talkless: 21

311 41 16
                                    


Taeyong usiadł na niewielkim łóżku przy ścianie celi i spojrzał przed siebie. Jego nadgarstki szczypały od kajdanek, dlatego delikatnie je rozmasowywał.

Nie miał pojęcia, czy ktoś do niego przyjdzie. Kto chciałby z nim teraz rozmawiać? Westchnął głośno i położył się na materacu, twarzą do ściany. Po jego policzku nieświadomie spłynęła samotna łza, ale szybko ją otarł. Wiedział dlaczego tu jest i że zasłużył.

– Ktoś chce z tobą rozmawiać – głos policjanta wyciągał go z myśli.

Chłopak podniósł się i niepewnie spojrzał w tamtą stronę. Zacisnął mocno pięści widząc swojego tatę w opłakanym stanie.

– Tato – wychrypiał kiedy stanął przy kratach, a policjant już odszedł.

– Yong, synu... Dlaczego? Dlaczego to zrobiłeś? – złapał za kratę i przysunął się bliżej.

– Tato, ja–

– Jak cię wychowałem Tae? Czuję się tak źle – zapłakał.

– Przepraszam, to się po prostu stało.

– To nie mogło stać się tak po prostu. Dlaczego nie powiedziałeś mi, że szukasz matki?

– Bałem się.

– Tae, jesteś moim synem, nadal mocno cię kocham i nie przestanę, pamiętaj. Jednak to co zrobiłeś... Nigdy nie czułem się tak zawiedziony.

Lee spuścił wzrok na buty. Znów zaczął płakać, zupełnie rozkleił się, chociaż nie lubił tego robić przy kimś.

– Tak bardzo żałuję – wychrypiał – Zasłużyłem na to, nawet na śmierć. Zniszczyłem wszystko...

– Nie mów tak.

– Ale to prawda! Gdyby nie ja... może nadal miałbyś mamę? Nie musiałbyś tak ciężko pracować na moje utrzymanie, Doyo by żył, Jaehyun byłby szczęśliwy.

– Synku, będzie dobrze, zobaczysz...

– Nie będzie, już w to nie uwierzę. Koncert życzeń się skończył.

– Będę cię odwiedzał. Kocham cię, nie zapomnij.

– Ja ciebie też tato – pokiwał głową.

Policjant ruszył z panem Lee do wyjścia, a Taeyong oparł głowę o kraty. Przymknął oczy i chciał uspokoić oddech, co jednak przychodziło mu z trudem.

– Tutaj jesteś...

Czarnowłosy szybko podniósł głowę i zdębiał, gdy na przeciw siebie zobaczył jego.

– Jaehyun – wyszeptał, a jego łzy znów wróciły.

– To co tam mówiłeś... Wszystko słyszałem. Nigdy nie byłeś źródłem mojego nieszczęścia.

– Byłem, jestem i będę Jae. Nie zasługuję na ciebie.

– Tak dobrze się ukrywałeś – mruknął – Ale twoje wszystkie impulsy, podejrzane zachowanie. Czemu ja tego nie zauważyłem? – parsknął sam do siebie.

– Co z nią? – mruknął, mając na myśli panią Kim.

– Chyba podali jej coś na uspokojenie, bo nie było z nią dobrze. Tae, ja... – westchnął głośno.

– Nie musisz nic mówić.

– Ale chcę. Czuję się źle, bardzo źle. Nie spodziewałem się, że wszystko się tak potoczy. Będę teraz cały czas o tobie myślał.

– Nie, nie możesz. Skup się na ważnych rzeczach, a nie na mnie... Co będzie to będzie. Może stąd wyjdę, może wyniosą mnie w czarnym worku, kto wie?

– Nie mów tak – syknął, ocierając łzy w kącikach oczu – Nic sobie nie rób.

– Nie zrobię.

– Obiecaj – wyciągnął mały palec.

– Nie powinieneś mi ufać.

– Obiecaj.

– Dobrze, obiecuję – chwycił go swoim palcem – Będę tęsknił. Radź sobie, bądź najlepszy na roku, opiekuj się rodzeństwem, znajdź sobie kogoś.

– Jak to mam sobie kogoś znaleźć?

– Jesteś wolny. Nie będę na tobie ciążył.

– Yong...

– Przepraszam, prokurator Byun wzywa na przesłuchanie – policjant przystanął przy brunecie i spojrzał na niego wymownie.

– Tak, rozumiem. Trzymaj się Tae – uniósł kącik ust do góry i odwrócił się na pięcie.

Trzymaj się Jaehyun, kocham cię.

– Ręce.

Chłopak posłusznie wyciągnął je przed siebie, a policjant zręcznie je skuł.

– Idziemy – klepnął go w plecy.

– Dużo miał pan takich przypadków? – rzucił nagle.

– Słucham?

– Młodych w więzieniu.

– Całkiem sporo, za różne rzeczy. Wielu z nich jest odsyłana do zakładu psychiatrycznego. Czasami nie mogę na to patrzeć...

– Był tu Moon Taeil?

– Kojarzę nazwisko. Kolega?

– Nie, ale chodził go mojej szkoły.

– Co się teraz dzieje z tymi dzieciakami...

– Szukają szczęścia w złych terenach.

– Szukałeś szczęścia zabijając kogoś?

– Nie mam pojęcia czego szukałem. Może ulgi? Nie wiem. Zamiast tego dostałem nieprzespane noce i krew na rękach.

– Jesteś całkiem mądry – mruknął mężczyzna, kiedy przystanęli przed ciężkimi drzwiami.

– A pan całkiem miły. Dzięki.

– Nie ma za co.

ㅅㅅㅅ

can't you see me| jaeyongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz