talkless: 25

279 41 3
                                    


25 grudzień 2021

Jaehyun trzy dni temu przyjechał do rodzinnego domu, żeby spędzić kolejne święta z rodzeństwem i rodzicami. Był w szoku, kiedy na Wigilii pojawiła się ciotka Changim razem z Yuną. Podobno pogodzili się i chcieli żyć w zgodzie, bo siostra była jedyną rodziną pana Junga - nie licząc żony i dzieci. 

Chłopak wracał z poczty, na której był, aby odesłać list do Taeyonga. Ich kontakt nie był dobry, a pisali do siebie tylko w urodziny, święta lub gdy stało się coś naprawdę ważnego. Po aferze, jaką Jaehyun zrobił zeszłego roku, gdy znalazł listy od Lee, jego rodzice odkładali je po prostu do półki, a brunet czytał je gdy odwiedzał rodzinę. 

Jak na zimę pogoda wcale nie była ostra i mroźna, a raczej robiło się cieplej niż zwykle, przez co śnieg zamieniał się w błoto. Jung spoglądał na sklepy które mijał, aż w końcu postanowił wejść do jednego z nich. Chodził między alejkami marketu właściwie bez celu. Ludzi nie było dużo, w końcu były Święta. Stanął w kolejce z paczką gum balonowych, które obiecał kupić bliźniakom. Mężczyzna przed nim powoli pakował swoje zakupy i wydawał mu się bardzo znajomy. Próbował mu się bardziej przyjrzeć, ale gruby szalik zasłaniał prawie połowę jego twarzy. W końcu zapłacił i opuścił sklep, a Jaehyun zrobił to samo w pośpiechu i wyszedł za nim. 

- Pomóc panu? - odezwał, spoglądając na dwie wypełnione torby.

- Ach, byłbym wdzię- Jaehyun? 

- Panie Lee - uśmiechnął się.

- Jak ja długo cię nie widziałem! - mężczyzna odwzajemnił uśmiech i podał mu jedną z toreb. 

- Mieszkam u babci, mam bliżej na uczelnie. Nie jestem tutaj zbyt często.

- Rozumiem... Wpadniesz na herbatę? 

- Jasne - odparł bez zawahania.

Po zapakowaniu zakupów do auta i krótkiej drodze znaleźli się pod blokiem. Wjechali windą na odpowiednie piętro i byli już w mieszkaniu. Jaehyun poczuł coś w stylu sentymentu, bo nie był tutaj ponad dwa lata, od czasu aresztowania Taeyonga. Było to dla niego bardzo dziwne uczucie, bo wcześniej potrafił spędzać tu każdy dzień.

- Usiądź, zaraz wrócę - pan Lee wskazał na kanapę, a sam zniknął w kuchni. 

Czuł się trochę obco i niezręcznie, szczególnie dlatego, że nie było tu Taeyonga, który teraz by go zagadywał i kazał nie przejmować. 

- Proszę - postawił przed nim kubek i usiadł w fotelu na przeciw - Jak studia?

- Podobają mi się - skinął głową - Jest ciężko, nie będę ukrywał, ale nadal uważam, że dobrze wybrałem.

- Dobrze, że znalazłeś coś dla siebie. 

- Mhm... Był pan ostatnio u Tae? 

- Byłem tydzień temu - westchnął - Zmienia się, cały czas. Martwię się o niego. Zachowuję się cały czas tak samo, chociaż to mnie pociesza, ale jego wygląd... Jest wychudzony, jego skóra ma kolor czystej kartki.

Jaehyun patrzył w swój kubek, jakby czegoś w nim szukał. Tak naprawdę, nie wiedział co ma odpowiedzieć panu Lee. Zmartwił go stan Taeyonga i poczuł potrzebę zobaczenia go.

- Czy... można pójść na spotkanie jeszcze dziś? - rzucił.

- Obawiam się, że już za późno. Możesz iść jutro - posłał mu pocieszający uśmiech.

- Pójdę. 

ㅅㅅㅅ

can't you see me| jaeyongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz