talkless: 30

330 48 2
                                    


Taeyong głaskał śpiącego już kota za uchem, spoglądając raz na świecą choinkę, raz na telewizor, gdzie leciały jakieś świąteczne piosenki. Był wigilijny wieczór, a on znów był w domu Haneul.

Kobieta zaprosiła go do siebie, bo nie chciała, żeby w taki wieczór siedział sam. Do tego zatęskniła za spędzaniem świąt w czyimś towarzystwie.

– Tae, może już zaczniemy? – wychyliła się z kuchni, a po chwili weszła do salonu z ostatnim talerzem pełnym jedzenia.

– Jasne – przytaknął.

Oboje chwycili po opłatek i stanęli na przeciwko siebie. Taeyong uśmiechnął się niezręcznie, nie wiedząc co powiedzieć. Miał nadzieję, że to kobieta zacznie, a on będzie mógł coś dodać.

– Tae... Czego powinnam Ci życzyć? Zdrowia, dużo zdrowia, bo nie wyobrażam sobie, że będę musiała się o ciebie martwić kolejny raz. Wybacz sobie i spróbuj wrócić do normalnego życia. Ja to zrobiłam, Jaehyun, Doyoung... Więc teraz twoja kolej. Jeżeli nie zaczniesz od siebie, będziesz stał w miejscu – uśmiechnęła się blado – Żeby twoja praca stała się twoją pasją, a nie udręką. I miłości, ale tylko takiej szczerej, bo inna nie ma sensu Tae. Wesołych świąt.

Lee pociągnął nosem, bo nie potrafił ukryć, że życzenia jego matki go wzruszyły. Ułożył dłonie na jej ramionach i mocno do siebie przytulił.

– Dziękuję. Ja... też życzę Ci zdrowia, żebyś znalazła odpowiednią pasję i spełniała swoje marzenia. Nie wiem czego powinienem życzyć jeszcze, ale chcę żebyś wiedziała, że jestem bardzo wdzięczny za to że ze mną jesteś.

– Dziękuję Tae – odsunęła się powoli i spojrzała na niego – Nigdy nie spodziewałam się, że poznam mojego syna. A okazuje się, że byłeś w moim domu tak często i do tego przyjaźniłeś się z własnym bratem...

Taeyong próbował się uśmiechnąć, ale na jego twarzy pojawił się grymas. Nie wiedział, czy był gotowy na takie rozmowy w tym momencie.

– Usiądźmy już, nie po to robiłam to wszystko! – kobieta uśmiechnęła się i wręcz zaciągnęła bruneta do stołu – Jeśli chciałbyś o czymś porozmawiać, myślę, że to dobry moment – dodała.

– Czy... opowiesz mi o tobie i tacie? Dlaczego odeszłaś?

– Ach, tak myślałam, że zapytasz o to. Ale to w porządku – zapewniła, widząc niepewną minę Taeyonga – Muszę przyznać, że byłam gówniarą za bardzo pod wpływem rodziców.

– To znaczy?

– Ani ja, ani twój tata nie pochodziliśmy z rodziny bogaczy. Moi rodzice od zawsze chcieli żebym znalazła chłopaka z pieniędzmi, który zapewni mi dobre życie. Pod koniec liceum zakochałam się w nim do szaleństwa. Byliśmy... szczęśliwi, chociaż każdy był przeciwko nam. Twoi dziadkowie nie przepadali za mną. Za jakieś marne pieniądze wynajęliśmy mieszkanie, byliśmy razem, potem zaszłam w ciążę. Bardzo chcieliśmy dziecko, mimo że nic nie było pewne. Nie mieliśmy ślubu ani najlepszych warunków. Urodziłeś się ty. Dostałeś imię mojego dziadka, który jako jedyny wspierał nasz związek. Zmarł miesiąc po twoich narodzinach, był bardzo szczęśliwy kiedy cię zobaczył – przetarła łzę.

Taeyong siedział z rozchylonymi ustami i uważnie słuchał każdego słowa.

– Dla mojej matki tata był najważniejszy, więc nic nie robiła. Jednak po tym jak zmarł, wszystko się zmieniło. Stale chcieli mnie poznawać z jakimiś ludźmi, potem były szataże, a nawet groźby. Twój ojciec... sam kazał mi odejść, dla mojego dobra. Powiedział że zajmie się tobą, a gdy wszystko wróci do normy, znów stworzymy rodzinę. Ja, ty i on.

– C-co poszło nie tak?

– Miałam wtedy dwadzieścia jeden lat, byłam jeszcze młoda. Matka wysłała mnie do ciotki do Busan, tam zaczęłam studia, co prawda trochę później. Tam też poznałam mojego przyszłego męża i ojca Doyounga... Nigdy nie poczułam do niego więcej niż sympatię, ale on był tym, którego moja rodzina kochała. Miał pieniądze, był wykształcony, mógł dać mi dobre życie. Po ślubie kontakt z rodziną kompletnie mi się zerwał i wtedy wiedziałam, że nie było warto. Nie obchodziło ich moje życie, ale to, że w końcu nas rozdzieli. Mnie z tobą i twoim ojcem.

Lee nie mógł uwierzyć w to, czego właśnie wysłuchał. Zawsze zastanawiał się, dlaczego jego tata w końcu nie znajdzie sobie kogoś z kim mógłby być szczęśliwy.

On po prostu cały czas czekał na Haneul.

Nie potrafił nazwać tych ludzi potworami po tym co sam zrobił, ale poczuł niebywałą nienawiść.

Zorientował się, że jego tata opowiadał mu zupełnie inną historię. Jakoby poznał kobietę przez jej brata, a potem byli szczęśliwą parą. Najwidoczniej nie chciał mówić mi smutnej prawdy.

– Wiem, że to wcale mnie nie usprawiedliwia, ale chciałeś poznać prawdę. A prawda jest właśnie taka – westchnęła.

– A... Doyoung? Jak było z nim?

– Mimo że nie kochałam jego ojca, go kochałam najmocniej na świecie. Był dla mnie najważniejszy, choć w pamięci cały czas miałam ciebie. Zastanawiałam się jak wygląda twoje życie, czy jesteś zdrowy, gdzie chodzisz go szkoły. Kiedy po przeprowadzce z Busan do Seulu Doyoung przyszedł z tobą i Jaehyunem do domu bardzo ucieszyłam się, że ma znajomych. Potem dowiedziałam się, jak się nazywasz... Moją pierwszą myślą było to, że jesteś moim synem.

– Naprawdę? Nigdy... nie sprawidziłaś tego?

– Długo o tym myślałam, ale odpuściłam. Do teraz tego żałuję.

Brunet pokiwał głową i wrócił do jedzenia. Naprawdę nie wiedział co miałby odpowiedzieć, dlatego w niezręcznej ciszy zajął się swoim talerzem.

– Otwórzmy prezenty! Co ty na to? – zaproponowała nagle.

– Ach, tak, możemy...

Taeyong uśmiechnął się szeroko, widząc płytę jego ulubionego artysty. Zawsze Doyoung kupował mu taką na urodziny i teraz wiedział, po kim to miał. Oprócz tego w pudełku był miękki niebieski sweter z białą literą "T" na piersi.

– Jednak zaczęłaś robić na drutach?

– Tae – spojrzała na niego pobłażliwie – Mam do tego dwie lewe ręce, ale pani Chou się na coś zdała – wywróciła oczami na myśl o starszej sąsiadce, a Lee parsknął cicho.

– Ale śliczny, dziękuję! – kobieta uśmiechnęła się, wyciągając obraz z szerokiej torby.

Podczas długich i częstych pobytów w domie Kim, zauważył, że na jej ścianach jest trochę pusto, a dokładnie pamiętał że kiedyś było tu sporo obrazów. Dlatego też sprawił jej jeden. Oprócz tego koleżanka z pracy pomogła wybrać mu ładne kolczyki z niebieskimi kamykami, które również ucieszyły Haneul.

– Jeszcze jeden dla ciebie – wyciągnęła zza siebie mniejsze pudełko i wcisnęła w jego dłonie.

– C-co, ale jak to?

– Jaehyun kazał mi przekazać.

Brwi bruneta wystrzeliły do góry. Uśmiechnął się pod nosem na wieść od kogo jest prezent, ale jednocześnie poczuł się źle, że on nic nie ma dla Junga.

– Otwórz! Nie zaglądałam – przyłożyła dłoń do serca.

– Już, już...

W środku były rękawiczki, na co Taeyong zaśmiał się cicho. Przypomniało mu się ich ostatnie spotkanie nad rzeką. Pod spodem było kilka ich starych zdjęć sprzed ośmiu i sygnet. Od razu go poznał, bo kiedyś Jaehyun nosił go cały czas. Uśmiechnął się delikatnie, a na samym dnie znalazł złożoną kartkę.

"Mam nadzieję, że prezent wywołał uśmiech na twojej twarzy. Tylko spróbuj nie założyć moich rękawiczek! Zdjęcia zachowaj, a sygnet masz nosić na którymś palcu. Obiecuję, że sprawdzę czy to zrobiłeś!

Wesołych świąt piękny,

Jaehyun"

ㅅㅅㅅ

can't you see me| jaeyongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz