Wstałam wolno od stołu jak reszta zgromadzenia. Podążyłam wzrokiem za dźwiękiem kobiecego głosu. U progu stała smukła, lecz wysoka kobieta.
Miała na sobie złocistą szatę sięgającą do samej ziemi. Z jej twarzy bił blask powagi i piękna. Jej długie śnieżnobiałe włosy do pasa lekko był kołysane przez delikatny, ciepły wiatr. Blask srebrnego księżyca w pełni dodawał jej świetlności. Natomiast jej smukłe blade dłonie przyozdabiał piękny pierścień z diamentem. Była najpiękniejszą kobietą jaką w życiu widziałam. Jej szare tęczówki nabierały coraz to większej przenikliwej głębi. Kiedy nasze oczy spotkał się na krótki moment poczułam jak dziwny prąd przechodzi przez moje całe ciało. Czułam jakby chciała wtargnąć do głowy bez pozwolenia i odkryć moje wszystkie myśli nawet te najgłębsze. - co się ze mną dzieje? - szepnęłam do siebie czują dziwną energie bijącą od niej do mnie. Zerwałam ten kontakt wzrokowy spuszczając w dół na swe kościste blade palce.
- Nic, nie szkodzi pani Galadrielo - podszedł do niej Lord kłaniając się nisko. - nie obrazicie się, jeśli udam się do swej komnaty odpocząć, podróż była bardzo wyczerpująca - elfka uśmiechnęła się do zgromadzenia lustrując każdego z osobna. - w porządku moja pani, Sharon zaprowadź królową do komnaty. - przyjaciółka odeszła od stoły i skierowała się w stronę schodów.
- Coś jest nie tak. To nie ma sensu - szepnęłam, marszcząc brwi.
W pewnym momencie poczułam jak ktoś ciągnie mnie za rękaw sukienki. Ujrzałam przed sobą uśmiechniętego do ucha Fili'ego. Popatrzyłam na niego zaskoczona widząc, że prowadzi mnie do ich stołu. - stało się coś? - zapytałam będąc obok krasnoludów. - tak, musisz się z nami napić - odpowiedział Kili, nalewając mi czerwone wino do srebrnego kielicha. - ale ja nie pije! - zaśmiałam się biorąc naczynie z cieczą. - to musisz zacząć. Z nami się nie napijesz? - każdy z krasnolud patrzył na mnie wyczekująco z uśmiechem na twarzy i z kielichem uniesionym w górę. Czuje, że to się źle skończy - do dna kochana! - krzyknął Kili i wszyscy razem jednocześnie przechyliliśmy kielichy. Poczułam jak ciecz wędruje przez gardło do samego żołądka paląc mnie. Skrzywiłam się czując gorycz w jamie ustnej. Pokręciłam głową na boki - Kili - zwróciłam jego uwagę - polewaj! - kompania krzyknęła z radości.
***
Elfowie mieli nas chyba już po dziurki w nosie widząc ich odrazę na twarzach. Po kilku dobrych dzbanach wina bawiliśmy się świetnie nie zwracając uwagi na to, że zachowujemy się jak najgorsza hołota. Krasnoludy śpiewały w swoim ojczystym języku tańcząc na stole i wokół niego. Klaskałam i tupałam nogą wesoło w rytm muzyki. W pewnym momencie ogarnęła mnie fala alkoholowa. Wstałam na równe nogi, podniosłam dół sukienki do góry i weszłam na stół odsuwając parę talerzy nogą na zrobienie miejsca. Zaczęłam poruszać się w rym muzyki.
Uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Byłam bardzo zadowolona i szczęśliwa, że mogłam tutaj być i świetnie się bawić. W tym momencie nie żałowałam tego, że tutaj jestem. Gdyby nie to dalej żyłabym w szarej rzeczywistości bez kolorów. Tutaj mogę być sobą i poznałam wspaniałych towarzysz. - Bilbo! - odwróciłam się na pięcie, dalej kołysząc biodrami - chodzi do nas! - krzyknęłam wołając go gestem ręki. Hobbit pokręcił rozbawiony głową i wstał od stołu kierując się w moją stronę. Wystałam rękę do przyjaciela, on ją chwycił, a ja pomogłam mu wejść na stół - ej, ludzie! zabawimy się trochę co wy na to?! - usłyszałam tylko krzyki zadowolenia. - Nauczę was prostego tańca, a nazywa się Macarena, ale wszyscy musicie dołączyć. Najpierw potrzebuje grajków. - Bombur, Fibur, Oin zaczęli uderzać sztućcami o stół, a nogami w rytm, jak im pokazałam. Elfy również dołączyły.
CZYTASZ
Kroniki Wybawcy / Hobbit ✔️⏩
General FictionKiedy piszesz historię swojego życia nie pozwól, aby ktoś ci w tym przeszkodził. Nie pozwól nikomu obcemu trzymać twoje pióro z zabarwionym granatowym atramentem. To bardzo mądre i prawe słowa. Dla mnie to niewykonalne. Moja historia została już nap...