Strona 20. Strach i przepaść.

99 7 12
                                    


Przez wczorajszą sytuację, nie mogłam zmrozić oka przez całą noc. Dalej przed oczami miałam ten straszny widok.  - smutek i rozpacz na twarzach całej mojej rodziny wpatrujących się w pustą bez ciała trumnę, która z sekundy na sekundę była coraz to niżej dna wielkiego ziemistego, ciemnego doła.  Zamknęłam oczy czując jak powoli zaczęły zalewać mnie łzy. Zacisnęłam mocniej szczękę przełykając powoli ślinę. - tak bardzo was przepraszam - szepnęłam do siebie zginając się w pół przy tym łapiąc się dłonią za koszule czują, jak serce rozpada się na milion małych kawałeczków. 

 - Bądźcie czujni, wkraczamy do Dolin Grozy. Dwalin - dowódca zwrócił się do krasnoluda - znasz te ścieżki. Prowadź - puścił go przodem. Słysząc marsz moich towarzyszy otworzyłam powoli zamglone oczy, a kiedy to uczyniłam gorzkie łzy samowolnie otarły się o moje oba policzki mocząc je z góry na dół, aby po chwili spaść na brudne, drobne kamienie na drodze. 

- Panie Baggins, proszę się nie ociągać. Czas jest nam niezbędnie potrzebny - powiedział czarnowłosy krasnolud. Spojrzałam za siebie. Bilbo stał w miejscu i wpatrywał się w dal na Rivendell, wzdychając. - chodź, Bilbo  - zeszłam kawałek niżej. Będąc obok niego złapałam go za ramie. Ten po chwili odwrócił się w moją stronę, a jego wyraz twarzy automatycznie zmieniła się  - Dlaczego płakałaś? - popatrzył na mnie zatroskany - Razem z łzami wypływa cierpienie, by zrobić miejsce na nową, kolejną falę bólu. Bilbo -  zdziwił się, a jednocześnie zaskoczył moją cichą wypowiedzią. 

Nikt tak naprawdę nie wiedział, co się wydarzyło ostatniej nocy. Jedyna osoba, która była wtajemniczona to Thorin i niech tak pozostanie. Był obok mnie, kiedy tego potrzebowałam. - Był - i to się liczyło. Kiedy człowiek pierwszy raz się zakochuje jego życie nieodwracalnie się zmienia i choćby nie wiedzieć jak się próbowało, to uczucie nigdy nie zniknie. - nawet jak odejdę i więcej go nie zobaczę. 

- Boję się, że jeżeli zacznę znowu płakać, to nie przestanę, póki całkiem nie wyschnę i nie pomarszczę się jak rodzynka. Więc już chodźmy - spojrzałam mu głęboko w oczy i wymusiłam delikatny uśmiech. Widząc, że nic nie wskóra i nic ze mnie nie wyciągnie ruszyliśmy za krasnoludami będąc pod bacznym wzrokiem hobbita.

Szliśmy już dobre parę godzin nie zatrzymując się na żaden postój. Pięliśmy się wciąż w górę, coraz to wyżej i wyżej. Ścieżka robiła się coraz węższa, stroma i niebezpieczna. Zbliżając się do gór. Czułam chłód i delikatne krople deszczu uderzające w moją twarz powodując dreszcze na całym ciele, a po chwili cała skóra była pokryta gęsią skórką. Od czasu do czasu wielkie odłamani skalne, toczyły się po zboczach gór przelatując tuż pod naszymi głowami. 

Czułam ogromne zmęczenie przez brak snu i wypoczynku. Przez moją nie uwagę, co jakiś czas potykałam się o własne nogi przeklinając w myślach. W pewnej chwili stanęłam na mokry kamień, który na złość wyrósł z pod ziemi i poślizgnęłam się upadając w przód. Lecąc przed siebie nie mając czasu na przemyślenia za i przeciw, chwyciłam płaszcz Thorina i pociągnęłam go za sobą, przez co również stracił grunt pod nogami. - Jezu, przepraszam, nie chciałam - cały jego gniew spowodowanym tym samy zmęczenie, co mnie. Ulotniła się widząc moją przerażaną twarz - Nic się nie stało -  westchnął zmęczony. Podniósł się, a następnie chwycił mnie delikatnie za ramie i postawił obok siebie. Nie wiem dlaczego, ale byłam speszona jego bliskością i zaczęłam unikać jego wzroku. Czułam jak stał nade mną i patrzył na mnie przez dłuższą chwile. Chciał, coś powiedzieć, ale go zignorowałam i wyminęłam rzucając ciche - dziękuje.

Skarciłam się w myślach za to, co zrobiłam - ale ty jesteś kurwa głupia, dziewczyno. Jak mogłaś go zignorować?  - westchnęłam zrezygnowana.

Kroniki Wybawcy / Hobbit ✔️⏩Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz