Strona 2. Atak.

272 17 8
                                    

- Cholera jasna, jestem spóźniona! - spojrzałam na zegarek u ręki - Szef mnie, przecież zabije. - poprawiłam plecak na ramieniu i zaczęłam biegnąć przed siebie.

Minus był taki, że szef był sucz nad suczami dodatkowo miał do mnie jakiś jebany problem, więc miałam krótko mówiąc przejebane. - Przepraszam za słownictwo, ale inaczej nie da się tego ująć.

***

Cała zdyszana i lekko spocona, wparowałam ja dzika świnia na zaplecze restauracji. Podbiegłam do mojej prostokątnej, metalowej szafki. Otworzyłam ją małym kluczykiem, a następnie wyciągnęłam plakietkę z moim imieniem i białą koszule firmową. Bluzę szybko ściągnęłam z siebie i włożyłam do szafki wraz z plecakiem. Po drodze na sale spryskałam mokre pachy dyz odorantem. Widząc, że się skończył, wrzuciłam do kosza obok, którego właśnie przechodziłam. Zanim weszłam do pomieszczenia przypięłam plakietkę do koszuli i związałam włosy w kucyka.

- Spóźniłeś się, szef nie jest zadowolony. - spojrzałam na Weronikę wchodząc na sale lokalu i westchnęłam przeciągle - Bardzo niezadowolony? - zapytałam zniechęcona, pokiwała głową - To mam przejebane, no trudno - nie przejmując się tym zbytnio podeszłam do komputera wpisując swoją obecność.

- Był, aż taki duży korek na drodze, że się spóźniłaś? - przyjaciółka zadała mi pytanie, układając szklanki na czarnej tacy, zerkając na mnie - Nie przyjechałam samochodem, bo jest u mechanika. Przyjechałam późniejszym busem, ponieważ na wcześniejszy się spóźniałam. Nie wiedziałam, że godzinny się im pozmieniały. Aaa, dziewczyno daj spokój dzisiaj mam jakiegoś pecha, choć to nie piątek, a żaden czarny kocur nie przeleciał mi przez drogę - wzięłam tacę z tymi szklankami i poszłam układać na stoliki - Ehh, mogłaś zadzwonić do mnie. Przyjechałabym po ciebie głuptoku. - zaśmiałam się - Powiem ci nie miałam do tego głowy. Nawet o tym nie pomyślałam, wybacz lecz zapamiętam - Werka zrezygnowana pokręciła głową rozbawiona, biorąc pustą tacę pod pachę, kierując się do baru.

Po rozłożeniu reszty rzeczy, byłyśmy już obie przy barze i czekałyśmy, aż klienci zaczną wypełniać sale restauracji wiedząc, że to jest ta pora. Jak zawsze wielki uśmiech i słodzić jak popadnie, dla głupiej premii, której i tak nie dostajemy. Tak właśnie wyglądało moje życie - praca-dom, dom-praca i nic poza tym. Pieprzona monotonia niech się w końcu zacznie, coś dziać, bo za niedługo strzele sobie kulką w łeb z plastikowego pikapa młodszego brata, bo na innego mnie nie stać.

Już po kilku dobrych godzinach pracy zaczęłam czuć ''to'' zmęczenie. Na czole pojawiały się krople zimnego potu, które co jakiś czas wycierałam chusteczką. Do tego dochodziły uderzenia gorąca i duszności.

Przyjaciółka widząc to podeszła do mnie wolnym krokiem i chwyciła mnie delikatnie za ramię. Spojrzałam na nią zmęczonym wzrokiem - Zostaw to, wyjdź na świeże powietrze i tak zaraz jest przerwa. - widząc w jej oczach brak sprzeciwu tylko kiwnęłam głową i wyszłam z sali.

Gdy tylko otworzyłam drzwi, poczuła jak uderzył we mnie zimny podmuch wiatru - O Boże, o wiele lepiej! - podeszłam i oparłam się dłońmi o metalową barierkę, a głowę spuściłam w dół. Przymknęłam lekko oczy wdychając i wydychając głośno powietrze z ust. Po chwili usłyszałam otwierające się drzwi za sobą. Nie miałam siły nawet otwierać oczu, ale po usłyszeniu zapalającej się zapalniczki, wiedziałam kto to jest. Brązowowłosa dziewczyna podeszła do mnie i również oparła się o barierkę - To zdarza się coraz częściej, moja droga. - wzięła papierosa do buzi i zaciągnęła się dość mocno, przytrzymując chwilę dym, który później wypuściła z ust. Do moich nozdrzy szybko dotarł ten ohydny zapach, którego nie cierpię. Skrzywiłam się, dalej mając zamknięte oczy - Wiem i coraz bardziej mi ciężko to ukrywać, co kolejny dzień czuję się coraz gorzej, nie mogę spać. W ogóle nie wiem ile mam już za sobą nieprzespanych nocy.

Kroniki Wybawcy / Hobbit ✔️⏩Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz