Strona 1. Życie

483 19 6
                                    

Znowu to samo, kolejna nieprzespana noc. Byłam już tym wszystkim zmęczona. Podniosłam drżącą dłoń, ocierając zimny pot z rozgrzanego czoła. Zamknęłam oczy, uspokajając przy tym nierówny oddech. Po dłuższej chwili ponownie otworzyłam oczy i sięgnęłam do szafki nocnej po mojej lewej stronie. Wysunęłam szufladę, ukazując rozsypane białe tabletki. Wzięłam jedną w dłoń - Wkrótce się wykończę,  do cholery. - westchnęłam i połknęłam bez popity.

***

Wypuściłam głośno powietrze z ust, opierając głowę o dłoń, patrząc na zdjęcie rodzinne.

- Znowu nie spałaś, a trzymasz kubek z kawą w ręce. Wiesz, że tak nie możesz. - moja rodzicielka otworzyła drzwi do kuchni i weszła do pomieszczenia. Oderwałam wzrok od zdjęcia i spojrzałam na nią - możne jakieś "dzień dobry" na sam początek dnia, a nie upominanie, mamo. Fajnie by było usłyszeć z rana, coś miłego, a nie w kółko to samo "nie możesz". - jak na złość wzięłam łyk mocnej kawy przez, co skrzywiłam się na ten posmak goryczy.

- Kochanie, gdybyś bardziej dbała o swoje zdrowie, nie zwracałabym na to uwagi.  - mama zamknęła lodówkę mając już wszystkie przydatne produkty na śniadanie. Zapewne dla młodszego rodzeństwa. 

Przewróciłam oczami wstając od drewnianego stołu, kierując się do zlewu, a następnie wylewając kawę do spływu, westchnęłam - Przepraszam mamo, masz rację. Wiem w jakiej beznadziejnej sytuacji jestem. Powinnam bardziej uważać. - oparłam się dłońmi o blat kuchenny spuszczając głowę w dół. Moje blond włosy opadły na twarz, zasłaniając ją. Po chwili poczułam ciepłą dłoń na ramieniu - Nie chce współczucia, potrzebuje tylko zrozumienia. Mimo tego, co się dzieje wokół mnie... próbuje walczyć z całych sił, choć to bardzo ciężkie. Chce pokazać każdemu, że nie dam się tak łatwo złamać. - rodzicielka przytuliła mnie od tyłu.

Słone łzy zaczęły gromadzić się w kącikach oczu powodując zamazywanie obrazu przede mną, a kiedy je zamknęłam, obie krople spłynęły po policzkach w tym samym momencie, mocząc je delikatnie. Z automatu warga zaczęła drżeć jak moje dłonie. Mama widząc, co się dzieje odwróciła mnie przodem do siebie - Spokojnie kochanie, wszystko będzie dobrze. Wszyscy cię mocno wspieramy. Nawet jeżeli upadniesz i nie dasz rady wstać. Pamiętaj, jesteśmy obok ciebie. My ci pomożemy. Rodzina na dobre i na złe - założyła kosmyki włosów za uszy odkrywając moją zapłakaną twarz. Lekko się uśmiechnęła i dała pocałunek w czoło. Zawsze ten gest mnie uspokajał. 

Wypuściłam powietrze z ust i spojrzałam na nią - Twoje przyjście na świat było naszym cudem. Poród był bardzo ciężki, ale nie poddałam się, choć było kurewsko ciężko. Wiesz, co wtedy myślałam i dawało mi siłę? - pokręciłam głową - daje życie mojemu dziecku - uśmiechnęła się - Kiedy wzięłam cię pierwszy raz na ręce i spojrzałam w te niewinne oczka. Widziałam silną i odważną kobietę, która kiedyś stanie twarzą w twarz z przeciwieństwami i pokona mrok. Zwycięży. Wiem, że gdzieś tam w świecie jest twoja rola do odegrania i wiem, że sobie poradzisz. Bardzo w ciebie wierzę, skarbie - Czułam, że znowu się rozklejam. Wtuliłam się w rodzicielkę, dziękując za te słowa.

Ta kobieta to największy i najważniejszy skarb w moim życiu . Od kiedy pamiętam, nie było nam łatwo wiązać koniec z końcem, ale ta kobieta zawsze nas wyprowadzała na prostą. Gdy dorosnę chcę być taka jak ona - twarda, silna i niezależna. Kocham ją nad życie. Zarazem jest matką, siostrą i przyjaciółką. Jedyna osoba na świecie, która kocha tak, jak nikt nigdy nie pokocha. Usłyszałam, kiedyś bardzo mądre słowa - Bóg nie może być wszędzie, dlatego wynalazł matkę.

- A co z moją chorobą? Tego nie da się uniknąć. Ciągle jakieś wydatki. Leki, wizyty, a wcale nie są tanie, a nam się nie przelewa i doskonale o tym wiem. Nie jestem głupia. Poza tym te leki mnie bardzo osłabiają. Nie mogę się skupić, spać po nocach. Za dużo pieniędzy tracicie  - Rodzicielka krojąc pomidora nożem, mocniej uderzyła, wbijając ostrze w blat. Przestraszyłam się. - Pieniądze nie są teraz najważniejsze, twoje zdrowie jest ważne. - odwróciła się w moją stronę. Widziałam w jej oczach złość. -  Jesteś naszym dzieckiem na dobre i złe. Każde życie jest cenne nie zależnie od tego jaki człowiek jest. Zawsze będziemy ci pomagać jak tylko możemy, więc to doceń. - pokiwałam głową, że rozumiem. I jak ich tu nie kochać? 

- Przepraszam mamo, masz rację. - lekko się uśmiechnęłam i podeszłam do niej delikatnie przytulając - Lecę do pokoju się ogarnąć i do pracy. - ta pokiwała głową na znak, że rozumie. Pocałowałam ją w policzek i odsunęłam się od kobiet i wyszłam z kuchni.

***

Byłam już gotowa do pracy. Jaka to branża? - kelnerka ze wsi, typowe w tych czasach. 

Ostatni raz spojrzałam w lustro i zobaczyłam młodą, drobną dziewczynę o jasnych włosach oraz intensywnie błękitnych oczach. Wizualnie wszystko wyglądało w porządku, ale jakby zajrzeć od środka, to już zupełnie, coś innego. Mała przerażona duszyczka, bojąca się życia.

 Mała przerażona duszyczka, bojąca się życia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kiedyś było inaczej czyli na samym początku. Szczęśliwe, zdrowe dziecko cieszące każdym dniem swojego życia, aż nadszedł ten cały koszmar. Zwyczajny słoneczny dzień, w którym dziewczynka miała tylko zdmuchnąć świeczki ze swojego ulubionego czekoladowego tortu na swoje piąte urodziny. Zamiast tego, pojawiła się bordowa krew kapiąca z nosa. Wtedy wszystko poszło się jebać, za przeproszeniem. Wykryto u mnie chorobę wieńcową, czyli niedotlenienie serca. W każdej chwili mogłam mieć zawał, a leki, które biorę ratują mnie przed tym i już do końca życia muszę je brać.  - Człowiek nie zawsze jest kowadłem własnego losu, czasem jego ofiarą.

Odwróciłam wzrok od swojego odbicia i podeszłam do komody, na której leżał naszyjnik mojej roboty z pięknym diamentem - za dnia przezroczysty, a nocą pięknie świecący wszystkimi kolorami. Znalazłam ten diament w rzece niedaleko domu. Nosząc go, czułam się silniejsza i odważniejsza. Miałam czasami wrażenie jakby chciało mi coś pokazać, wskazać. Dziwne, prawda? Znalazłam go w dniu swoich piątych urodzin, kiedy to się wszystko zaczęło dziać. Może to jakiś znak?

Wzięłam w dłoń naszyjnik i spojrzałam na rzecz - Nie jesteś zwykłym kamykiem na ozdobę, prawda? Kamyki się tak nie świecą. Do kogo wcześniej należałeś? - patrzyłam na diament jak zahipnotyzowana jego wyglądem i bytem. Za każdym razem jak go trzymam blisko siebie wyczuwałam jak  wydobywa się z niego dziwna energia, która się we mnie wchłaniała. W pewnym momencie czar prysł i ocknęłam się -  Jestem faktycznie chora umysłowo. Gadam do kamyka, świetnie! Te tabletki nie tylko mnie osłabiają, ale i też wyżerają mózg. - pokręciłam głową z politowaniem zakładając naszyjnik. Wzięłam do ręki jeszcze czarny skórzany plecak i wyszłam z domu do pracy. 

***

Idąc do pracy zamyślona nie zauważyłam, że kryształ, który miałam na sobie pod czarną bluzą, zaświecił się na moment w normalny dzień. Może i to była chwila, ale ta krótka chwila odmieni może życie całkowicie nie będąc nawet tego świadoma.

Kroniki Wybawcy / Hobbit ✔️⏩Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz