epilog

474 54 30
                                    


– Soopy nie kręć się tak, idź spać, proszę – westchnął, kiedy kot kręcił się po jego nogach i brzuchu.

Taeyong całe święta spędził u Haneul, a później wrócił do nudnej rzeczywistości. Wrócił z pracy niecałą godzinę wcześniej i próbował w jakiś sposób odpocząć, ale jego zwierzak to utrudniał.

W dwa dni świat Lee najadł się jak nigdy wcześniej, bo kobieta cały czas podsuwała mu coś pod nos, komentując, że zmarniał. Oprócz tego spędził dużo czasu rozmawiając z nią i nawet oglądając albumy ze zdjęciami. Kim pozwoliła zachować mu jedno że zdjęć, na którym jest razem z jego tatą. Było jeszcze z czasów liceum, niedługo po tym jak zaczęli się spotykać. Opowiedziała mu naprawdę wiele, trochę o swojej rodzinie, o związku z starszym Lee, potem o studiach w Busan.

Zdecydowanie najcięższą rozmową była ta o morderstwie Doyounga. On nie chciał zaczynać tego tematu, ale kobieta nalegała, że chce go wysłuchać. Powiedział praktycznie to samo co na przesłuchaniu u prokuratora, ale teraz miał wrażenie że trafiło to w niego jeszcze bardziej. Długi okres czasu wcale nie zagoił ran, a tylko pogłębił.

Ironia losu

Kiedy wieczorem postanowił wracać do domu, kobieta wcisnęła mu kolejne pudełka z jedzieniem, a on wiedział, że podzieli się nim z kotem. Sam nie jadł zbyt wiele. Jeszcze przed wyjściem zatrzymała go i poprosiła o coś, o czym śnił kiedy był jeszcze dzieciakiem:

– Tae, chciałabym żebyś mówił mi mamo. To byłoby... miłe. Jeżeli tylko chcesz.

Przez te słowa uśmiech nie schodził z jego twarzy przez cały weekend i dzisiejszy dzień w pracy. Nawet jego współpracownicy stwierdzili, że wygląda mniej jak trup i powinien uśmiechać się częściej. Twierdzili, że wtedy dzieci na basenie może przestałyby się go bać.

Kiedy Soopy w końcu wygodnie się ułożył, a on prawie zasypiał na kanapie, rozległo się głośne powiadomienie. Brunet skrzywił się na widok nieznanego numeru. Możliwe, że był to ktoś kogo znał, ale z jakiegoś powodu miał nawyk nie zapisywania kontaktów.

"cześć tae

wpadłbyś na kawę lub herbatę? jest u mnie ktoś kto chciałby się z tobą zobaczyć

mama"

Taeyong podniósł się, nie budząc przy tym kota i z pewnego rodzaju energią poszedł się przygotować. Był ciekawy, kto chciał się z nim widzieć. Jeśli był to Jaehyun, prawdopodobnie przyszedłby prosto do jego mieszkania.

Na przystanek dobiegł idealnie na jeden z odpowiednich autobusów. Z uśmiechem spoglądał za szyby, bo ciekawy był, kto na nieco czeka. W drodze do domu wypatrywał znajomego samochodu, ale jedyne jakie zastał to ten Kim i jeden, którego jeszcze nie widział. Wzruszył ramionami i wszedł do środka bez pukania, tak jak mówiła mu kobieta.

– Jestem! – krzyknął.

Zza ścianki wyłoniła się jego matka z takim samym uśmiechem.

– Wchodź – pospieszyła go.

Po wejściu do salonu od razu zwrócił uwagę na siedzącego przy stole Jaehyuna, ale ważniejsi od niego byli dwaj identyczni chłopacy, którzy stali z niezręcznymi uśmiechami.

– Jaewon, Jaeeun!

Taeyong objął mocno obu chłopaków. Szybko wykalkulował, że mają czternaście lat, a zdążyli już przebić go wzrostem.

– Ale wyrośliście! Tak dawno was nie widziałem...

– Tęskniliśmy za tobą hyung – zaśmiał się jeden, a Lee skłamałby, gdyby powiedział że widział który to z nich – Jestem Jaeeun – dodał szybko.

can't you see me| jaeyongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz