talkless: 27

288 42 5
                                    


Kolejny miesiąc minął spokojnie, a Taeyong był w trakcie poszukiwania pracy odpowiedniej dla niego. Znalazł ogłoszenie lokalnego basenu, który poszukiwał ratownika, więc Lee od razu zaczął szukać kursów, bo oprócz zdolności pływania i certyfikatu pierwszej pomocy z liceum nie miał potrzebych dokumentów.

Życie samemu było naprawdę przytłaczające. Chociaż był już wolny i mógł robić wiele rzeczy, brak osoby do której mógł się odezwać mocno mu doskwierał.

Wtedy jak na zawołanie jednego dnia na balkonie Taeyonga pojawił się czarny kot, wpatrujący się w szybę. Zdezorientowany wyszedł zobaczyć dlaczego tam jest, a wtedy sąsiadka która stała na balkonie obok powiedziała mu, że u niej też przesiadywał. Podejrzewał, że kobieta była nowa, bo jej nie kojarzył i gdyby mieszkała tu od dawna, nawet by się nie odezwała.

– Może jestest głodny – wymamrotał, spoglądając na zwierzę.

Otworzył balkonowe drzwi i pozwolił kotkowi wejść do środka, a potem podał mi trochę wody i jedzenia jakie miał. Tak właśnie Soopy - bo tak go nazwał - był jego przyjacielem od ponad tygodnia.

– Soopy, wychodzę – podrapał kota za uchem i ruszył do drzwi, a mimo to on wiernie podążył za nim – Nie dasz mi spokoju prawda? – spojrzał na niego.

Zwierzak chodził między jego nogami, próbując wsadzić małą głowę w nogawkę szerokich spodni.

Taeyong zakluczył drzwi i wolnym krokiem wybrał się na pocztę. Postanowił wysłać list pod adres, z którego wyszedł list od jego mniemanej ciotki. Chciał dowiedzieć się więcej. Po szybkim załatwieniu sprawy wszedł jeszcze do sklepu po podstawowe przybory. Wyszedł z pełnymi torbami i lekko zachwiał się od ich ciężaru.

– Taeyong?

Lee odwrócił się i zauważył stojącą przy swoim aucie panią Kim.

– Dzień dobry – skinął głową.

– Jesteś pieszo?

Znów przytaknął. Nie miał przecież prawa jazdy, a teraz bez pracy nie miał na to tymbardziej pieniędzy. W jego mieszkaniu był rower, ale nie miał sił ani chęci na ściąganie go po schodach.

– Może... podwieźć cię? – zaproponowała niepewnie.

Taeyong poczuł jakby coś wbiło go w ziemię. Spotkali się po ośmiu latach, po tym co zrobił, a ona jeszcze proponuje mu zawiezienie do domu.

– Chętnie.

Ustawił torby na tylnych siedzeniach i usiadł na miejscu pasażera. Jego towarzyszka bardzo go stresowała, ale starał się tego nie pokazywać. Pani Kim nie odezwała się nawet, ale on i tak był wystraszony.

– Dlaczego mi to... pani zaproponowała?

– Przecież nie będziesz szedł taki kawałek i to z pełnymi torbami – mruknęła, odpalając samochód.

– Dziękuję, ale nie chodzi mi o to. Przecież jestem-

– Wiem kim jesteś Taeyong. Długo nie mogłam się z tym pogodzić. Jednak wiem też, że jesteś dobrym chłopakiem. Chłopakiem, powinnam powiedzieć mężczyzną, masz już dwadzieścia siedem lat – westchnęła.

– Naprawdę pani tak myśli?

– Wiesz, psycholog naprawdę dużo mnie nauczył. Bywałam tam tak często, że nie pytali mnie nawet o nazwisko, a asystentka robiła mi herbatę. Wizyty uświadomiły mi dużo rzeczy.

– Och – westchnął – Jakich na przykład?

– Że nie byłam dobrą matką i za mało rozmawiałam z Doyoungem. Że-

– Przecież była pani świetną mamą. Doyo bardzo panią kochał – wtrącił.

– A czy ty też możesz tak powiedzieć?

– Nie miałem szansy tego doświadczyć.

– Właśnie. Opowiedziałam tam całą moją historię, a psycholog kazał mi nauczyć się wybaczać, ale też zdobyć wybaczenie innych. Nie wiem czy twój tata kiedykolwiek to zrobił.

– Tata bardzo cię kochał. Zawsze.

Kobieta wpatrywała się z zaciśniętymi ustami w jezdnie. Przez jej głowę przelatywało tak wiele myśli, ale zwyczajnie nie wiedziała, którą wybrać i powiedzieć na głos.

– Będę gotowa, jeśli ty mi powiesz co cię trapi.

– Nic. Już ci wybaczyłem, dawno temu. Teraz... Nie mam zbyt wielu zmiartwień. Nie mam się o kogo martwić – wymamrotał, skubiąc naszywkę na spodniach.

– To co mówiłeś wtedy na przesłuchaniu... Jeżeli Doyoung ci wybaczył, nie mam powodu, żebym też tego nie zrobiła.

W ciszy dojechali pod blok. Gdy tylko auto się zatrzymało, Taeyong szybko z niego wysiadł i złapał za torby z zakupami.

– Bardzo dziękuję – skinął głową, przytrzymując drzwi.

– Jeśli będziesz miał kiedyś czas to przyjedź. I tak oboje jesteśmy sami.

Taeyong wytrzeszczył oczy w niedowierzaniu.

– Dojedziesz do mnie czwórką i jedenastką, chyba pamiętasz – dodała.

– Pamiętam. Przyjadę. Zabiorę ze sobą przyjaciela – pokiwał głową.

– Och, przyjaciela?

– Wabi się Soopy i lubi leżeć na grzejnikach.

– Więc go zabierz – uśmiechnęła się serdecznie.

Tak dawno nie miała się do kogo uśmiechnąć.

ㅅㅅㅅ

kochani, dopiero po jednym z wczorajszych komentarzy zauważyłam, że opublikowała się tylko połowa rozdziału

nadal nie wiem dlaczego się tak stało, ale wrzucam wam już całość; miłego dnia!

can't you see me| jaeyongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz