Trening Czyni Mistrza

17 1 17
                                    

I w końcu nastał ostatni dzień naszej podróży po Afryce. Podróży która okazała się nie tylko odskocznią od codzienności ale i też początkiem nowej drogi. Drogi super bohaterów. Nigdy nie przepuszczałem że coś takiego mnie spotka chociaż marzyłem o tym. Długo zastanawiałem się jaki pseudonim przybrać lecz w końcu wybrałem. Lion Heart lub inaczej Lwie Serce od tej pory tak będę zwany w świecie bohaterów. Pytanie czy poradzę sobie z tym wszystkim bo wiem że czeka mnie długa i ciężka droga.
Z moich rozmyślań wybudził mnie Carlos mój serdeczny przyjaciel posiadacz Miraculum krokodyla który wczoraj wieczorem zdradził mi że zamierza nazwać się Krokodyli Kieł. Dopytywał się mnie też czy ja coś wymyśliłem jednak postanowiłem później mu o tym powiedzieć. Ale wróćmy do teraźniejszości znajdowaliśmy się już bowiem w samolocie na lotnisku w Maroku który za chwilę miał wystartować.
-No co tam Carlos?
-Stewardesa pytała czy chcesz coś do picia. Ale byłeś tak zamyślony że chyba jej nie słyszałeś.
-Faktycznie trochę odpłynąłem ale i tak nie chciało mi się pić.
-O czym tak myślałeś?
-O tej całej wycieczce, o tym co się stało w jaskini oraz o moim nowym pseudonimie.
-W końcu coś wymyśliłeś?
-No tak. Lion Heart lub Lwie Serce jak kto woli.
-Niezły pseudonim ciekawe jak złoczyńcy będą cię prześmiewczo nazywać?
-Nie wiem i na razie nie chce tego wiedzieć. Został nam miesiąc wakacji ale to też oznacza że nasz starszy przyjaciel będzie chciał nas czegoś nauczyć.
-Spokojnie czego się tak stresujesz?
-Ponieważ nie wiem co mnie czeka. Nie umiem tego przewidzieć a to minie wkurza.
-Nie bój nic teraz może i nasze życia się zmienią i na pewno będzie ciężej ale nie zapominaj kogo masz do pomocy.
-Dzięki za słowa otuchy.
-Od tego są przyjaciele.
Lot minął strasznie szybko na rozmowach, słuchaniu muzyki oraz oglądaniu filmu. W Warszawie byliśmy jeszcze przed zachodem słońca. Na lotnisku Chopina czekali już na mnie rodzice. Do których podszedłem zaraz po pożegnaniu się z przyjacielem.
-Ale żeś się opalił. A mówiłam żebyś używał kremu do opalania.
-Wcale nie jest tak źle mamo.
-Chodźmy do samochodu bo jak wszyscy zaczną wyjeżdżać to zrobi się korek.-Zadecydował bez głosów sprzeciwów mój ojciec.
Po drodze do domu opowiedziałem moim rodzicom jeszcze raz co się działo podczas wycieczki. Pomijając oczywiście kwestie związane z Miraculum. W domu zjadłem sytą kolacje oraz zabrałem kilka oliwek dla mojego Kwamii. Gdy wszedłem do swojego pokoju wszystko wyglądało tak samo jak przed wylotem. Ale widać było że moja mama posprzątała dokładnie każdy kont. Jak tylko zamknęły się za mną drzwi z kieszeni wyleciało moje Kwami.
-Wziąłeś coś na ząb dla mnie? Umieram z głodu.
-Tak trzymaj, niestety ze słoika ale jutro kupię zapas na kilka dni. I trzeba ci też zrobić jakieś legowisko tymczasowe.
-Może w szufladzie koło twojego łóżka? Włóż tam poduszkę oraz jakiś koc i powinno wystarczyć.
-Dobry plan.
Zrobiłem tak jak polecił mi Herro i po chwili miał przytulne miejsce do spania. Po jakiejś godzinie bezcelowego przeglądania mediów podłączyłem telefon do ładowarki i położyłem się spać. W nocy nawiedził mnie dziwny sen. Stałem na czarnej błyszczącej podłodze a po rozejrzeniu się dookoła ujrzałem dwie rozmyte sylwetki oraz kulę białego światła z której wydobywały się niezrozumiałe głosy. Osoba bliżej mnie była z pewnością kobietą ale jej twarz była rozmazana natomiast ta druga stała obok kuli światła też z rozmytą twarzą ale zdecydowanie wyglądała na kogoś o niezbyt dobrych zamiarach. Jednak zanim przyjrzałem się jej lepiej do moich uszów dobiegł głos mojego Kwamii co wybudziło mnie ze snu.
-Leon wstawaj masz gościa.
-Gościa?-Otworzyłem więc zaspane oczy i faktycznie ujrzałem przed sobą nieznaną mi do tej pory postać. Był nią Kwamii Słonia który trzymał zapieczętowany list.
-Dzień dobry Leon. Jestem Elffi mam dla ciebie wiadomość od Mistrza.
-Miło mi cię poznać.
Kwamii dało mi list a później oddaliło się z Herro na stronę aby pogadać. Otworzyłem kopertę a w środku znalazłem zapisaną kartkę.
,,Przyjdź dzisiaj o 15 do hangaru na końcu twojego osiedla, tam odbędą się nasze treningi. Na miejscu ustalimy dalsze terminy spotkań. Do zobaczenia na miejscu.
PS Wejście jest ukryte pod paletami."
Doskonale wiedziałem gdzie znajduje się ten hangar ponieważ codziennie od kilku lat koło niego przejeżdżałem z i do szkoły oraz na treningi szermierki. Jednak był on w opłakanym stanie. Dach zapadł się dawno temu ściany były pokryte grafitami oraz od pewnego czasu nikt tam nie wchodził ponieważ na jego terenie doszło do tajemniczego zniknięcia. Ale skoro Mistrz wybrał to miejsce to nie mam chyba wyboru i pójdę tam. I mam jeszcze przecież do dyspozycji moce starożytnej istoty. Odłożyłem list na biurko i pożegnałem Kwamii słonia a następnie poszedłem zjeść śniadanie. Później poszedłem kupić oliwki dla mojego Kwamii. Przed godziną 14 wyszedłem z domu aby bez problemu zdążyć na trening. Po drodze spotkałem Carlosa i razem weszliśmy na porośnięty trawą teren przy hangarze. Gdy w końcu znaleźliśmy palety a nie było to łatwe przez długą trawę przesunęliśmy je odsłaniając przejście do piwnicy. Ale gdy do niej weszliśmy to przeżyliśmy ciężki szok ponieważ była ona ogromna i najwyraźniej podzielona na kilka osobnych sal. W pierwszym pomieszczeniu czekał na nas nasz Mistrz. Był on pełen najróżniejszego rodzaju urządzeń których nie mogłem rozpoznać.
-Witajcie. To jest nasza hala treningowa. Będziecie musieli ostro przyłożyć się do treningu aby dorównać choć trochę w walce bohaterom z Paryża. Mają oni znacznie większe doświadczenie jednak tutaj nauczycie się korzystać z waszych Miraculów w taki sposób aby na coś im się przydać.
-Super a tak w ogóle co to za urządzenia?-Zapytał Carlos.
-Te urządzenia będą do was strzelały najróżniejszą amunicją a wy będziecie musieli ją odbić lub uniknąć. Tu będziecie trenować swoją zwinność. Ale jeszcze nie dzisiaj. Zapraszam za mną.
Przeszliśmy do drugiego pomieszczenia gdzie znajdowały się ciężkie przedmioty
-Tutaj poznacie jak silni jesteście. Jednak to innym razem.
Ruszyliśmy dalej. W kolejnej sali było mnóstwo manekinów oraz różnych urządzeń.
-Tutaj będziecie ćwiczyć posługiwanie się bronią. I chciałbym Carlos abyś tu się zatrzymał oraz zaczął trening. Na ścianie masz instrukcje jak używać maszyn.
-Dlaczego Leon nie zaczyna ze mną?
-Ponieważ jego Miraculum jest specyficzne i najpierw musi nauczyć się z niego korzystać. Za to ty możesz już zacząć. Nie masz tak dużo czasu na naukę jak ci się wydaje. A teraz Leon chodź ze mną do ostatniego pomieszczenia. Gdy przekroczyliśmy jego próg moje oczy ujrzały największą kolekcje mieczy tarcz łuków kusz noży oraz innych broni białych jaką widziałem w całym swoim życiu. Ta sala była najmniejsza ale najbardziej widowiskowa.
-A więc czego mam się tutaj nauczyć?
-Zamiany twoich kijków w dowolną broń. Musisz umieć zrobić to jak najszybciej. Ale nie jest to takie łatwe jak się wydaje. Potrzeba niezwykłej siły skupienia oraz nieco wyobraźni aby osiągnąć zadowalające wyniki. Sam próbowałem posługiwać się tą mocą i wiem o czym mówię.
-Ja raz jej użyłem i nie miałem problemu.
-Wiem o tym ale to był tylko bicz. Aby zmienić ją w miecz lub coś bardziej widowiskowego potrzeba treningu. I dlatego tu jesteśmy.
-W takim razie na co czekamy? Im szybciej zacznę tym lepiej to opanuje.
-Podoba mi się twoje zaangażowanie. Podejdź więc do pierwszego eksponatu i spróbuj użyć swoich kijków.
-Lwia Skóra.-Po przemianie skupiłem się na mieczu i po chwili jego kopia znajdowała się w mojej prawej dłoni.
-Doskonale oby tak dalej.
Przez kolejną godzinę podchodziłem do różnego rodzaju broni i coraz szybciej i dokładniej zmieniałem swoje patyki w ich kopie. Schody zaczęły się gdy miałem stworzyć miecz i tarczę lub dwie inne bronie jednocześnie. Ale po kilku nieudanych próbach udało mi się. Mistrz okazał się świetnym nauczycielem. Dając cały czas wskazówki jak jeszcze lepiej korzystać z broni. Zaglądał też co jakiś czas do Carlosa aby sprawdzić jak sobie radzi. O godzinie 16 skończyliśmy trening i razem wyszliśmy na świeże powietrze.
-Był to wasz pierwszy trening i nie spodziewałem się po was aż takich zdolności. Carlos nauczyłeś się posługiwać nową bronią i myślę że po kilku godzinach będziesz nią władał po mistrzowsku. Natomiast ty Leon masz ogromny talent do tworzenia broni ale dopiero jutro okaże się czy jest ona na tyle solidna aby nadała się w walce. Spotykamy się w tym samym miejscu o tej samej godzinie. A teraz idźcie odpocząć.
Dopiero po przemianie poczułem jak bardzo jestem zmęczony. Jednak nie byłem jedyny ponieważ moje Kwamii było tak samo padnięte. W domu pochłonęło z głodu prawie cały zapas oliwek a zaraz po tym zasnęło a ja chwilę po nim. Tej nocy znowu śnił mi się ten sen. Co mnie zaniepokoiło, w nim znów zobaczyłem dziewczynę która trzymała mnie za rękę jednak tym razem nie skupiłem się tylko na twarzy i przyjrzałem się jej całej. Niestety była cała jakby za mgłą i nie mogłem dostrzec prawie żadnych szczegółów poza tym że z pewnością miała brązowe włosy oraz była ciutkę niższa od mnie. Gdy zdałem sobie sprawę że już nic więcej nie wyczytam z jej sylwetki to spojrzałem na czarną postać oraz białą kulę. I niespodziewanie jakby z jej środka wydobył się głos. Był głęboki i szorstki ale kobiecy ,,Oto nadchodzi ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana..." Wydawało mi się że gdzieś słyszałem te słowa ale zanim skojarzyłem je z czymkolwiek z kuli wydobył się przyjazny męski głos który powiedział ,,Jeden, by wszystkimi rządzić, Jeden, by wszystkie odnaleźć" . I zaraz po nim usłyszałem już trzeci głos kobiecy i bardzo ciepły który rzekł ,,Tylko ogień ocali nasz klan." Jak tylko usłyszałem ostatnie słowo nieoczekiwanie otworzyłem oczy i znowu zobaczyłem swój pokój spowity cieniami. Mój mózg zaczął pracować na szybszych obrotach aby rozwikłać zagadkę. Czarny Pan, Czarny Pan- no przecież! To początek przepowiedni z Harrego Pottera. A druga musi dotyczyć Jedynego Pierścienia z Hobbita i Władcy Pierścieni. Natomiast ta ostatnia hmm. To jest zagwostka Ogień ocali klan, Ocali Klan Pioruna! No przecież! Ona dotyczy pierwszej serii Wojowników. Ale dlaczego przyśniły mi się te przepowiednie z moich ostatnio ulubionych książek? I o co chodzi z tym snem? Mam coraz więcej pytań a odpowiedzi brak. Jedyna osoba którą znam i pomoże mi znaleźć na nie odpowiedzi jest Mistrz. Przez ten sen cały poranek rozmyślałem nad znaczeniem snów ale nie doszedłem do niczego. Moje Kwamii zauważyło zmianę mojego nastroju ale skłamałem i powiedziałem że po prostu stresuje się treningiem. W drodze do hangaru postanowiłem że jak tylko będę sam na sam z moim mentorem to powiem mu o tym śnie. Przed wejściem do sal treningowych czekał już na mnie Carlos.
-Siema. Co ty tak idziesz z głową w chmurach?
-A jakoś tak.
-I wyglądasz jakbyś nie przespał całej nocy.
-Po prostu źle spałem. Dobrze że ty się dobrze się czujesz przyda ci się to na treningu.
-Fakt przyda się. A teraz chodź na dół.
Zeszłem po schodach i w przejściu pojawił się mistrz.
-Jesteście niezwykle punktualni ale nie traćmy czasu. Przechodźcie transformacje i do roboty. Carlos ty poćwiczysz dzisiaj fizycznie w drugim pokoju. A my ponowie udamy się do ostatniej sali.-Kiwneliśmy głowami i przeszliśmy transformacje. Następnie poszliśmy przed siebie. W drugiej sali zostawiliśmy mojego przyjaciela a gdy byłem już sam na sam z mistrzem tak jak uprzednio zaplanowałem zacząłem mówić.
-Mistrzu mam kilka pytań.
-Czy jest to związane z dzisiejszym treningiem?
-Niezbyt ale na prawdę potrzebuje poznać na nie odpowiedzi.
-Myślę że może to poczekać do końca sesji. Musisz się skupić.
-Dobrze rozumiem.
Trochę posmutniałem ale gdy zobaczyłem ponownie tą cudowną kolekcje to od razu się otrząsnąłem.
-Jesteś gotowy?
-Tak jestem.
-W takim razie wybież miecz i tarczę.
Wybrałem drewnianą afrykańską tarczę oraz zagięty w półkole miecz też typowy dla tego kontynentu skupiłem się i po chwili ich kopie były w moich rękach. Gdy obejrzałem się na Mistrza to spostrzegłem że zdjął swoją szatę pod którą ukazał się szary skórzany pancerz. Następnie zza skrzyń wyjął równie szary chełm oraz dwa krutkie miecze w pochwach. Szczenka na ten widok po prostu mi opadła. Bo nigdy nie spodziewałbym się po mistrzu że byłby w stanie walczyć w tym wieku.
-Zaskoczony co nie?
-Bardzo.
-Kiedyś również byłem posiadaczem miraculum. Kwamii Słonia dokładniej. Poznałeś je już. Jednak przez mój wiek niebezpieczne było by abym go używał. Zostałem też mistrzem szkatułki i muszę jej strzec przez co nie mogę się narażać. Teraz nadchodzi czas na młode pokolenie. Ale nadal potrafię władać tymi mieczami jak za dawnych czasów.-Wyjął miecze i z niezwykłą gracją zaczął nimi ciąć powietrze
-Sprawdzimy czy potrafisz się bronić oraz jak poradzi sobie twoja broń.
I bez ostrzeżenia zaatakował mnie. Ale moje lwie wyostrzone zmysły dały mi w pore znać i zablokowałem cios. Po którym nadciągnęła seria kolejnych. Nie były one niewiadomo jak silne ale niezwykle precyzyjne przez co nie mogłem skątrować. Cały czas się tylko broniłem. Aż niespodziewanie Mistrz podciął mi postawną nogę, straciłem równowagę ale nie upadłem jednak moja nieuwaga zaskutkowała ciosem sierpowym prosto w szczękę. Nie był on mocny ale tak zaskakujący że zwalił mnie z nóg. Jak tylko otworzyłem oczy leżąc na podłodze zobaczyłem wyciągniętą rękę mentora chwyciłem ją a on pomógł mi wstać.
-Nieźle się bronisz. Jest to na pewno zasługa szermierki ale też i talentu bo przecież wybrałeś nieoczywistą broń. Było mi ciężko się przebić.
-Gdyby mistrz miał miraculum to nie miałbym żadnych szans.
-Samemu nie to prawda. Ale wasza dwójka miała by szanse.
Wracając do twojego testu z przemiany broni to zdałeś go na 5 z plusem. Na tarczy widać ślady po cięciach ale od tego jest. Na mieczu widać tylko jedną małą deformacje. Jestem z ciebie dumny.
-Z takim nauczycielem łatwo było się tego nauczyć.
-Samemu też byś do tego doszedł. A teraz chodź do Carlosa.
Przez pozostałą część treningu podnąsiłem różne cięzkie rzeczy. I byłem strasznie zaskoczony jak moja siła została zwiększona. Bez spocenia się mogłem podnieść samochód osobowy. A w małym konkursie na to kto więcej podniesie wygrałem z Carlosem o całą tonę. Po takim wysiłku fizycznym chciałem jak najszybciej znaleźć się w łóżku.
-To był kolejny udany trening. Carlos możesz już iść do domu bo mam jeszcze do zamienienia kilka słów z Leonem.
-W porządku do widzenia.
Gdy mój przyjaciel wyszedł i zostałem tylko ja mistrz i moje kwami Herro mistrz zwrócił się do mnie.
-O czym chciałeś mi tak powiedzieć?
-O moim śnie a raczej już snach.
-Słucham zatem.
-Dwa dni temu przyśniło mi się strasznie niezwykłe miejsce. Podłoga była czarna jak smoła a do okoła była szara pustka. Jedynym źródłem światła była biała kula. Koło niej stał raczej mężczyzna w czarnym stroju ale był rozmazany tak samo jak dziewczyna która trzymała mnie za rękę. I tak się skończył sen stwierdziłem że był to tylko koszmar i go zignorowałem ale dzisiaj znów mi się przyśnił. Tylko tym razem usłyszałem trzy przepowiednie. Pierwsza z uniwersum Harrego Pottera dotycząca Czarnego Pana. Druga z Władcy Pierścienia lub Hobbita o Jedynym Pierścieniu. Oraz z Wojowników o Ogniu który uratuje klan. Czy wie mistrz co to znaczy?
Mistrz spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
-Jedynie mogę przepuszczać. Podczas mojego już długiego życia poznałem wiele tajemnic tego świata. Ale moja wiedza i tak nie jest wystarczająca.
-Ale kogo ja widziałem?
-Najprawdopodobniej Pana Światów. Bytu który daje i zabiera. Kontroluje życie aby mogło się rozwijać. I ty zostałeś wybrany aby się z nim zmierzyć.
-Ja?
-Tak.-Przełknął ślinę z przejęcia.- Wiele lat temu została mi powierzona przepowiednia...
-Kolejna, to dzisiaj już czwarta.-Mistrz zignorował moje słowa.
-Pewnego dnia do jaskini smoczego oddechu przybędzie polak o płomiennych włosach. Którego serce ocali świat od wielkiego niebezpieczeństwa.
-I to niby ja jestem osobą o której mówi przepowiednia?
-Nie wybrałem cię przecież bez wcześniejszych prób. Musiałem być na sto procent pewny że to ty.
-Jakie próby? Chyba że... Ten mężczyzna którego uratowałem i piłka w pokoju oraz reporterzy?
-Wymieniłeś wszystko oprócz mojego pojawienia się przy obozie. Od tego się zaczęło.
-To wszystko było po to aby mnie sprawdzić?
-A niby jak inaczej miałem się przekonać że jesteś odpowiednim kandydatem? Ciekawskim, odważnym, dobrodusznym, pomocnym, nie bojącym się wyzwań, silnym, zaradnym i logicznie myślącym.
To był jedyny sposób. Poświęciłem na to pół wieku i nie mogłem cię ominąć.
-Aż pół wieku. Ilu kandydatów miałeś przed mną?
-Zaledwie trzech. Ale żaden nie przeszedł nawet pierwszej próby. Przez to też wzięło się moje przezwisko u kolegów po fachu.
-Jakie przezwisko?
-Od wielu już lat mówią na mnie Mistrz Unabii co znaczy dosłownie mistrz przepowiedni.
-Ja nadal będę mówił na ciebie per Mistrz.
-Dziękuje strasznie nie lubię tego przezwiska. Masz jeszcze jakieś pytania?
-Chyba nie mam. Do jutra Mistrzu.
-Do widzenia Leon.
Kolejnych pięć dni minęło podobnie jak te dwa. W nocy dalej miałem sny o Panu Świata ale nie różniły się już niczym. Na treningach coraz lepiej sobie radziliśmy z władaniem broniami więc Mistrz postanowił sprawdzić naszą zręczność. Mieliśmy unikać różnych strzał i pocisków których na sam koniec było tak dużo że nawet ja oberwałem kilkoma pomimo moich lwich uszów. Carlos na tym polu też okazał się gorszy bo już po 15 minutach zszedł z placu cały obolały. W jego oczach zobaczyłem złość jakiej nigdy wcześniej nie widziałem. Nie był przyzwyczajony do tego że jest gorszy od kogoś. Ale po chwili ta złość wyparowała gdy tylko zajął się walką z maszynami treningowymi. Po tym treningu byłem wykończony jak nigdy wcześniej. Ale po przespanej nocy było znacznie lepiej.

Lwie Serce Opowieści z MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz