Kiedy piszesz historię swojego życia nie pozwól, aby ktoś ci w tym przeszkodził. Nie pozwól nikomu obcemu trzymać twoje pióro z zabarwionym granatowym atramentem. To bardzo mądre i prawe słowa. Dla mnie to niewykonalne. Moja historia została już nap...
Popatrzyłam na Bilbo lekko zaskoczona, a on tylko wzruszył ramionami i lekko się uśmiechnął – Wie co robi - spojrzał na drzwi - spokojnie wróci. Jak tak powiedział to i tak zrobi – przytaknęłam, ale i tak nie byłam tego taka pewna. W oczach hobbita ujrzałam niepewność.
***
Każde kolejne dni w Shire szybko przemijały. Zaczęłam się już do tego miejsca przyzwyczajać. Bardzo polubiłam się z hobbitem przez ten czas. Nie podchodził już do mnie z takim dystansem jak wcześniej. Opowiedział mi o swoim świecie, a ja o swoim i teraz rozumiem się wzajemnie. Dzięki Bilbo poznałam obyczaje i zwyczaje tego świata. Dowiedziałam się również, że w tym świecie żyją takie istoty jak czarodzieje - na przykład Gandalf. Elfy, krasnoludy, ludzie i wiele innych stworzeń. Dla mnie to nic nowego, można tak powiedzieć. Wychowałam się na filmach fantasty i grach komputowych, a ten gatunek uwielbiam.
Jednak dalej się zastanawiam, co tu tak naprawdę robię i dlaczego ja? Mam nadzieje, że wkrótce przyjdzie ten czas, że dowiem się wszystkiego.
Hobbici przyzwyczaili się już do mojego bycia tutaj, nie którzy byli bardzo mili, a natomiast znajdzie się parę osóbek, które są przeciwko mnie. Patrzyli na mnie z pogardą i z niesmakiem. No niestety nigdy nie jest tak pięknie jakby się chciało.
Na następny dzień po odejściu Gandalfa, Bilbo wziął mnie na targi i kupi mi nowe ubrania, bym się nie wyróżniała w tłumie, bo faktycznie w spodniach z dziurami i czarną bluzą z kapturem i z suwakiem to trochę podejrzane, a nie chcieliśmy nie miłych niespodzianek.
Dowiedziałam się, że hobbici byli spokrewnieni z ludźmi, co mnie bardzo ucieszyło. Ogólnie hobbici ze zwyczaju byli mili i uprzejmi. Nie ciągnęło ich na podróże, woleli siedzieć w swoim gnieździe i się nie wychylać. Lubili wygodę tak jak ja i tu się nie różnimy niczym.
***
- Diana! – usłyszałam wołanie z kuchni – tak? – włożyłam kawałek papieru na jednej ze stron książki, którą czytam i zamknęłam ją. Wstałam z fotela i odłożyłam przedmiot na półkę – chodź, pomożesz mi z zakupami – podszedł do mnie Bilbo z torbami na zakupy – pewnie, tylko ubiorę buty. – wyszłam z salonu na korytarz, podeszłam do małej drewnianej szafki i wyciągnęłam czarne sznurowane buty do kolan.
Wstałam i spojrzałam w lustro. Moje blond rozpuszczone włosy do łopatek zostały związane w grubego warkocza, którego biorę sobie i daje na bok, a mój ubiór się zmienił. Miałam na sobie ciemno brązowe spodnie, czarny skórzany pas i zwykłą białą koszule z długim rękawem i z rozcięciem na biuście, ale spokojnie mam związane małymi białymi sznurkami.
Wzięłam wiklinowy kosz i wyszłam na dwór – już jestem – gdy byłam obok, on otworzył małą drewnianą bramkę i przepuścił mnie pierwszą. Uśmiechnęłam się, co Bilbo odwzajemnił. Kawałek się idzie do rynku, ale pogoda była bardzo przyjemna, więc nie miałam powodów do marudzenia. – To co planujesz kupić, panie Bilbo? znowu rybki? – uśmiechnęłam się zadziornie, ten tylko pokiwał palcem - tak, żebyś wiedziałaświeże rybki, ziemniaczki i jakieś zioła i możne warzywa i owoce – pokiwałam głową - u siebie nigdy bym nie zjadła ryby, ale ty robisz takie pyszne, że nie mogę się im oprzeć. Poza tym ryba jest dobra za żyły i krążenie. - powiedziałam widząc zadowolenie i dume na twarzy przyjaciela.
***
Byliśmy już na pagórku gdzie znajduje się dom hobbita. Bilbo wszedł pierwszy przez bramkę z zakupami, a ja zatrzymałam się i odwróciłam w przeciwną stronę czyli na zachód słońca – jest taki piękny – w pewnym momencie poczułam ukłucie w serce i ogarnął mnie smutek. Spuściłam głowę w dół ukazując kosz trzymający w rękach pełen warzyw i owoców. - Jestem już tutaj trochę, a Gandalfa nie ma nadal i wciąż nie wiem jak wrócę do domu i czy w ogóle zobaczę się z rodziną i czy to w ogóle możliwe. Westchnęłam przeciągle wchodząc na posiadłość Baggins'a.
Bilbo odkładając torby z zapukamy na blat w kuchni zerknął na okno. Zauważał mnie patrzącą na zachód słońca, a później jak moja głowa schodzi w dół. Serce mu pękało na ten widok. -przyjacielu, gdzie jesteś? Ona Cię potrzebuje... - szepnął smutny.
Postawiłam kosz na drewnianym stole i zaczęłam nerwowo wyciągać jego zawartość. Przez moją nieuwagę kilka pomidorów spadło na podłogę rozwalając się i przy tym brudząc drewniane panele – cholera jasna! – warknęłam, schylając się – Ej, ej w porządku nic się nie stało – Bilbo kucnął obok i chwycił mnie za ramie – jak to nie, twoje pomidory... przeze mnie się zmarnowały. Przepraszam Bilbo, nie wiem co się ze mną dzieje – poczułam jak łzy gromadzą się w kącikach oczu. Przyjaciel to zauważył i mnie mocno przytulił do siebie – nie płacz wszystko się jakoś ułoży, Gandalf znajdzie na to sposób, zobaczysz – wyszeptał mi do ucha głaskając mnie po włosach bym się uspokoiła. Wiedział, że cierpię. Młoda kobieta w świecie, którego nie zna i z daleka od rodziny... to musi być straszne - niestety jest strasznie.
-Boje się Bilbo. Boje się, że nie wrócę do domu. Faktycznie przyzwyczaiłam się do tego miejsca, ale dom to dom, prawda?
***
Prawie kolacja została zrobiona, zostało tylko nakryć do stołu. Więc wzięłam dwa białe talerze i położyłam na stół, a około nich widelce i noże. Do tego szklanki na sok - Usiądź, już nakładam – powiedział przyjaciel i tak zrobiłam. Przede mną ukazała się pyszna rybka - Dziękuję – odpowiedziałam – na zdrowie moja droga – sobie również założył i usiadł naprzeciwko mnie. – przepraszam jeszcze raz za tą sytuacje, jak zdobędę jakieś pieniądze to ci to odkupie – zmarszczył brwi i spojrzał na mnie – już mówiłem, nic się nie stało. - odłożył widelec z powrotem na stół i uważnie mi się przyjrzał.
- Posłuchaj w 100% nie wiem jak to być z daleka od domu, ale podejrzewam, że strasznie. Może ci rodziny nie zastąpię w tej chwili, ale chce byś czuła się jak w domu – na słowa hobbita zrobiło mi się ciepło na sercu – dziękuję, jesteś wspaniałym i niepowtarzalnym hobbitem Bilbo i cudownym przyjacielem. Dzięki tobie trochę się odnalazłam i ożywiłam. To ty mi dałeś nadzieje lepsze jutro – uśmiechnęliśmy się do siebie i oboje wzięliśmy widelce do rąk. Już miałam odkroić kawałek ryby, kiedy usłyszałam u drzwi wejściowych pukanie, które rozprowadziło się echem po cały domu.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.