Strona 12. Nowy towarzysz.

126 13 0
                                    


- Jeżeli ty idziesz, to ja też - Bilbo złapał mnie za ramię lekko ściskać, dodając mi otuchy - nie puszcze cię samą, chce ci towarzyszyć do końca - położyłam swoją dłoni na jego, uśmiechając się - Wiem - czułam jak łzy cisnęły się na powierzchnie.
- Możesz mi chociaż powiedzieć jaki jest twój udział w wyprawie? - odezwał się Gloin, poprawiając swoją rudną, gęstą brodę. Miałam już odpowiedzieć, kiedy to Gandalf wystąpił do przodu i zabrał głos - Jak domyślam się, nie każdy wie o zaistniej sytuacji Diany? - chrząknął, kontynuując - Ona nie jest stąd, a dokładniej ze Śródziemia - zmrużył oczy patrząc na każdego. - Tak jak podejrzewałam, zaskoczenie, niedowierzanie? Sama dalej w to nie wierzyłam - Pochodzi z innego świata i chce wrócić do domu. Wasze drogi się ze sobą splatają i nic to nie zmieni. Gdy dojdziemy już na sam koniec naszej wyprawy, znajduje się portal przez, który Diana wróci do rodziny. Obiecałem jej pomóc i dotrzymuje słowa. - spojrzał na mnie czarodziej i uśmiechnął się, lecz w jego oczach ujrzałam niepewność, coś było nie tak. Jednak się tym bardzo nie przejęłam.

Kiedy tylko usłyszałam, że jest szansa na powrót do rodziny, sparaliżowało mnie - Dom - szepnęłam do siebie - Jest szansa, Bilbo, słyszałeś? - zakryłam usta dłońmi bym nie wybuchłam płaczem - Wiem, słyszałem - przytulił mnie do siebie, dziękując czarodziejowi za pomoc.
- Dobra nie przedłużając, idźcie się już położyć spać, jutro wyruszamy z samego rana. Musicie wypocząć - starzec pogłaskał mnie po głowie - pytania zostawimy na jutro - pokiwałam głową.
Zanim przekroczyłam próg salonu zerknęłam na Thorina. Spoglądał na mnie dziwnym błyskiem w oku dotykając delikatnie swojej brody. Czuje, że to będzie długa i ciężka podróż.

***

- Obudź się, proszę jest coraz mniej czasu! Wyruszaj nie ma czasu do stracenia - znowu ten sam kobiecy melodyjny głos, który kolejny raz wybudził mnie ze snu. Tylko tym razem jej głos był jakby pełen obaw jakby ją, coś trapiło i smuciło.
Otworzyłam zaspane oczy przecierając rękoma ziewając jednocześnie. Wstałam z łóżka i od razu podeszłam do drewnianego krzesła, gdzie wisiały moje wczorajsze przygotowane ubrania na dzisiejszą wyprawę.
Przejechałam opryszkami placów po materiale czarnej bluzy z kapturem uśmiechając się delikatnie - Ubrać ją czy sobie darować? Oto jest pytanie - Przez nią mogę trochę się wyróżniać z tłumu, więc postanowiłam ją schować do skórzanego plecaka tak na wszelki wypadek, gdyby było zimno - I tak już wiedzą, że nie jestem jedną z nich.

Ubrana i spakowana skierowałam się w stronę drewnianych schodów prowadzących na dół. Schodząc usłyszałam męskie głosy mówiących o wyprawie i nie tylko. Przystanęłam na ostatnim schodku przełykając lekko ślinę - Diana trochę odwagi - szepnęłam sama do siebie dodając sobie otuchy.
- Diana dobrze, że już jesteś. Krasnoludy są niecierpliwe - Bilbo tak znikąd pojawił się obok mnie, co mnie przestraszyło. Wzdrygnęłam się patrząc na przyjaciela - Przestraszyłeś mnie - położyłam dłoń na bijące szybciej serduszko - Jezu, przepraszam nic ci nie jest? - Hobbit z lekkim strachem podszedł do mnie sprawdzając czy nic mi nie jest. Pokiwałam głową dając znak, że żyję.

Zeszłam z ostatniego schodka i udałam się do kuchni po prowiant dla siebie na drogę. Na moje nieszczęście była tam osoba, której nie chciałam na razie spotkać. Jeszcze dobrze nie przekroczyłam progu, a dostałam ochrzan - Dłużej się nie dało? Czas jest dla nas bardzo ważny i cenny. Spóźnienie nie usprawiedliwia cię tym, że jesteś kobietą. Nie patrzę na to, albo jesteś z nami, albo przeciwko nam - Thorin odbił się od ściany i zaczął kierować się w moją stronę. Będąc obok mnie nachylił się nad moim uchem i szepnął - pilnuj się i nie wchodź mi w drogę, bo będzie nieprzyjemnie - wyprostował się i skierował się do wyjścia zahaczając jeszcze o moje ramię, przez, co cofnęłam się o krok do tyłu. Poczułam nieprzyjemny dreszcz powodując gęsią skórkę na całym moim ciele - a myślałam, że będzie tylko lepiej. Chyba się pomyliłam - westchnęłam i podeszłam do drewnianego stołu biorąc jedzie i schowałam do plecaka.

Wyszłam na zewnątrz zamykając okrągłe zielone drewniane drzwi. Widziałam, że wszyscy byli już gotowi oprócz mnie. - Diana, podejdź tutaj - zobaczyłam Gandalfa wołającego mnie. Niezwłocznie podeszłam do niego - wyspałaś się moja droga? - zerknął na mnie łagodnie. Kiwnęłam przecząco głową. Ten tylko się zaśmiał krótko - To będzie twój towarzysz podróży, poznaj Argusa. To spokojny, silny, mądry i lojalny koń. Myślę, że się dogadacie - poklepał zwierzę po grzbiecie i odszedł w stronę kompani. Koń nie należał do bardzo wysokich, był w sam raz dla mnie. Cały czarny jak smoła. Piękna długa grzywa tego samego koloru jak i ogon. W oczach  ciemnych jak mrok, można było zobaczyć spryt i odwagę. Dostojny piękny koń.

Nigdy nie miałam styczności z takim zwierzęciem, miałam lekką obawę może dlatego, że nigdy nie jeździłam konno. - wolę już jechać rowerem, a znając trochę to miejsce nawet nie wiedzą, co to takiego - wyciągnęłam powoli rękę w stronę konia, by go dotknąć, ale koń prychnął i pokręcił głową cofając się. Automatycznie cofnęłam rękę do siebie. - to się nie uda - szepnęłam do siebie.

 
- Te zwierzęta potrafią wyczuć strach w człowieku jak i inne emocje. Same są nieufne do takich osób. Tutaj trzeba podejść odważnie - obok mnie stanął Kili głaskając owe zwierzę - łatwo ci to mówić, bo ty na pewno nie jedziesz pierwszy raz, a ja tak.. to mój pierwszy raz - spojrzałam na chłopaka smętnym wzrokiem. Ten zaczął się nad czym zastanawiać przegryzając dolną wargę - patrz. Pokaże ci coś. Masz jabłko może? - zajrzałam do torby i wyciągnęłam owoc podając chłopakowi. Ten tylko pokiwał głową - nie mi. Tylko jemu - wskazał głową na Argusa. 

Spojrzałam to na konia to na Kiliego czy się nie przesłyszałam - nie ugryzie mnie? - ten zaś się zaśmiał kiwając przecząco głową - trochę odwagi, a się uda zobaczysz.
Wypuściłam głośno powietrze z ust próbując się uspokoić. - dajesz, uda ci się jesteś twardą babą z jajami - pomyślałam. Jednym, szybkim stanowczym ruchem przyłożyłam rękę z jabłkiem pod jego pysk czekając na reakcję. Koń popatrzył na mnie i powoli zbliżył się do mojej ręki. Powąchał owoc i delikatnie zębami ugryzł krwiste jabłko. Na ten widok się uśmiechnęłam i cały strach gdzieś wyparował. Popatrzyłam na chłopaka - mówiłem, trochę odwagi i patrz jakie efekty. Polubił cię - bardzo się ucieszyłam, że mi się udało i nie było, aż tak ciężko - dziękuję, Kili - kiedy koń zjadł cały owoc, dotknęłam jego czarną grzywę i pogłaskałam. - może się jakoś dogadamy - szepnęłam do niego.

- Możecie się pospieszyć? Nie mamy czasu na zabawę - warknął Thorin w naszą stronę. Automatycznie uśmiech zszedł mi z twarzy. - chodź, pomogę ci wsiąść, bo się niecierpliwy, a nie chcemy go wkurzyć i mu podpaść - kiwnęłam głową na zgodę, złapał mnie w talii i podniósł - raz, dwa i trzy - i byłam już na zwierzęciu. Chwilowe zachwianie, ale szybko się opamiętałam. Brązowowłosy chłopak chciał już odchodzić, ale zerknął ma mnie przez ramię - przepraszam za moje wczorajsze zachowanie. Głupio się zachowałem w stosunku do ciebie, brak szacunku do kobiety to brak szacunku do siebie, wybacz mi - byłam zaskoczona jego wypowiedzą, ale bardzo to doceniłam. Nie każdy facet potrafi przyznać się do błędu - nic się nie dzieje, też  mnie troszkę poniosło. Nie powinnam tak się zachować w stosunku do ciebie. Nie powinnam była tak reagować. Ostatnio mam problemy z opanowaniem się. Więc jesteśmy kwita - dałam mu żółwika, a on dziwnie się popatrzył, ale odwzajemnił uśmiechając się szeroko.
- Ruszamy! - dowódca krzyknął, a reszta podążyła za nim.
- To jak przyjacielu, mogę ci zaufać? Bo jesteś od teraz moim kompanem podróżnym, nie masz innego wyjścia - nachyliłam się do jego ucha głaskając go po szyi - przepraszam, my nie mamy wyjścia, bo jesteśmy w tym razem. - i ruszyliśmy za resztą.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Kroniki Wybawcy / Hobbit ✔️⏩Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz