Bohaterowie

16 0 4
                                    

Dzisiaj wyjątkowo długo spałem i śniły mi się same przyjemne sny które odpłynęły w niepamięć gdy otworzyłem oczy ponieważ spojrzałem prosto w okno. Drugą niezwykłą rzeczą było to że Carlos był już na nogach.
-Cooo ty tak wczeeeśnie wstaaałeś? -Zapytałem zaspanym głosem.
-A tak jakoś. Chyba w końcu odespałem poprzedni rok szkolny. Za to ty lepiej się pośpiesz bo jest już po 7 a o 9 wyjeżdżamy.
-Tak wiem ale na pewno zdążę.
Wziąłem się za poranną toaletę następnie się ubrałem i zacząłem się pakować gdy zadzwonił mój telefon. Tata dzwoni? Przecież dopiero wczoraj wieczorem rozmawialiśmy.
-Cześć. Dlaczego dzwonisz tak z rana?
-Bo w wiadomościach usłyszałem o tym co zrobiłeś.
-Co ja niby takiego zrobiłem? I jak to się stało że byłem w wiadomościach?
-Nie pamiętasz już? Wczoraj razem ze swoim przyjacielem uratowałeś życie człowiekowi.
-Aaa to. Chwila że co?
-Jestem z ciebie dumny Leon. Zachowałeś się bardzo odpowiedzialnie i teraz nie mam wątpliwości że poradzisz sobie w Paryżu. Ale nie będę ci przeszkadzał bo pewnie się śpieszysz.
-Tak trochę tak. Do usłyszenia.
-Trzymaj się tam.
Przewodnik dotrzymał słowa że powie o tym komu trzeba ale nie spodziewałem się że pojawimy się w wiadomościach.
-Z kim rozmawiałeś?
-Z moim ojcem.
-Mówił coś ciekawego?
-Ooj tak i to jeszcze jak.
-No to mów na co czekasz?
-Byliśmy w porannych wiadomościach.
-Dlatego że uratowaliśmy tamtego człowieka?
-Dokładnie nie wiem co mówili za chwilę sprawdzę. Ale raczej bardzo pozytywnie skoro ojciec jest ze mnie dumny.
-No raczej tak. Ale zastanawia mnie jak to trafiło do opinii publicznej.
-No jak to jak? Przewodnik zrobił nam kilka zdjęć lub nagrał filmik a później przekazał komu trzeba. Przecież to idealna historia ,,Dwóch wybitnych młodych szermierzy uratowało mężczyznę"
-Dobra oświeciłeś mnie. A teraz chodź na śniadanie bo już zgłodniałem.
-Tak chodźmy akurat skończyłem pakowanie.
W drodze do restauracji sprawdziłem artykuł o naszym bohaterskim czynie. I tak jak się spodziewałem były w nim nasze zdjęcia. To co w nim napisali nie było zbyt ciekawe przynajmniej dla mnie jednak do momentu w którym wspomnieli że będą chcieli zrobić z nami wywiad. Ta wiadomość trochę mnie zaskoczyła. Ale w moim życiu udzielałem już wywiadów więc z tym nie powinienem mieć problemu. Gdy przekroczyliśmy próg hotelowej restauracji nagle wszyscy uczestnicy wycieczki wstali i zaczęli bić nam brawa a następnie kilka osób podeszło do nas i uścisnęło nam ręce mówiąc przy tym miłe słowa. Było to coś nowego bo nigdy do tej pory czegoś takiego nie przeżyłem. Zajęło nam chwilę zanim otrząsnęliśmy się po takim przywitaniu. Jednak udało nam się zjeść śniadanie bez większych przeszkód. Reszta tego dnia upłynęła na podróży. Najpierw w autokarze z powrotem do Lusaki a następnie samolotem do Windhuku. Przez cały ten czas było czuć dookoła nas podekscytowanie. Zaczepiło nas nawet kilka przypadkowych osób gratulując odwagi oraz bohaterstwa. Było to dosyć przyjemne doświadczenie ale męczące szczególnie wtedy gdy po długiej podróży na lotnisku dopadła do nas spora grupa dziennikarzy i prosiła a wręcz błagała o wywiad. Zgodziliśmy się na niego. Ale nie czułem się podczas niego swobodnie ponieważ zostaliśmy otoczeni z dwóch stron. Z jednej dziennikarze z mikrofonami, kamerami, telefonami aparatami i dyktafonami a za naszymi plecami uczestnicy wycieczki. Na początku rozbłysły flesze a następnie ktoś zadał nam pierwsze pytanie.
-Moglibyście nam opowiedzieć jak pomogliście temu człowiekowi zwisającego z klifu.
-Usłyszałem wołanie o pomoc więc pobiegłem skąd ono dochodziło. Oceniłem sytuacje i wskoczyłem do wody a następnie zacząłem wyciągać tego mężczyznę. Nie miałem jednak na tyle siły aby go wyciągnąć na szczęście zjawił się wtedy mój przyjaciel i mi pomógł.
-Nie baliście się wtedy o swoje życie?-Zapytał inny dziennikarz.
-Nie- powiedzieliśmy w tym samym momencie. Zaraz po tym dało się usłyszeć serdeczny śmiech.
-Teraz ty mów Carlos.
-Dobrze a więc wiedziałem że trzeba pomóc człowiekowi w potrzebie. I może i postawiliśmy nasze życia na szali ale dobro wraca. Gdy skończył znowu zrobił się hałas aż w końcu ktoś przebił się przez niego z pytaniem.
-Od jak dawna się przyjaźnicie?
-Będzie już kilka lat. -Zobaczyłem że przewodnik pokazuje na swój zegarek co znaczyło że czas już kończyć ten wywiad.-A teraz przepraszamy państwa ale musimy już iść ponieważ nadal jesteśmy na wycieczce.
-W porządku ale jeszcze jedno pytanie.
-Nie mamy już czasu może innym razem. Do widzenia.
-Do widzenia.
Z trudem wydostaliśmy się z tego zgiełku i na samym początku tuż za przewodnikiem udaliśmy się do autokaru. Ale w trakcie marszu zagadał do nas.
-Teraz jesteście już na prawdę popularni. Mówiono o was we wszystkich polskich mediach. A nawet kilka zagranicznych wspomniało o was szczególnie te francuskie.
-A to wszystko dzięki panu. Na prawdę było nam to potrzebne do szczęścia.
-Nie cieszysz się Leon? Dlaczego?
-Ponieważ nie jest to takie fajne. Szczególnie reporterzy i ich męczące pytania.
-A ty Carlos jak się czujesz w tej sytuacji?
-Mi tam nie robi ona różnicy. Jak ma być tak będzie.
-Ciekawe naprawdę ciekawe.
-Co jest takie ciekawe?
-Nie twój interes. Mówiłem do siebie. A teraz wsiadać do autokaru.
Usiedliśmy gdzieś po środku i ruszyliśmy do hotelu. Podróż nie była długa bo zanim się obejrzeliśmy byliśmy w pokoju. A zanim wybiła dwudziesta druga już smacznie spaliśmy.

Lwie Serce Opowieści z MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz