwami będzie musiało zjeść po przemianie lub ja sam w trakcie bycia superbohaterem. Przygotowywanie mikstór zajęło nam kilka godzin ale nadal nie poznałem jakiś sekretnych informacji o miraculum lwa więc postanowiłem zacząć temat.
-Sporo pracy było ze zrobieniem tych mikstór ale dużo się dzięki temu nauczyłem.
-Cieszy mnie to ponieważ jest to niezbędna wiedza do zostania mistrzem szkatułki.
-Że co? Ja mistrzem szkatółki.
-Tak, nie mów mi że nie domyślałeś się tego. Twój mistrz coraz bardziej się starzeje zresztą ja też. I musimy mieć pewność że szkatułki pozostaną w dobrych rękach a ich opiekunowie będą przygotowani jak najlepiej.
-Ma to sens ale wiem o miraculach od niecałego miesiąca. Jak mam zastąpić kogoś tak doświadczonego?
-Samemu zdobywając doświadczenie. A teraz pora abym ci powiedział o ukrytych mocach twojego miraculum.
-Czekałem na to.
-Skup się teraz bo nie będę tego powtarzał.-Kiwnąłem tylko twierdządzo głową-W zamiechrzłych czasach mnisi z tybetu zbadali twoje miraculum i odkryli dlaczego jest ono najpotężniejsze w afrykańskiej szkatułce. Po pierwsze jego właściciel musi być niezwykle utalentowany aby dobrze z niego korzystać bo nie każdy umie w mgnieniu oka zmienić broń jak ty z tego co słyszałem. Po drugie daje ono znacznie większą moc posiadaczowi rekąpensując tym samym łatwiej zniszczalną broń.
Wreszcie po trzecie i chyba najważniejsze można z niego kożystać bez pomocy kwamii.
-To tak się da? Przecież kwamii obdarza mocą.
-Masz rację bo jest tak we wszystkich przypadkach. Ale jak wspominałem to miraculum jest wyjątkowe. Przy powiedzeniu odpowiedniej formułki możesz zyskać jedną z cech. Siłę, szybkość, strój, wytrzymałość albo broń.
-Jeżeli jest tak jak mówisz to mógłbym tego użyć gdy nie będę miał jedzenia dla Herro albo będzie on daleko od mnie.
-Dobrze kąbinujesz. Tutaj piszę żeby to aktywować należy powiedzieć ,,Herro daj mi" i następnie wybraną cechę. Sprawdzimy czy to działa?
-Pewnie. Herro daj mi broń!
I chwilę później w moich rękach pojawiły się moje dwa kije.-Niesamowite to działa.
-Pamiętaj żeby używać tego tylko w kryzysowych sytyacjach oraz aby nie pomagać sobie tą zdolnością w cywilnym życiu.
-Będę pamiętał.
-O jejku ale się tutaj zasiedzieliśmy, jest już za piętnaście siedemnasta a ty masz się o równej godzinie spotkać na szczycie wieży Eiffla z Biedronką i Czarnym Kotem. Lepiej się pośpiesz jeżeli chcesz zdąrzyć tam na czas.
-Tak lepiej jak od razu się przemienię. Dziękuje jeszcze raz za zaproszenie oraz lekcje jaką od ciebie otrzymałem ponieważ na pewno pomoże mi ona w przyszłości.
-Przyjemność po mojej stronie i mam nadzieję że jeszcze się zobaczymy.
-Na pewno. A teraz Herro Lwia Skóra!
Po przemianie od razu wyskoczyłem przez okno i pobiegłem po dachach w kierunku Wieży Eiffla. W trakcie biegu ludzie dziwnie się na mnie patrzyli oraz zaczęli mnie fotografować i nagrywać. Nie przejąłem się tym zbytnio bo miałem na prawdę mało czasu. Na szczycie wieży byłem chwilę przed 17 i dosłownie po kilku sekundach razem na szczycie pojawili się superbohaterowie paryża. Jednak nie wydali mi się oni przyjaźnie nastawieni.
-Co zrobiłeś z Mistrzem Fu?!-Krzyknęła biedronka co mnie totalnie zaskoczyło.
-Nic mu nie zrobiłem. Nawet go tu nie było.
-Wiemy że kłamiesz!-Tym razem odezwał się Kot.-Jesteś kolejną osobą którą opętała akuma.
Ja opętany przez akumę. Co on wygaduje.
-Nie jestem opętany przez akumę. Czemu tak sądzicie?
-Ponieważ już raz jedna osoba próbowała się podszyć pod superbohaterkę kłamstwem i manipulacjami.-I wtedy mnie olśniło. Lisica mistrzymi iluzji. To dlatego są tak podejrzliwi.
-Kocie nie ma sensu z nim już gadać. On próbóje tylko grać na czas.
-Masz rację Kropeczko. Załorzę się że akuma ukrtła się w jego naszyjniku.
-Albo broni.
Zanim zdołałem zaprotestować to rzucili się na mnie. Nie pozostało mi nic innego jak obrona. Ponieważ z dwójką doświadczonych bohaterów nie miałem szans w otwartej walce. W mgnieniu oka zmieniłem swoje kije w tarczę oraz włucznie przypominające te afrykańskie. Tarczą odbiłem jojo a włócznią zablokowałem koci kij. Bohaterowie byli niemało zaskoczeni moim refleksem.
CK ,,Potrafi zmieniać te swoje kije w dowolną broń. W nich musiała ukryć się akuma."
B ,,Zgadzam się z tobą kiciusiu."
I po tych słowach znów zaczeli napierać. Odpierałem dzielnie ich ataki po przez bloki oraz uniki ale ich przewaga była miarzdżąca. Nie miałem chwili wytchnienia i nawet nie byłem wstanie przejść do jakiejkolwiek kontry. Nagle biedronka wytrąciła mi z rąk tarcze która potoczyła się kilka metrów dalej a czarny kot korzystając z mojej niewagi podciął mi jedną nogę przez co upadłem na jedno kolano. On wtedy zamachnął się z zamiarem udzerzenia mnie w twarz byłem jednak już na ten cios przygotowany i ustawiłem włucznie tak aby go zablokować. Niestety przez moje zmęczenie oraz siłę ataku moja broń pękła na pół a ja dostałem rykoszetem w lewy policzek. Cios odrzucił mnie kilkanaście metrów dalej przez co wpadłem na barierki. Chwilę byłem zamroczony ale podniosłem się gotowy do walki. Nie pozwolę odebrać sobie miraculum. Powiedziałem sobie w duchu. Ale po rozejrzeniu się do okoła ujrzałem biedronkę podnoszącą moją zniszczoną włucznie.
B ,,To nie możliwe, byłam pewna że akuma jest w środku. Ale zniszczyliśmy obydwie jego bronie"
-W żadnej z nich nie było nawet przez chwili akumy biedronko.
CK ,,Dlaczego mamy ci wieżyć na słowo?"
-Ponieważ też jestem posiadaczem miraculum.
B ,,W tym mieście mistrz fu oraz częściowo ja jesteśmy odpowiedzialni za wręczanie magicznej biżuterii"
-Ale ja nie jestem z paryża. Nazywam się Lwie Serce i jestem posiadaczem miraculum lwa.
CK ,,Żaden złoczyńca by się tak nie nazwał!"
B ,,To prawda. Jednak nadal za mało o nim wiemy."
-Dostałem je od mistrza afrykańskiej szkatółki w te wakacje...
CK ,,Jeśli to prawda to robisz niesamowite postępy."
-Dziękuje. I wracając chyba wiem dlaczego tak ta sytuacja się potoczyła.
B ,,No to oświeć nas"
-Dostaliście wiadomości od mistrza Fu z treścią jak zakładam ,,Wieża Eiffla o 17" przez co pomyśleliście że go uprowadziłem i z tąd ta cała walka.
CK ,,To nadal nie wyjaśnia sprawy."
-To ze mną a nie z nim mieliście się spotkać. Byłem dzisiaj u niego i rozmawiałem z nim dosyć długo.
B ,,Nie wieżę ci."
-Mam chyba jedno zdanie które cię przekona ale mogę ci je powiedzieć tylko na ucho. Nie wiem czy Czarny kot może o tym wiedzieć.
CK ,,Mówisz to na głos albo wcale. Nie mamy przed sobą sekretów"
-Czyżby? A co z tożsamościami?
CK ,,To już inna kwestia"
B ,,Spokojnie kocie niech mu będzie i tak bez broni nie ma z nami szans.
Zbliżyłem się więc do niej i pochyliłem się aby wyszeptać jej do ucha te słowa ,,Ostatnim składnikiem prawie każdego przepisu są łzy szczęścia"
Po czym oddaliłem się od niej. Wpatrywała się we mnie z otwartą buzią ale chyba przemyślała wszystko jeszcze raz i powiedziała.
B ,,Kocie ja mu wierzę. To na prawdę nowy super bohater."
CK ,,Jak ty mu wierzysz to i ja. Witamy w naszym zawodzie. I przepraszam za tak ostre potraktowanie ale sam wiesz nie możemy pozwolić sobie na błędy."
-Nic się nie stało, od kąd o was usłyszałem chciałem się z wami spotkać. Może nie było to zbyt miłe powitanie ale przynajmniej wiem ile brakuje mi do waszego poziomu i możemy to potraktować jako trening. Mam też nadzieje że nasza dalsza współpraca dobrze się ułorzy.
CK ,,Mówisz bardzo mądrze przyda się nam ktoś taki jak ty"
-Nie tylko ja przyjechałem tutaj żeby wam pomóc.
B ,,Kto jeszcze? Twój mistrz?"
-On też. Ale jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego przybędzie posiadacz miraculum krokodyla.
CK ,,W tyle osób będziemy w stanie z łatwością pokonać władcę ciem!"
B ,,Nie byłabym tego taka pewna kocie, bo jeśli dobro się zbroi to zło też staje się silniejsze."
-Biedronka ma racje, nawet w czwórkę oraz przy pomocy innych tymczasowych bohaterów nie będzie to łatwe zadanie.
B ,,Dobrze to ująłeś, niestety muszę już lecieć bo mam sporo na głowie. Do zobaczenia."
CK ,,Do widzenia My Lady"
-Czarny Kocie mam do ciebie prośbę.
-Wal śmiało.
-Chciałbym z tobą trochę pogadać. Jestem nowy w tym mieście i branży i przydałoby mi się kilka rad.
-Jasne czemu nie. I tak nie chciałem wracać do domu. Co chciałbyś wiedzieć?
-Na początek czy mieliście jakieś tropy i poszlaki dotyczące władcy ciem?
-Mieliśmy ale okazały się one ślepą uliczką.
-Jednak chciałbym je poznać. Może gdy ktoś spojrzy na nie z boku dostrzeże większą całość.
-Uparty jesteś ale nie zaszkodzi ci powiedzieć. Więc pewnego dnia około pół roku temu biedronka znalazła księgę miraculum. Nie powiedziała mi jak tego dokonała ale podejrzanym był Gabriel Agrest. Niestety tego samego dnia chwilę po tym został on zakumizowany.
-Ciekawa historia ale pomyślę o niej na chłodno. Bo nie mówiłem wam jeszcze że moją super mocą jest tropienie.
-Niezbyt przydatna w walce.
- To prawda ale dzięki temu będziemy mogli łatwiej i szybciej wytropić złoczyńców oraz nawet samego władce ciem.
-Czyli z tąd to pytanie. Masz głowę na karku. A jaki jest twój partner do walki?
-Bardzo miły gość. Niezwykły perfekcjonista i nie znosi porażek. Jego moc jest bardzo przydatna w boju bo potrafi stawać się nie do trafienia. Czymś w rodzaju ducha.
-Fakt taka moc jest bardzo urzyteczna. Tylko oby umiał się nią posługiwać.
-Umie, przez trzy tygodnie ćwiczylismy dzień w dzień po kilka godzin.
-To bardzo dobrze. A jesteś zadowolony ze swojego kwamii?
-Tak bardzo, jest niezwykle pomocne potrafi udzielić dobrej rady a nawet lubi tą samą muzykę co ja.
-Moje czasem też takie jest. Ale przez większość czasu jest aroganckie i sarkastyczne. Jednak mimo to nie wymieniłbym go na żadne inne.
-A co ono je?
-Camember. A dlaczego pytasz?
-Bo bez obrazy śmierdzisz jak stare skarpery. Ale to chyba ten ser.
-Ja nic nie czuje. Jak ty?
-Wygląda na to że bardzo czuły węch mam nie tylko gdy urzywam mocy specjalnej.
-To jest jakieś wytłumaczenie. I nie dziwię się że porównałeś ten zapach do starych skarpet. Sam tak mu mówie gdy je ten ser tuż przed moją twarzą. A co twoje je?
-Na szczęście oliwki ale jest bardzo wybredne w ich wyborze.
-Coś o tym wiem haha.
-Powiedz mi jeszcze jak wygląda twoja relacja z biedronką. Bo będę się za chwilę zbierać.
-No ja też bo gdyby ktoś zauważył że nie ma mnie w pokoju miałbym problemy. Jesteśmy przyjaciółmi i partnerami w walce.
-Ale wydaje mi się że chciałbyś coś więcej.
-Oczywiście że tak. Kocham tą dziewczynę ale ona kocha kogoś innego.
-Może w końcu wam się ułorzy.
-Wciąż w to wierzę ciekawe ile czasu to zajmie.
-Oby mniej niż więcej. No dobrze na mnie już czas. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia. Bardzo dobrze mi się z tobą gadało.
-Mnie również.
Ruszyłem bez większego pośpiechu w stronę mieszkania przy okazji podziwiając panoramę Paryża. Słońce już zachodziło dając temu widokowi zapierającą dech w piersiach nutkę. Po jakiś 15 minutach wylądowałem na balkonie i przez okno wszedłem do mojego pokoju przemieniając się w trakcie. Dopiero gdy wylądowałem na podłodze zdałem sobie sprawę jaki jestem głodny. Nie jadłem przez cały dzień a do tego zaliczyłem pierwszą walkę. Zszedłem na dół po schodach i zajrzałem do lodówki. Była na szczęście wypełniona po brzegi. Wziąłem ser, wędlinę, masło oraz świeżego pomidora i ogórka. Wyjąłem też nóż i deskę rozłorzyłem wszystko na blacie po czym zdałem sobie sprawę że nie mam żadnego pieczywa. Ostatnie dwie bułki zjadłem na śniadanie. Ale teraz już nie zmienie decyzji aby zjeść coś innego. Trzeba więc iść kupić jakiś chleb oraz bułki może w tej piekarni na rogu ulicy uda się dostać coś prosto z pieca. Jak pomyślałem tak zrobiłem i po niespełna trzech minutach przekroczyłem próg piekarni. Od razu do mojego nosa popłynęły cudne zapachy świeżych wyrobów co jeszcze bardziej zwiększyło mój głód. Za ladą stała bardzo miło wyglądająca pani w kwiecie wieku i z pewnoscią pochodziła z chin. Wskazywała na to karnacja, kolor włosów oraz ubiór.
-Dobry wieczór.
-Dobry wieczór co dla ciebie?
-Poproszę jakiś chleb, trzy bułki i może jakiegoś crousanta z czekoladą.-Jeszcze w trakcie mojego mówienia zaczęła wszystko pakować.
-Pierwszy raz jesteś w naszej piekarni czyż nie?
-Tak prosze pani.
-Mów mi Sabine jak wszyscy którzy tutaj przychodzą. A co cię sprowadza do Paryża? Bo widziałam cię dzisiaj rano jak żegnałeś się z rodzicami.
-A przyjechałem uczyć się w tym liceum ulicę dalej. Ponieważ dostałem propozycje treningów szermierki w niej.
-Moja córka też do niej chodzi może traficie do jednej klasy.
-Byłoby mi miło.
-Proszę to dla ciebie należy się 4 euro.
-W moim ojczystym kraju byłoby to strasznie drogo ale znając ceny w stolicy to i tak jest tanio. Będę pewnie często tu wpadał.
-A z jakiego kraju przyjechałeś.
-Z polski.
-Nie przejmuj się przyzwyczaisz się do tych cen.
-Na pewno. Do widzenia.
-Do widzenia.
Jak tylko wyszedłem z piekarnii otworzyłem torebkę z pieczywem aby wyjąć tego croussanta ponieważ skręcało mi żąłądek z głodu. I wtedy dostałem lekkiego szoku bo oprócz kupionych przez mnie produktów zobaczyłem małe seledynowe pudełko. Od razu sprawdziłem co jest w środku a tam w dwóch równych rządkach leżały makaroniki. Po zjedzeniu rogalika na trzy gryzy wyjąłem jednego. Na pierwszy rzut oka nie wyróżniał się od innych ale po bliższym przyjrzeniu miał odciśnięty symbol piekarni. A to zdarza się już rzadziej. W smaku był wyśmienity przez co pochłonąłem kolejnych pięć wchodząc po schodach. Następnie zrobiłem sobie kolacje i zjadłem ją oglądając lokalne wiadomości. Niestety nie dane było mi zjeść w spokoju bo w nich trąbiono o nowym super złoczyńcy którego odziwo wolno póścili bohaterowie paryża i oczywiście to ja byłem tym złoczyńcą. Ręce mi po prostu opadły ale dowiedziałem się jak to wygladało z perspektywy mediów. Pojawiłem się znikąd następnie doszło do walki którą z daleka nagrano ale już naszej rozmowy kamery nie uchwyciły. Także media postrzegają mnie jako kogoś niebezpiecznego i cwanego bo swoją historią którą wymyślili przechytrzyłem biedronkę i czarnego kota aby później wbić im nóż w plecy.
Poczułem się tym trochę urażony ale z drugiej strony lepiej jak władca ciem nie zna jeszcze moich wszystkich kart. Po wiadomościach poszedłem się ogarnąć do spania. Ciekawe co przyniosą kolejne dni? Bo narazie jest ciekawie.
CZYTASZ
Lwie Serce Opowieści z Miraculum
FanfictionLwie Serce to opowieść o przygodach Leona rudowłosego nastolatka, który podczas podróży do Afryki dostaje Miraculum. aby mógł wypełnić przepowiednie. A następnie przyjeżdża do Paryża. gdzie dzieje się większość akcji. Chcesz się przekonać jak namie...